nomia—patologia zbadanymi w Naissance de la cliniąiLe)^ Sieci te nie istnieją tedy w ilości z-góry określonej: jedynie próba analizy może wykazać, czy istnieją i które istnieją (to znaczy — które dają się opisać). Nadtp dana formacja dys-kursywna nie należy (w każdym razie nie musi należeć) do jednego tylko z tych systemów, wkracza bowiem równo-, cześnie w kilka pól relacji, gdzie nie zajmuje tego samego miejsca i nie pełni tej samej funkcji (stosunki taksonomia— —patologia i stosunki taksonomia—gramatyka nie są izo-: morficzne; stosunki gramatyka—analiza bogactw i stosunki, gramatyka—egzegeza także nie są izomorficzne).
Horyzont, ku któremu zwraca się archeologia, nie jest za-j tern jakąś nauką, jakąś racjonalnością, jakąś mentalnością, jakąś kulturą — to gęstwina interpozytywno-1 ści, których granice i punkty skrzyżowań nie mogą być ustalone od razu. Archeologia to analiza porównawcza, którai ma na celu nie redukowanie różnorodności dyskursów i kreślenie jedności, co ma je totalizować, lecz rozmieszczenie■ tej różnorodności w różnych układach. Efektem porównania i archeologicznego nie jest unifikacja, lecz pomnażanie. \
2. Porównując gramatykę ogólną, historię naturalną i analizę bogactw w XVII i XVIII wieku, można by zadać sobie' pytanie, jakie wspólne idee łączyły w tej epoce językoznaw-1' ców, przyrodników i teoretyków ekonomii; można by zadać sobid* pytanie, jakie postulaty zakładali oni wszyscy implicitej pomimo różnorodności ich teorii i jakim ogólnym zasadom j byli może po cichu, posłuszni; można by zadać sobie pytanie, jaki wpływ analiza języka wywarła na taksonomię, lub' jaką rolę idea natury uporządkowanej odegrała w teorii-bogactw; można by również zbadać rozprzestrzenianie się' każdego z tych typów dyskursu, prestiż każdemu z nich przy-! dany, wartość, jaką któryś zyskał dzięki swej dawności (lub* — przeciwnie — dzięki swemu niedawnemu pojawieniu się)j i większej od innych ścisłości, kanały komunikacji i drogi,' którymi dokonywała się wymiana informacji; można by] wreszcie dociekać, dołączając do analiz całkiem już trady-l cyjnych, .w jakiej mierze Rousseau przeniósł do badań nad‘1 językami i ich pochodzeniem swoją wiedzę i swoje doświad-j czenie botanika, jalcie wspólne kategorie Turgot zastosował* do analizy pieniądza i do teorii języka oraz etymologii, jaki sposób idea sztucznego i doskonałego języka powszechnej nego została przekształcona i wykorzystana przez klasyfi-1 ka torów takich, jak Linneusz czy Adanson. Oczywiście wszystkie te pytania byłyby uzasadnione (a przynajmniej niektóre z nich). Wszelako ani jedno nie jest trafne na poziomie archeologii.
Tym, co archeologia chce odsłonić, jest w pierwszym rzędzie gra analogii i różnic, takich jakie zjawiają się na poziomie reguł formacyjnych — gra opisywana przy utrzymaniu całej specyfiki i dystansu różnych formacji dyskur-sywnych. Pociąga to za sobą pięć odrębnych zadań:
a) Trzeba pokazać, w jaki sposób zupełnie różne elementy dyskursywne mogą być sformowane według podobnych reguł (pojęcia gramatyki ogólnej, jak orzeczenie, podmiot, dopełnienie czy rdzeń, wynikły z tych samych dyspozycji pola wypowiedzeniowego — sformułowanych przez teorie atry-bucji, artykulacji, desygnacji i derywacji — co pojęcia historii naturalnej i ekonomii, tak przecież różne i radykalnie heterogeniczne), a więc określić łączące różne formacje izomorfizmy archeologiczne.
b) Trzeba pokazać, w jakiej mierze owe reguły stosują się w ten sam sposób, łączą się w tym samym porządku, rozkładają się według tego samego wzoru w różnych typach dyskursów (w gramatyce ogólnej teoria atrybucji, teoria artykulacji, teoria desygnacji i teoria derywacji związane są ze sobą, i to w takim właśnie porządku, natomiast histo-
> ria naturalna i analiza bogactw grupują dwie pierwsze i dwie ' ostatnie w porządku odwrotnym), a więc określić model \ archeologiczny każdej formacji.
c) Trzeba pokazać, w jaki sposób pojęcia najzupełniej róż-K- (jak wartość i cecha swoista, jak cena i cecha rodzajowa)
1 zajmują analogiczne miejsce w rozgałęzieniach ich systemu 1 pożyty wności — tworząc izotopię archeologie z-l — chociaż ich obszar zastosowania, ich stopień formą-( lizacji, a zwłaszcza ich geneza historyczna czynią je całkiem obcymi względem siebie.
d) Trzeba pokazać z drugiej strony, w jaki sposób jedno i to samo pojęcie (oznaczone ewentualnie jednym i tym samym słowem) może pokrywać dwa elementy archeologicznie odrębne (pojęcia początku i ewolucji nie mają ani tej samej funkcji, ani tego samego miejsca, ani tej samej formacji w systemie pozytywności gramatyki ogólnej, co w systemie historii naturalnej); należy więc określić rozstępy archeologiczne.