odsłonić obszar pożytywnośći; to w lukach widocznych między dyskursami naukowymi można było uchwycić grę formacji dyskursywnych. Nic dziwnego przeto, że.rejonem najpłodniejszym, najbardziej dogodnym dla opisu archeologicznego, był ów „okres klasyczny”, w którym, od Renesansu do XIX wieku, dokonała się epistemologizacja tylu pozytyw-ności; nic dziwnego również, że formacje dyskursywne i swoiste regularności wiedzy zarysowały się tam, gdzie progi naukowości i formalizacji były najtrudniejsze do osiągnięcia. Ale jest to dla archeologii jedynie najdogodniejsze miejsce natarcia, a nie teren obowiązujący.
— W całej tej książce usiłowałeś, z większym lub mniejszym powodzeniem, odżegnać się od „strukturalizmu” lub od tego, co się zazwyczaj przez to słowo rozumie. Podkreśliłeś, że nie stosujesz ani jego metod, ani jego pojęć, że nie odwołujesz sie do procedur opisu językowego, że nie troszczysz się bynajmniej o formalizację. Lecz cóż oznaczają te różnice, jeśli' nie to, że nie udało ci się wykorzystać tego, co pozytywne w analizach strukturalnych, rygoru i skuteczności dowodu, jakie mogą je cechować? Jeśli nie to, że dziedzina, którą próbowałeś się zająć, opiera się podobnym zabiegom i że jej bogactwo nieustannie wymyka się schematom, w których chciałeś ją zamknąć? Za czym z niemałą beztroską przemieniłeś swą niemoc w metodę i przedstawiasz nam teraz jako jawnie zamierzoną różnicę nieprzebyty rozziew, który dzieli cię i będzie cię dzielił zawsze od prawdziwej analizy strukturalnej.
Nie udało ci się wprowadzić nas w błąd. Usiłowałeś co prawda wypełnić puste miejsce pozostałe po metodach, których nie stosowałeś, całą serią pojęć, które wydają się obcą pojęciom przyjmowanym obecnie przez tych, co opisują języki lub mity, dzieła literackie lub baśnie: mówiłeś więc o formacjach, o pozytywnościach, o wiedzy, o praktykach dyskursywnych, tworząc cały rynsztunek terminów, których wyjątkowość i cudowną moc podkreślałeś z dumą na każdym kroku. Czy jednak musiałbyś wymyślać tyle dziwactw, gdybyś nie zamierzał narzucić niektórych fundamentalnych wątków strukturalizmu — i to tych właśnie, które stanowią jego najbardziej sporne postulaty, najbardziej wątpliwą filozofię — dziedzinie, co nie daje się im podporządkować? Wszystko wygląda tak, jakbyś przejął ze współczesnych me-
237