no ekshumację zwłok i przeniesienie ich na inny cmentarz. Zatrudnieni przy tym chłopi stwierdzili, że trup jednego z podoficerów niemieckich odznaczał się względnie świeżym wyglądem, natomiast był niesamowicie spuchnięty. Poczęto więc sobie tłumaczyć, że był strzygoniem. Chciano go unieszkodliwić, aby nie mógł się nadal „tuczyć ludzką krwią", ale żołnierze niemieccy nie pozwolili na ten magiczny zabieg. Jeszcze kilka lat później rozchodziły się wieści, że upiór Niemca grasuje po okolicy. Pod koniec XIX w. w Zambskach Kościelnych nad Narwią w Pułtuskiem pewien gospodarz porzucony przez żonę powiesił się. Po jego śmierci przez długi czas rozchodziły się pogłoski, że wychodzi on z grobu i w charakterze upiora napada na innych ludzi. Mimo protestów sołtysa rozkopano jego grób i jakoby miano stwierdzić, że mimo tego, że od daty śmierci minęło już wiele dni, ciało jego wyglądało jakby żywe. Dopiero magiczne środki (między innymi włożenie do trumny noża i wiązki cierni), zalecone przez owczarza sprowadzonego z pobliskiej wsi Gostkowa, spowodowały, że nieboszczyk nie opuszczał już więcej grobu i przestał napastować sąsiadów.
Według głęboko rozpowszechnionych poglądów najstarszych informatorów z terenu Podlasia, Mazowsza i Polski środkowej, upiór najczęściej opuszczał grób pod własną postacią, a nawet w tym ubraniu, w którym go położono do trumny. W wierzeniach ludowych wielu okolic upiór wychodząc z grobu nie posiadał jednak pleców lub też poznać go było można po tym, że plecy miał całe czarne. Niekiedy jednak wychodził on z grobu pod postacią kościotrupa, jakiegoś bliżej nieokreślonego potwora, zwierzęcia (np. psa, wilka, kota, wielkiego konia, barana, kozła, wielkiego ptaka). Niekiedy znów (szczególnie według wierzeń informatorów z terenu Podlasia, wschodniego Mazowsza i Lubelszczyzny) występował on w charakterze cienia ludzkiego lub istoty niewidzialnej. Jeśli zaś pojawiał się on jako istota niewidzialna zwykle czuć było typowo cmentarny zapach lub też wokół rozchodziło się przejmujące zimno. Niekiedy znowu nic nie było widać, ale słychać było chrzęst poruszających się kości szkieletu.
Nieustalone były poglądy informatorów, czy upiór kaźdorazo-
wo opuszcza swój grób, czy też raz z niego wyszedłszy juz nigdy do niego nie wraca. Przeważajqca większość informatorów wierzyła, że wychodzi on z grobu w oznaczone dni (np. na nowiu lub w pełni księżyca, w piqtek, w dzień tygodnia, w którym umarł, w rocznice swojej śmierci, wtedy gdy wieje silny wiatr, w dzień, w którym w najbliższej okolicy ktoś się powiesił, w żydowskie święta itp.). Natomiast wierzenia, że upiór raz opuściwszy grób, zostawia go pustym, i nie ma już do niego powrotu, lub powrót ten wiqźe się z licznymi trudnościami, sq znacznie rzadsze. O wiele zresztq częściej występujq na ziemiach środkowej Polski (np. teren dawnego województwa łódzkiego) niż na obszarach leżących na wschód od Wisły.
W wielu wsiach na terenie dawnego województwa łódzkie go rozpowszechniony był poglqd, że zapadanie się grobu świadczyć może o ucieczce nieboszczyka. Dlatego do dziś dnia (np. w Wie-luńskiem) zwraca się skrupulatnie uwagę, aby grabarze mocno ubijali ziemię, gdyż w przeciwnym wypadku mogę powstać ubliźa-jqce zmarłemu plotki, że wychodzi z grobu jako upiór.
W dawnych wierzeniach ludowych strzygoń dość różnie zachowuje się po śmierci. Niekiedy chodzi tylko nocq koło swego domu, lub po innych miejscach, nie czyniqc nikomu nic złego, wydając tylko przerażające jęki. Czasami jednak nocq wysysa krew z ludzi lub nawet zwierząt domowych, np. koni lub krów. Bardzo częste sq opowiadania, że strzygoń kogoś co noc dusił i wysysał z niego krew. Nieraz w ten sposób doprowadzał ludzi do śmierci. Oto np. młoda dziewczyna (Radomszczańskie) według orzeczenia lekarzy była chora na gruźlicę. Matka jej nie dawała wiary tej diagnozie. Wszystkiemu winna była zmarła stosunkowo niedawno jej teściowa, która w nocy wysysała krew z dziewczyny. Istotnie, dziewczynie śniła się często babka, która jq dusiła. Dość często wypadki nagłej śmierci, wywołanej prawdopodobnie zawałem, tłumaczone były uduszeniem przez strzygonia. Kilkakrotnie w różnych okolicach (Wieluńskie, Pajęczańskie, Radomszczańskie, Podlasie nad Biebrzą) słyszałem opowiadania o tym, jak strzygoń nawet w biały dzień dusił swq ofiarę. Naturalnie dla oczów otoczenia był on niewidzialny.
59