trojką. Zapalili papierosa... I inew. ,,Dwie d ' lubiły te
klocki!
Wyszedł od nich, gdy na dworze było już bardzo widno. Rozćwierkały się ptaki. Od osady dolatywały pierwsze odgłosy porannej krzątaniny. Był solidnie zmęczony-
Zanim dotarł do swojego namiotu podszedł do niego dozorca:
— Panic! A może zostaniecie na jeszcze jedną noc?!
— Nie, to jest obóz wędrowny...
— Panie, ja oddani pieniądze, które mi pan dał na podgrzanie wody i rozpalenie kotła...
Marcinowi nie chciało się rozmawiać z dozorcą. Ziewnął przeciągle.
— Paniel Jak zostaniecie jeszcze na drugą noc, to ja panu zapłacę!
Coś się pan przypiął?!
— Wiesz oan... tak między nami, mężczyznami! Za łazienką jest takie maleńkie okienko z kotłowni. Pan rozumiesz... No, ja muszę zerkać, czy woda cieknie z kranów...
— Panic! — Marcin się zcźłił, ale po chwili dodał: — Nie jest to głupia myśl!
W namiocie zastał przytulone do siebie Justynkę i Kdytkę. Wślizgnął się pod kołdrę od strony tej mniej śmiałej, z którą umówił się na spotkanie w Warszawie...
*
Spał do południa, jak i większość dziewcząt, których nie niepokoiła żadna pobudka. Mirka upichciła wspa-
.K /.jean we trojkę z Zenkiem. Znalazł się
moment, gdy mogli porozmawiać tylko we dwójkę.
— No i jak tam? — zagaiła żona.
— Zaliczyłem aż cztery. Uff! — przyznał się z. nutką dumy.
— To świetnie? — ucieszyła się Mirka. — A nam z
Zenkiem jest wspaniale. Nic wyobrażasz sobie, jaki to
subtelny chłopiec!
— Bardzo się cieszę. Baw się dobrze, Mireczko! — życzył jej szczerze.
— Zaraz idziemy z Zenkiem do lasu...
Gdy tylko zniknęła Mirka z młodzieńcem, do jego namiotu przyszły Danka z Sabinką.
— Banie profesorze, Sabinka też jest bardzo potrze-boska — powiedziała nieco wulgarnie i zarechotała bezwstydnie.
Tak więc sjestę miał z Sabinką. To dziewczę było rzeczywiście doskonałym deserem. Miała jeszcze cnotę. W trakcie figli poprosiła go, aby pozbawił ją dziewictwa. Ujęła to mniej więcej tak oto:
— Jestem już dorosła, zdałam maturę...
Wieczorem też nic dane mu było odpocząć. Znów wykąpał się razem z dziewczynami, nie zdradzając im, że podgląda ich dozorca. Pod prysznic wzięły go tym razem Jolka i Ałdonka. Kąpiel przebiegała spokojniej i znacznie krócej niż poprzedniego dnia. Ale przy wycieraniu się Ałdonka powiedziała swym zachrypniętym basem:
Panie Marcinie — było to dość poufałe — jesteśmy z Jolką klinicznie czyste. Czy możemy przyjść do pana na bajkę lub na pieszczoty?
Jolka wzięła go za rękę i prosząco pogłaskała. Aldona zaś przytuliła się do niego i delikatnie ucałowała w policzek. Marcin stwierdził, żc ńbie są ponętne i... zgodził się.
Żadna z dziewczyn nie skomentowała, że wychodzą w trojkę z łazienki j idą prosto do profesorskiego namiotu. Tylko Dorotka krzyknęła do Jolki: „Trzymaj się dzielnie !*’
W ciągu jednej doby zaliczył więc — najpierw Edytkc i Justynkę, potem Dunkę z Dorotką, Sabinkę solo, a teraz Jolkę i Aidonkę. Zatem siedem dziewcząt, czyli prawie połowę stadka. No, nie mógł narzekać na brak erotycznych przygód!