suchy. Maże pan profesor usiąść na krześle? — poproslfa
Tereska.
Usadowił się wygodnie i szerzej rozsunął nogi. I Tereska też ustawiła się do niego frontem. Jego męskość bodła ją w kolana. Suszyła mu czuprynę naperfumnwa-nym ręcznikiem. Podeszła do nich Dorotka, też wycierając sobie głowę.
— Za umycie głowy fryzjerki biorą sporą zapłatę — uśmiechnęła się szelmowsko.
— Jak mam zapłacić za usługę? Czy mogę cię ucałować w oba policzki?
— O, nie! Tym się pan nie wykpi. Profesorze, teraz usługi są bardzo drogie!
— No... więc jak?
— Panie profesorze, oprócz mycia komnś głowy lubię też szalenie, jak ktoś całuje moje piersi.
Znów go zaskoczyła takim bezceremonialnym żądaniem. Ale te młode dziewczęta są teraz bezpośrednie. Cóż, wiedzą, czego chcą! A może tak właśnie powinno być, tak... naturalnie. Uśmiechnął się do Dorotki. Tereska ustąpiła jej miejsca. Zbliżyła się do niego powoli i objęła za szyję. Nie musiał wstawać z krzesła — jej piersi byljl niemal na wprost jego ust. Zanim zaczął je całować zauważył, że znów podeszły do nich Basia i Ju-stynka. Wziął w wargi najpierw jedną sutkę Dorotki, potem drugą. Obcałował jej piersi dookoła. Chciał odsunąć głowę, ale ona kurczowo dociskała ją do swoich krą-głości. Szepnęła:
— Jeszcze!
Poczuł, że drżą jej nogi. O, pannica się podnieciła! Pobawił się jeszcze przez chwilę, dotykając językiem koniuszków jej brodawek. W końcu klepnął w pupę i zdecydowanie się oswobodził. Odeszła jakby z żąłem...
— Ja też chyba zapracowałam na nagrodę. A kto wyszorował plecy? — upomniała się Danka.
— Masz absolutną rację! — powiedział Marcin.
— Ale ja wolę tradycyjne nagrody, pocałunki w usta.
Danka byłą znacznie wyższa od Dorotki, prawie tak
wysoka jak Iza. Siadła ma na kolanach, lewą ręką objęła
szyję i nadstawiła usteczka. Poczuł jej krągłości na swojej piersi. Jego męskość została przy duszona jej pupą.
Skoncentrował się na pocałunkach, konstatując, ii dziewczyna umie to robić już dobrze. I ona też podnieciła się, jak jej przyjaciółka. W trakcie całowania odruchowo gładził ją po plecach i pupie. To było doprawdy miłe i nieco się zapomniał.
Danusia roznamiętniata się w szybkim tempie. On zaś był starym wróblem. Owszem, sprawiały mu frajdę takie niewinne figielki, ale do roznamiętnienia była jeszcze długa droga, nie mówiąc już o osiągnięciu szczytu. To całowanie się z Danką przerwała Edyta:
— A teraz ja! Musi być sprawiedliwie...
Danusia niechętnie przerwała pocałunki. Zaś Edytka usiadła mu na kolanach, ale nie bokiem. Zsunęła jego kolana i wgramoliła się okrakiem. Hm, było to... zachowanie bardzo swobodne! Udami przywarła do jego lędźwi i odchyliła się mocno do tyłu, wypinając piersi:
— Ja proszę tak jak Dorotka!
Musiał wychylić się do przodu, by sięgnąć jej sutek. A ona znów ulokowała dłonie na jego męskości. Marcin usłyszał, co mówią „dwie d” do koleżanek.
— Dziewczyny, profesor jest wielki talent w całowaniu... Piersi pieści jak artysta! (to Dorotka).™ Poproście go, aby wszystkie z was wycałował (Danka)... Rany, nie będę mogła teraz zasnąć! (to znów Dorotka).
Kąpiel się przeciągała. Musiało być już późno. Ale żadna z dziewcząt nie kwapiła się z pójściem do namiotu. Chyba przyjęły sugestię Danki, że profesor powinien wszystkie je wycałować. Edytka nagle się wyrwała:
— Nie, nie mogę! Za chwilę może stać się nieszczęście...
Powiedziała to tak paradnie, że wszyscy wybuchnęli śmiechem. Roznamiętniona Edytka pobiegła pod zimny prysznic. Zbliżyła się do niego Tereska i śmiało popatrzyła w oczy:
— 47 —