20 KRZYSZTOF DOROSZ
z duchowego impasu; status człowieka wobec rzeczywistości ostatecznej odmierzany jest mimo wszystko mitologiczno-medytacyjną wagą.
Ale czy prawo musi mieć ostatnie słowo? Czy status człowieka wobec Boga musi być zawsze odmierzany jakąś wagą, jeżeli nie moralną, jak w przypadku Lutra, to światopoglądową - buddyjską, katolicką, protestancką? Czy trzeba wierzyć w Boga, by zyskać Jego łaskę?
Tymi pytaniami wróciliśmy do nauki o usprawiedliwieniu przez wiarę. Wróciliśmy, by na jej gruncie odpowiedzieć na nie przecząco. Zasługa w tym Paula Tillicha,1 który dokonał radykalnego uwspółcześnienia klasycznej protestanckiej doktryny i przeniósł jej punkt ciężkości ze sfery moralno-dewocyjnej do intelektualnej. Myśl Tillicha jest prosta. Jeśli Bóg udziela mi się mimo moich moralnych uchybień, udziela mi się także mimo intelektualnych słabości; jest ze mną nie tylko w grzechu, lecz również w zwątpieniu.'Jest'Łas,ką_bez względu na tó, jak w Niego wierze. Bóg wyciąga do mnie rękę nawet "wówczasj gdy moja wiara jest ułomna, niepełna,^ chaotyczna; gdy nie potrafię sprostać doktrynalnym^wymaganiom takiego czy innego Kościoła, gdy nie jestem w stanie pojąć do końca dogmatów wiary, gdy nie przekonują mnie najwspanialsze nawet systemy teologii. Słowem: wierzę, nawet gdy wątpię; jestem blisko,_nawet gdy jestem daleko; simul iustus, simul peccalor. Na tym właśnie polega Łaska. By jej doznać, nie muszę zadość uczynić moralnemu prawu ani uwierzyć, w co wierzyć uczciwie nie potrafię; wystarczy, bym z powagą przyjął własne zwątpienie i zarazem otworzył się rih Łaskę; bym odrzucił stawiane jej moralne i intelektualne warunki, bym jej pozwolił mną zawładnąć.2
9 Wiara intymna
Stawka na. łaskę i odrzucenie prawa jako jej warunku, akcent na suwerenność Boga i odrzucenie doktrynalnych twierdzeń jako Jego determinacji - wszystko to stwarza wiarę intymną, stroniącą od instytucjonalnego, intelektualnego czy moralnego pośrednictwa. Pośrednictwo bowiem narusza swobodę i spontaniczność więzi człowieka z Bogiem, a chcąc
- nawet w jak najlepszych intencjach - ułatwić nam tę więź, często ma skłonność do budowy zamkniętych światów, gdzie nie ma miejsca na Incomprehensibilitas Dei. Wielkość protestantyzmu — twierdzi Tillich
- polega na tym, że kieruje on człowieka poza nauki Jezusa i poza doktryny Kościoła, w stronę Tego, którego byt jest prawdą.3
Spotkanie z Prawdą i więź z Bogiem wymaga przekroczenia sfery kościelnego i doktrynalnego pośrednictwa w intymnym stosunku Ja-Ty. Wiara nie jest teoretyczną afirmacją czegoś niepewnego, lecz angażującym wszystkie władze duszy stanem otwarcia ńa działanie siły, która wykracza poza wszystko, co istnieje.4 „Poznać” Boga można tylko poza intelektual-
nym, poza pojęciowym aktem świadomości. Żadne konstrukcję umysłowe i żadne praktykijreligijne.nie zagwarantują nam zbliżenia do Tego, który udziela się komu chce, kiedy choTTjakchce.Jegoobjawienie nie jest zamknięte w mocy Kościołów, Tcapłanów:czy proroków. Bóg przychodzi w najbardziej intymnych i najbardziej niesprzyjających chwilach - gdy czujemy się od Niego dalecy i gdy Mu złorzeczymy_^-_przychodzi w ciemnościach, cierpieniu, słabości, upokorzeniuTTierwszy krok wiary to negacja własnego ego, dokładna rozbiórka własnej chwały; wierzyć to tyle, co być gotowym na śmierć.5 6 A czyż można wyobrazić sobie akt bardziej intymny i samotny niż własne umieranie?
Nie widzieć niczego, nie słyszeć, nie czuć, nie myśleć — oto podstawy wiary, której symbolem jest krzyz/^Taka witha graniczy z cudem: w chwili gdy moja świadomość i podświadomość przeniknięte są rozpaczą, w chwili gdy jestem przekonany, że Bóg mnie opuścił, nadal wierzę w Łaskę. Stąd właśnie wiara czerpie siłę - siłę, która pozwala jej iść drogą negacji, porzucić wszelkie ziemskie podpory i trzymać się tylko Boga. „Wiara - pisał Luter - łączy duszę z niewidzialnym, niewysłowionym, niewypowia-dalnym, wiecznym i nie dającym się pomyśleć Słowem Bożym, oddzielając ją jednocześnie od wszystkich rzeczy widzialnych.”7 Jak prawdziwa miłość, która czerpie siły z intymnej, oddzielonej od świata sfery, gdzie istnieje tylko związek dwojga ludzi, tak wiara musi wkraczać w najintymniejszą ciemność, gdzie człowieka oczekuje Bóg.
e Paradoks świętości
Ale miłość to tylko analogia wiary. Incomprehensibilitas Dei wymaga z jednej strony intymnej bliskości między człowiekiem i Bogiem, z drugiej zaś tę bliskość przekreśla. Niepoznawalność i niedostępność Boga oznacza przecież niemożność nawiązania z Nim pełnych stosunków w naszym, to jest ludzkim i ziemskim, rozumieniu: skoroniemoże"On być przedmiotem poznania czy wiedzy, nie może być po prostu partnerem człowieka. Skoro jest podstawą wszelkiego bytu i sensu, nie może bez reszty wchodzić w układy przedmiot-podmiot. Bóg jest świętością i wszelka z Nim relacja, wszelki „dialog”'musi pociągać za sobą świadomość paradoksu wiary. Paradoks ów polega na jednoczesnej negacji i afirmacji naszych poczynań, na tym, że mojej wiedzy o Bogu stale muszę przeczyć lub na tym, że zbliżając się do Niego, oddalam się od świata, porzucając wszystko, co skończone, pozorne i nieprawdziwe.8 „Wiara - powiada Karl Barth - jeśli nie płynie z próżni, jest brakiem wiary.”9
Wiara płynąca z próżni wydaje się niepodobieństwem, absurdem,
Jak również jego nauczyciela Martina Kaehlera. Zob. The Protestant Era, op.cit., sjt-ri.
Zob. ibid. s. 170—171, 201-203; zob. także Męstwo bycia, op.cit., s. 166-176.
30 Por. The Boundaries of Our Being, op.cit., s. 204.
Por. The Courage To Be, London i Glasgow: Collins (The Fontana Library), 1962, s. 168.
Zob. Walter von Loewenich, Luthers's Theology of the Cross, Belfast: Christian Journals Limited, 1976, s. 78.
Zob. ibid., s. 81.
42 Cytowane za Walter von Loewenich, opxit., s. 83.
Zob. Paul Tillich, Systematic Theology, op.cit., LI, s. 271-272.
Zob. The Epistle to the Romans, op.cit., s. 57.