mieckiej koalicji. Oczywiście wiedział również dobrze, a i właściwie musiał być tego najzupełniej pewny, że ci I którzy kierują polityką zewnętrzną w Wiedniu 1 Rzy* 1 mie w żadnym wypadku nie zgodzą się na takie anty* | niemieckie, wojenne awantury. A nawet wrogowie Nie* ] mieć w tych obu stolicach wahaliby się bardzo, nim rzeczywiście zdobyliby się na tak ryzykowną, w istocie katastrofalną politykę. Każdy polityk na miejscu Bi* smarcka nakazałby raczej w takiej sytuacji propago* wanie zaufania do przyjaźni obu dworów w stosunku do Niemiec. Dlaczego więc Bismarck postąpił wręcz przeciwnie? Wydaje się, że ta właśnie taktyka tkwiła głęboko w psychice jego i jego junkierskiego otoczenia. Wychodząc z założenia, że brutalna groźba jest najskuteczniejszą zachętą do uległości i do uległej przyjaźni, zastosował właśnie tę metodę. Wynikało to z pogardy, jaką szlachcic pruski odczuwał dla każdego słabszego, a po 1871 r. w Berlinie wszystkich uważano za słabszych. Chyba jedynie zgodnie z dawną tradycją, odczuwano respekt dla cara i jego ogromnego państwa. Toteż istotnie w tym czasie nie spotykamy się nigdy z taktyką gróźb pod adresem Rosji. Wszystkim innym grozi się stale. Lecz wszyscy, poza Rosją, zostali pokonani orężem pruskim. Wprawdzie Włochy nie starły się do tej pory z armią pruską, ale zostały pokonane dwukrotnie przez armię austriacką, co samo już dyskwalifikowało je w oczach butnych Prusaków.
Tak więc groźby pod adresem Francji nie muszą być tłumaczone w ten sposób, że Bismarck gotów był do wojny prewencyjnej, wykluczającej ewentualność odwetu ze strony Francji. Niektórzy historycy gotowi są nawet tłumaczyć ten alarm jako chęć skłonienia Francji do zbliżenia, nawet do sojuszu z Niemcami. W danej sytuacji jest to jednak interpretacja mało przekonywająca, ponieważ każda propozycja sojuszu musiała-
POT być przyjęta jako najbardziej niebezpieczny pod** łfcP Przed w komu bowiem miałby się ten sojusz Iprracać? Przeciw Rosji czy Anglii, czy wreszcie Bustrii? Byłby to sojusz bezprzedmiotowy. Wskazuje ■tę na to, że potem w zmienionej sytuacji po 1878 r. ■potnie doszło do niepisanego porozumienia francusko-■płemiecklego, dzięki któremu Francja mogła zdobywać ■plonie zamorskie, przede wszystkim Tunis, wbrew ■■piracjom włoskim do tego kraju. Ale w 1875 r. żadna taka ewentualność nie wchodziła w rachubę. ■.Trzeba więc przyjąć, że niemiecka akcja prasowa ■uzpętuna w kwietniu przeciw Francji miała konkretny ML Prasowe organy związane z rządem były najwyraźniej inspirowane; 14 kwietnina oficjalna „Provinzional jCorrespondenz" ogłosiła istotnie uspokajające wypo-hriedzi; wkrótce ukazał się majowy zeszyt najpoważniejszego ówczesnego periodyku ,,Preussische Jahr* ■Acher”, który w artykule datowanym 12 kwietnia dał wykład uzasadniający zasadę wojny prewencyjnej, przypominając, iż Fryderyk II rozpoczął wojnę siedmioletnią niesprowokowanym atakiem na Saksonię, m* Równolegle z kampanią prasową odbywała się i kampania dyplomatyczna. W stosunku do Francuzów raz [pruscy dyplomaci wypowiadali się pokojowo, a kiedy |Indziej bardzo wojowniczo. Szczytem gróźb była roz-|mowa Radowitza z ambasadorem francuskim Gontaut--Hiron na obiedzie u Odo Russella, w której dyplomanta niemiecki wygłosił pochwałę wojny prewencyjnej, )ako moralnie uzasadnionej, ponieważ byłaby ona mniej [krwawa, jeśli się rozpocznie ją nim Francja będzie do | niej w pełni przygotowana. To samo rozpowiadał rozmaitym dyplomatom Moltke. Jako najwyższy w ówczesnej Europie autorytet wojskowy wyjaśniał, że jeśli Niemcy rozpoczną wojnę nim Francja się dozbroi, to laoszczędzi się życie 100 tys. żołnierzy niemieckich.
147