ciągle można dyskutować, ale moim zdaniem, idea kultury masowej jest ciągle bardzo żywa, nawet jeśli nie zawsze jest przedstawiana dokładnie w ten sposób. Stanowi ona ważną część wielu teorii kultury popularnej, chociaż jej rolę można rozumieć w różny sposób. Wyzwaniem jest więc próba zrozumienia i oszacowania kultury popularnej bez uciekania się do teorii kultury masowej.
Obawy i niepokoje wyrażane przez krytyków kultury masowej w równym stopniu pobudzała groźba amerykanizacji10. Powodem tego jest fakt, że amerykańska kultura popularna uosabia całe zło związane z kulturą masową. Ponieważ kultura masowa jest wynikiem masowej produkcji i konsumpcji dóbr kulturalnych, względnie łatwo jest utożsamić Amerykę z ojczyzną kultury masowej; mamy tutaj bowiem do czynienia ze społeczeństwem kapitalistycznym najbliżej związanym z tymi procesami. Tak wiele wytworów kultury masowej przychodzi z Ameryki, iż jest ona postrzegana jako zagrożenie; podobną groźbą staje się amerykanizacja. Zdaniem krytyków kultury masowej jest to niebezpieczeństwo nie tylko dla standardów estetycznych i wartości kulturowych, ale dla kultury narodowej jako takiej.
Stąd być może interesujące jest, że w Anglii intelektualne zainteresowania szkodliwymi skutkami wpływów amerykańskich znajdziemy już w XIX wieku, jeszcze przed pełnym rozkwitem masowej produkcji i konsumpcji kultury. Tutaj właśnie amerykański populizm i konsekwencje masowej demokracji i edukacji stają się istotne. Przykładowo, Q.D. Lea-vis cytuje Edmunda Gossego, który w roku 1889 pisał:
Jedno z niebezpieczeństw ze strony rozprzestrzeniania się zapatrywań demokratycznych, które dawno przewidywałem, dotyczy tradycji gustu literackiego, kanonów literatury, które są przeciwieństwem sukcesu dzięki głosom ludu. Aż do dzisiaj, we wszystkich częściach świata, masy niewykształconych i niedokształconych ludzi tworzących ogromną większość czytelników, nie potrafiły docenić klasyki. W ostatnim czasie wydaje mi się, że mamy pewne symptomy, zwłaszcza w Ameryce, rewolty gawiedzi przeciwko naszym literackim mistrzom. [...] Jeśli literaturę będzie się sądzić na podstawie plebiscytu oraz jeśli plebs pozna własną siłę, to na pewno odrzuci te uznane dzieła, które nie dają mu przyjemności i których nie może łatwo zrozumieć. Raz rozpoczęta rewolucja przeciwko smakowi doprowadzi nas do nie dającego się opanować chaosu (Leavis, 1932, s. 190).
q n
Podobieństwo tego rodzaju argumentacji i teorii kultury masowej winno być oczywiste. Ameryka jest utożsamiania z ojczyzną masowej rewolucji przeciwko gustowi literackiemu; chodzi o to, iż jeśli coś wydarzyło się tam, może się pojawić tutaj, jeśli pozwolimy się rozprzestrzenić opinii demokratycznej.
Nie jest trudno znaleźć wczesne przykłady poglądów antyamerykań-skich. W książce Culture and Anarchy, opublikowanej po raz pierwszy w roku 1869, dziewiętnastowieczny prekursor tego, co w większości pojawi się w generalnej krytyce kultury masowej, angielski poeta i krytyk literacki Arnold (1822-1883) pisał: „w zakresie umysłu, a w kulturze w ogólności, Ameryka, zamiast przewyższać nas wszystkich, zostaje w tyle”. Ameryka jest tutaj „tą wybraną ojczyzną gazet i polityki” (cyt. w: Webster, 1988, s. 180). Obawy Arnolda przed amerykanizacją były częścią jego ogólnego zaniepokojenia, że demokratyzacja nie tyle powinna dać siłę masom, ile spowodować administracyjne planowanie i kierowanie oraz tworzenie kultury przez państwo. Taka kultura winna być związana z „pościgiem za całkowitą perfekcją, za najlepszym, co zostało wymyślone i powiedziane na świecie poprzez wzbogacenie wiedzy we wszystkich kwestiach najbardziej nas interesujących” (Arnold, 1932, s. 6).
Nie będzie błędem stwierdzenie, że Arnold stawia znak równości raczej pomiędzy amerykanizacją i masową demokracją, niźli między amerykanizacją i masową kulturą. Jednakże, zgodnie z sugestiami wielu autorów, zarówno demokratyzacja, jak kultura masowa nie są łatwo rozróżnialne. Na przykład Johnson zauważył:
Trilling opisuje obawy Arnolda (przed amerykanizacją) w terminach obawy przed wulgarnością, utratą zdolności odróżnień, a przede wszystkim przed dziwacznością myśli, która się pojawi, kiedy każdy człowiek, nieważne jak utalentowany, może czuć, że demokratyczna doktryna równości pozwala mu traktować własne idee jako równoprawne z ideami sąsiada. [...] Lęk Arnolda przed amerykanizacją wywodził się pierwotnie z ostrzeżeń przed demokracją de Tocqueville’a. [...] Użył on Ameryki jako przykładu dla analizy możliwych niebezpieczeństw i tendencji demokracji. Od tego czasu w myśli brytyjskiej Ameryka lub amerykanizacja widziane są często jako kwintesencja tego, co najbardziej niebezpieczne w rozwoju nowoczesnego społeczeństwa industrialnego. [...] [Amerykanizacja] znaczyła dla Arnolda dwie rzeczy: tendencję do fragmentaryzacji (nieobecność centralnego autorytetu w rodzaju arystokracji czy państwa, które kieruje, naucza, ustanawia standardy) oraz uprawianie banału (nieobecność standardów doskonałości, a stąd kulturalna i moralna degeneracja społeczeństwa, które zatrzyma się w procesie edukacyjnego wdrażania właściwie ukształtowanej kultury) (Johnson, 1979, s. 21; por.: Webster, 1988, s. 180-181).
Wydaje się to konsekwentną linią argumentacji, choć jej przedmiot podlega późniejszym zmianom kontekstu i treści. Innym przykładem
31