DynCorp
Amerykańska spółka, część Computer Sciences Corp.. koncernu informatycznego opracowującego najnowsze systemy pola walki dla US Army. Jej najemnicy chronią Hamida Karzaja. prezydenta Afganistanu. Walczyli w Bośni, Kosowie. Somalii i Kuwejcie.
Uinnell Corp.
Własność Northrop Grumman, potentata produkcji samolotów bojowych, oraz Car-lyle Group, związanej
Bushem seniorem. Do 2001 r. jej współwłaścicielami była rodzina bin Ladenów.
MPRI
Military Professional Resources Incor-porated należy do koncernu 1-3 Communications Corporation. Najemnicy szkolą
armię Iraku, firma jest ściśle powiązana z Agencją Wywiadu Obronnego USA.
Executive Outcomes
Korporacja najemnicza z Republiki Południową Afryki, uznawana za praszczura wszystkich firm PMC. Stworzona w 1989 r. przez pik. Eebena Barlowa. słynnego dowódcę najbardziej bezwzględnych jednostek specjalnych z czasów apartheidu.
PMC - tłumaczył mi niedawno Radek, kumpel Pieprza, też zatrudniony w Blackwater.
PMC to Private Military Corpo-rations - prywatne korporacje wojskowe. Blackwater jest największą z nich. Zapewniają ochotnikom dobre zlecenia i jeszcze lepsze pieniądze. Są fachowo zarządzane przez menedżerów w drogich garniturach, którzy mają swoje siedziby w drogich biurowcach. Owe korporacje zajmują się „kompleksowymi usługami w zakresie bezpieczeństwa". Co to oznacza w praktyce?
- Błyskawiczną operację w dowolnym zakątku kuli ziemskiej łącznie z desantem morskim i powietrznym w kilkanaście godzin. A wszystko to zupełnie prywatnie - wyjaśnia Pieprz.
Dział prasowy Blackwater patetycznie zapewnia mnie w swej korespondencji, że firma „w przeciwieństwie do psów wojny rządzi się etyką i za żadne pieniądze nie wynajmą jej siły zła. W każdym miejscu kuli ziemskiej może przeprowadzić misję stabilizacyjną, zaprowadzić wolność i demokrację. Ochrania pokój na świecie". Trzeba przyznać, że firma z amerykańskiego Moyock (USA, Północna Karolina) ma wystarczające zaplecze, by działać globalnie.
- Naszych operatorów spotkasz w najgorętszych miejscach Ameryki Południowej. Azji i Afryki. Szkolą lokalne policje, chronią konwoje, obiekty przemysłowe. rurociągi - wylicza Pieprz. Często na zlecenie... rządu USA. Prywaciarze ochraniają więc np. ambasady w Iraku, koszary wojskowe i polityków. Ale nie tylko, bo transportery opancerzone, samoloty i helikoptery bojowe z logo Blackwater na zlecenie US Army walczą też z południowoamerykańskimi kartelami narkotykowymi. Korporacja zatrudnia kilkadziesiąt tysięcy osób (dokładna liczba jest tajemnicą) - od inżynierów, logistyków, saperów. pilotów, płetwonurków, komandosów
- aż po własny wywiad. Szkoli ich w najlepszym bojowym centrum szkoleniowym świata, w Moyock. gdzie znajduje się też
centrala firmy.
- Ten prywatny poligon jest tak dobry, że wynajmuje go... marynarka wojenna USA, żeby szko-
; lić tu swoje Komando Fok - oświadcza Pieprz i wznosimy toast za ten „plac zabaw" w Moyock.
- Jeśli masz zabijać nie dla ojczyzny, to choć za konkretną kasę. To przecież uczciwe - kapitan gładko przechodzi do kwestii finansowych i zasad rekrutacji.
Do Blackwater nie trafisz z ulicy
- wstęp mają wyłącznie byli członkowie elitarnych jednostek policji, wojska i wywiadu. Najczęściej dostajesz tę robotę z polecenia, dzięki znajomościom z międzynarodowych „specszkoleń".
- Członkowie amerykańskich Fok i brytyjskiego SAS. GROM-u i Specnazu. Oficerowie superjednostek policji RPA z czasów apartheidu i komandosi z Chile. Peru czy Kolumbii. Spadochroniarze z Legii Cudzoziemskiej i nepalscy Ghurkowie - wylicza Pieprz skład oddziałów amerykańskiej korporacji. Selekcja jest ostra, ale jest o co walczyć. Bo firma dobrze płaci.
- W Iraku zarabiałem miesięcznie do 60 tys. zł. To niedużo, jankeski eks-ofi-cer może skosić nawet 300 tys. zł w 30 dni! No, ale jako kapitan polskiej armii służący w Iraku razem z dodatkiem wojennym dostawałbym około 6 tys. zł. Jest różnica? - mruga okiem Pieprz i stawia następną kolejkę. Stać go. prawda?
Kasa jest wielka, bo i biznes jest wielki. Roczne obroty PMC szacuje się na jakieś 100 miliardów dolarów! 0 skali interesu niech świadczy fakt. że w Iraku „prywaciarze" są drugą siłą bojową po 130-tysięcznym kontyngencie US Army. Według ONZ działa tutaj nawet