Korzystne na dłuższą metę. A tymczasem obopólny konstruktywny rozwój osobowości partnerów i kultury ich współżycia jest czynnikiem niezwykle istotnym. Badania nad doborem małżeńskim nie potwierdzają kluczowej jakoby roli takich tradycyjnie uznawanych czynników, jak wspólnota zainteresowań, wykształcenia, dobra sytuacja materialna. Wszystko to nie jest bez znaczenia, lecz warunki rozstrzygające o trwałym powodzeniu współżycia zafascynowanej sobą pary to dojrzałość osobowości współmałżonków oraz ich zdolność do dalszego rozwoju (Braun-Gał-kowska 1985, Laskowski 1987). Wydaje się to zrozumiałe, jeśli zważyć, iż małżeństwo — jeśli ma być trwałe i szczęśliwe — jest wspólnotą stawiającą mężczyźnie i kobiecie niezwykle wysokie wymagania w sferze przymiotów moralnych, w kwestii zdolności do przyjaźni i dostosowywania się przez rozwój do postępujących z wiekiem zmian ciała, osobowości, aktywności, sytuacji zewnętrznych, przemian własnych dzieci.
Rozwój ten, stymulowany przez nowe zadania i konflikty, jest też blokowany przez zachowania typowe dla osobowości niedojrzałej, neurotycznej, autorytarnej, a także przez zwykłą niewiedzę.. Toteż wspomaganie tego rozwoju przez sięganie do wiedzy psychologicznej i specjalnych usług psychologów (świadczonych u nas m.in. przez wyspecjalizowane agendy Polskiego Towarzystwa Psychologicznego) wydaje się ze wszech miar wskazane i zgodne z duchem przyszłości. Sądzę, że przewodnia rola kobiety w tej wymagającej empatii dziedzinie byłaby naturalna i może się stać jak nigdy dotąd owocna. Wystarczy tu na początek połączyć zainteresowanie psychiką własnego dziecka z próbą wglądu w dzieje własnego rozwoju jako osoby i wychowawcy, wspartą np. lekturą uczących wnikliwej autorefleksji książek T. Harrisa (1987), E. Berne’a (1987), J. Mellibrudy (1980, 1982) i innych.
Konflikty ról i wartości
Skoro nowe zadania życiowe i związane z nimi sytuacje stresu i konfliktu są potencjalnym źródłem zarówno rozwoju, jak i regresu człowieka dojrzałego, warto zająć się bliżej tym tematem.
Spiętrzenie zadań w fazie wczesnej dorosłości zmusza nieraz do trudnych wyborów i połowicznych działań na rzecz niektórych wartości, nawet gdy w pełni uznaje się ich rangę. Typowy, zwłaszcza dla małżeństw pracujących, jest tu konflikt ról pracowniczych i rodzinnych. Jak wynika z badań Lotte Bailyn, część: wykształconych, młodych specjalistów rozstrzyga konflikt kariera—życie rodzinne na rzecz kariery (są to osoby — wg własnej samooceny — zdolniejsze), część zaś dostosowuje swe zabiegi
0 karierę do wymagań życia rodzinnego. Zony tych ostatmcn okazują się bardziej zadowolone z życia, niezależnie od tego, czy same pracują zawodowo, czy też nie (Bailyn 1977).
Sytuacje powyższe można rozpatrywać z perspektywy renesansowego ideału rozwoju wielostronnego. Ideałowi temu łatwo przy-klasnąć, lecz zwykle trudno go pogodzić z narzuconą przez życie (potrzebą specjalizacji, będącej zwykle warunkiem maksymalnego rozwoju jakiejś uprzywilejowanej zdolności i osiągnięcia dzięki temu sukcesu w rywalizacji z ludźmi stosującymi tę samą strategię. Przykładów skrajnych dostarcza tu sport wyczynowy, wirtuozeria muzyczna, praca badawcza. Jednak przewagi zyskiwane na tym polu okupowane są zwykle takim czy innym regresem w innych dziedzinach. Zjawisko to zaobserwował i opisał na własnym przykładzie genialny Karol Darwin. „Do trzydziestego roku życia, a nawet nieco później — czytamy w jego autobiografii — wszelkiego rodzaju poezja, jak np. utwory Miltona, Graya, Wordwortha, Coleridge’a i Schelleya, sprawiały mi wielką przyjemność, i jeszcze jako uczeń zachwycałem się Szekspirem, zwłaszcza jego dramatami historycznymi. Wspominałem też, że dawniej delektowałem się obrazami, a jeszcze bardziej muzyką. A teraz od wielu już lat nie mogę się zmusić do przeczytania jednego wiersza poezji; ostatnio próbowałem czytać Szekspira, lecz okazało się to nudne nie do wytrzymania, wręcz przyprawiało mnie o mdłości. Straciłem wszelkie zamiłowanie do malarstwa
1 muzyki. Kiedy słucham muzyki, zaczynam intensywnie myśleć
0 tym, co mam do zrobienia, zamiast czerpać z niej przyjemność. Zachowałem jeszcze upodobanie do piękna krajobrazu, ale i to nie budzi we mnie, jak to było dawniej, prawdziwego zachwytu. [...]
Ten ciekawy i godny pożałowania zanik wyższego odczucia estetycznego jest tym dziwniejszy, że książki historyczne, biograficzne i książki podróżnicze (niezależnie od faktów naukowych, które mogą zawierać), jak również różnego rodzaju eseje interesują mnie obecnie tak samo jak dawniej. Umysł mój stał się czymś w rodzaju maszyny, która przerabia wielkie zbiory faktów na ogólne prawa, lecz nie rozumiem, dlaczego spowodowało to atrofię tylko tej części mózgu, od której zależą te wyższe upodobania. U człowieka, którego umysł jest o wiele wyżej zorganizowany lub lepiej zbudowany niż mój, nie powinno, jak przypuszczam, nastąpić coś takiego. I jeżeli miałbym żyć jeszcze raz, trzymałbym się zasady, aby przynajmniej raz w tygodniu poczytać trochę poezji i posłuchać muzyki, Być może, że te części mózgu, które u mnie uległy atrofii, zachowałyby aktywność wskutek używania. Utrata tych zamiłowań jest utratą szczęścia
1 może być szkodliwa dla umysłu, a zapewne i dla moralnych.
93: