że londyński „Times” z 4 sierpnia 1857 r. pisze o bloku lodu ważącym 10 kg podkreślając, że byl to „czysty" lód. Bryle znaleziono na Ince pana Wernera z Cricklewood, po przejściu nad tą miejscowością silnej burzy. Jak w wielu podobnych przypadkach nikt nie widział togo obiektu w trakcio spadania z nieba. Został on znaleziony po burzy i to wszystko, co można o caloj sprawie powiedzieć. Oczywiście pora roku - sierpień - jest sama w sobie wskazówką niezwykłości zjawiska.
Interesująca z naszego punktu widzenia jest również historia zamieszczona w „Edinburgh New Philosophicai Magazine" (47-371). Dotyczy ono wielkiego bloku lodu o nieregularnym kształcie, który spadł w sierpniu 1849 r. w miejscowości Ord, w Szkocji. Upadkowi bloku, który mierzył 120 cm obwodu towarzyszył nadzwyczajnie potężny piorun. Mamy tu daloj opis bloku i wyraźno stwierdzenie, że był to jednolity lód, z wyjątkiem niewielkiego fragmentu, który przypominał zmarznięty i ustalony w masę grad. Londyński „Times” z 14 sierpnia 1849 r. uzupełnia tę historię podając, że ów blok spadł na obszarze posiadłości pana Moffata. Miejscowość mamy tu inną - Balvullich. Obiokt spadł sam, bez towarzystwa gradu.
Chociaż przykłady togo rodzaju nie muszą wcale świadczyć za tezą o Morzu Supersargassowym, są to jednak znakomite dowody pozaziemskiego pochodzenia niektórych obioktów. Bowiem teza, jakoby wielkie bryły lodu mogły się formować z wilgoci ziomskioj atmosfery jest równie pradopodobna jak formowanie się skał z piasku i kurzu w trąbach powietrznych. A jeśli dociera na Ziemię lód i woda z pozaziemskich źródeł, to dlaczego wraz z nią nie mogłyby docierać na naszą planetę miniaturowe organizmy, choćby żaby i ryby; a dalej jeszcze -wszystko, co tylko możliwe, bo jeśli gdzieś coś żyjo, to nie żyje przecież w pojedynkę i w izolacji, ale w całym swoim biologicznym kontokścio. Jasne więc, że zgoda na fakt spadania z nieba wielkich brył lodu jest bardzo istotna, lecz my pragniemy więcej, być możo w związku z naszym zainteresowaniem potencjalnymi skarbami archeologicznymi i paleontologicznymi - chcemy zatem skończyć z niepewnymi próbami i okresem stażu, by objąć Morze Suporsargassowo polną akceptacją i włączyć je do orszaku wybranych XX wieku.
W „Report of tho British Association" (1855-37) mówi się, żo 11 grudnia 1854 r. w Poorhundur, w Indiach, spadły płaskie kawały lodu, wiole z nich wożących po kilka kilogramów. Opisujo się jo jako „wielkie lodowe taflo". Możemy sobie wyobrazić rozległo pola lodowo arktycznych regionów lub warstw Morza Su-pnrsargassowego. Gdy pękają, ich fragmenty maja postać tafli.
„Symons' Meteorological Magazino" (43-154) publikuje list pewnego korespondenta, który pisze, że 2 lipca 1908 r., w miejscowości Draemar, leciały z nieba płaskie kawały lodu. Słońce świeciło i niebo było czysto, choć coś się tam w górze musiało dziać, gdyż słychać było grzmoty.
Dopóki nie widziałem reprodukcji fotografii prezentowanej w „Scientific American", w numerze z 21 lutego 1914 r., zakładałem, żo owe pola lodowe muszą się znajdować nie niżej niż 30 km nad powierzclmią ziemi i żo są raczej niewidoczne dla ziemskich obserwatorów, z wyjątkiem ich pojawiania sip czasem jako niewyraźnych plam, zamazujących astronomom obraz gwiazd i zwracających uwagę meteorologów.
Jednakże wspomniana wyżej fotografia z „Scientific American” przedstawia formę płynącą jak chmura, przypuszczalnie niezbyt wysoko, doskonało widoczną. Autor fotografii pisze, że chmury te - w jego mniemaniu były to chmury - przypominały mu pole „spękanego lodu”. Poniżej zamieszczono zdjęcie takiego właśnie lodu, unoszącego się na powierzchni wody. Podobieństwo obydwu fotografii jest uderzające, niemniej wydaje mi się mało prawdopodobne żeby pierwsza fotografia przedstawiała rzeczywiste pole lodowe i żeby grawitacja mogła przestać działać już na półtora kilometra od powierzchni Ziomi.
Chyba że czasom, wyjątkowo, zdarza się zmienność i błądzenie wszystkich rzeczy. Albo że ziemska grawitacja, która normalnie rozciąga się do - powiedzmy - 25 km od powierzchni Ziomi, jest jednak rytmicznie falującym polem, o gwałtownie czasami malejącym zasięgu.
Oczywiście w pseudoformulach astronomów stałość grawitacji odgrywa podstawową rolę. Przyjmijmy w końcu, żo jost to siła zmienna, o trudnych do ustalenia okresach oscylacji, a nadęty astronomiczny balonik zwiędnie przy akompaniamencie jadowitego syku do obwisłego stanu ekonomii, biologii, meteorologii i innych, pokorniejszych i skromniejszych bóstw, które według powszechnie opinii mogą ofiarować swym wyznawcom jedynie niepowno przybliżenia do istoty badanych rzecy. Wszystkim zaś, którym niemiły byłby syk uchodzącej w powietrze arogancji, odsyłamy do rozdziałów Herberta Spencera na temat-rytmiczności wszystkich zjawisk.
Tak więc w przypadku rytmiczności lub nieregularności grawitacji, lodowe pola na niobie, zwykle bardzo odległo, a jeśli wi-
141