dzinę, musielibyśmy zapewne odnaleźć moment ukazania się słowa, określić, do jakiego stylu analizy może się ono odnosić i w jaki sposób dzieli swój zakres z neurologią z jednej strony, a z psychologią z drugiej. Tymczasem ujawniliśmy jedność innego rodzaju: nie wyznaczają jej, jak się zdaje, te same daty, ani ta sama powierzchnia czy te same artykulacje, natomiast ukazuje ona pewien zespół przedmiotów, dla których termin „psychopatologia” był jedynie kategorią refleksywną, wtórną i klasyfikującą. Wreszcie, psychopatologia podawała się za dyscyplinę nieustannie się rozwijającą, nieustannie znaczoną odkryciami, krytykami, naprawianymi błędami; natomiast system formacyjny, który opisaliśmy, jest stały. Winniśmy jednak dobrze się rozumieć: to nie przedmioty pozostają stałe, nie jest też stała dziedzina, jaką tworzą, stałe nie są nawet punkty ich wyłaniania się i.ich sposoby charakteryzowania ; stałe jest ujęcie w układ relacji powierzchni, na których przedmioty mogą się zjawiać, wyodrębniać, analizować i wyszczególniać.
Widać tedy, że w opisach, których teorię próbowałem zbudować, nie ma mowy o interpretowaniu dyskursu w celu wydobycia zeń historii tego, do czego odsyła. We wskazanym przykładzie nie staram się dociec, kto był szaleńcem w danej epoce, na czym jego szaleństwo polegało ani czy jego zaburzenia były naprawdę identyczne z tymi, które spotykamy dzisiaj. Nie zastanawiam się, czy czarownicy byli prześladowanymi szaleńcami, których szaleństwa nie dostrzegano, ani też czy w innym czasie mistyczne lub estetyczne doświadczenie nie zostało bezprawnie podporządkowane medycynie. Nie usiłuję odtworzyć tego, czym mogło być szaleństwo samo — takie jakie się zrazu narzuciło jakiemuś pierwotnemu, fundamentalnemu, milczącemu, ledwo artykułowanemu doświadczeniu *, i takie, jakie miało być następnie zorganizowane (przetłumaczone, zdeformowane, przeobrażone, może nawet stłumione) przez dyskursy, przez zapośredniczającą, częstokroć pokrętną, grę ich operacji. Historia tego, do czego dyskurs odsyła, jest zapewne możliwa; nie neguję z góry dążenia do wykopania i wyzwolenia z tekstu owych doświadczeń „predyskursywnych”. Lecz tutaj nie o to chodzi: nie o zneutralizowanie dyskursu, nie o uczy-
1 To, co teraz pisze, podważa myśl obecną w Hlstolre de la folie, powracającą kilkakrotnie zwłaszcza w Przedmowie.
nienie zeń znaku czegoś innego ani o drążenie jego gęstwy, by dostać się do czegoś, co tkwi w milczeniu poza nim, ale przeciwnie — o utrzymanie go w jego konsystencji, o objawianie go w całej złożoności, jaka mu jest właściwa. Krótko mówiąc, chcę po prostu pozbyć się ,;rzeczy”. „Od-obec-nić” je. Zakląć ich bogatą, ciężką i natychmiastową pełność, co uchodzi zazwyczaj za pierwotne prawo dyskursu, który miałby je naruszać jedynie na skutek błędu, zapomnienia, złudzenia, niewiedzy, inercji wierzeń i tradycji czy wreszcie pragnienia — nieświadomego być może — aby nie widzieć i nie mówić. Zastąpić enigmatyczny skarbiec „rzeczy” dyskurs poprzedzających regularną formacją przedmiotów, które rysują się tylko w nim. Określić te przedmioty, odnosząc je nie do istoty rzeczy, lecz do zespołu reguł, które umożliwiają formowanie się ich jako przedmiotów dyskursu i tworzą w ten sposób warunki ich historycznego zjawiania się. Stworzyć historię przedmiotów dyskur-sywnych, która nie spychałaby ich we wspólną otchłań jakiejś gleby początkowej, ale rozwinęłaby sieć prawidłowości rządzących ich rozproszeniem.
Jeśli wszelako usuwamy moment „rzeczy samych”, nie znaczy to, iż odwołujemy się nieuchronnie do językowej analizy znaczenia. Kiedy się opisuje formację przedmiotów jakiegoś dyskursu, próbuje się ustalić układy relacji charakteryzujące daną praktykę dyskursywną, natomiast nie określa się organizacji leksykalnej ani zakresów pola semantycznego: nie bada się znaczenia, jakim w danej epoce opatrywano słowo ,,melancholia”v lub „obłęd bez urojeń”, ani opozycji treściowej pomiędzy „psychozą” a „neurozą”. Nie dlatego — raz jeszcze .’—że podobne analizy uznano za nieprawomocne luh niemożliwe, ale dlatego że nie są one trafne wówczas, gdy trzeba ustalić na przykład, w jaki sposób przestępczość mogła się stać przedmiotem ekspertyzy lekarskiej lub w jaki sposób zboczenie seksualne mogło się zarysować jako możliwy przedmiot dyskursu psychiatrycznego. Analiza treści leksykalnych określa bądź elementy znaczenia, jakimi podmioty mówiące dysponują w danej epoce, bądź strukturę semantyczną, która objawia się na powierzchni dyskursów już wypowiedzianych; nie dotyczy ona praktyki dyskursywnej jako miejsca, gdzie formuje się i deformuje, gdzie ukazuje się i zanika splątana — zarazem naddana i pełna luk — mnogość przedmiotów.
75