Celem Wienera było stworzenie zunifikowanej nauki o informacji i sterowaniu - cybernetyki - która stosowałaby się zarówno do ludzkiej komunikacji, jak i komunikacji pomiędzy maszynami. Ale aby w takiej nauce można było przyjąć ogóle zasady, trzeba zmniejszyć różnice pomiędzy człowiekiem i maszyną. Wiener usiłował więc pozbyć się takich idei, jak „życie”, „dusza” i „witalność”, „żywotność” jako czysto semantycznych „retorycznych epitetów”, jak je nazywał. Uważał, że przy badaniu przekazów należy unikać takich pojęć i „w związku z maszynami mówić po prostu, że nie ma powodu, by nie miały przypominać ludzi, reprezentując obszary malejącej entropii w układzie, w którym całkowita entropia się zwiększa”. Dzięki działaniu sprzężenia zwrotnego możliwe jest, aby maszyny się uczyły, czego dobrym przykładem jest komputer z podkładką do odręcznego pisania, który stopniowo uczy się rozpoznawać charakter pisma swojego właściciela.
Cybernetyczna doktryna stała się bazą dla późniejszych studiów nad sztuczną inteligencją. Sztuczna inteligencja jest możliwa w takim stopniu, w jakim można formalnie modelować myśl ludzką -czyli przedstawić ją jako zbiór zrozumiałych instrukcji przetwarzania informacji. Gdyby dało się zredukować umysł do takich instrukcji, wtedy nie byłoby powodu, żeby o w pełni zaprogramowanej maszynie nie można było powiedzieć, że .myśli”. Wielu ludzi uważa tę ideę za odpychającą, utrzymując, że myśli nie można zredukować do mechanistycznego zachowania. Ale nikt nie potrafi jak na razie dowieść, że zjawiska umysłowe - nawet takie jak miłość i ból - są czymś więcej niż zaprogramowanymi impulsami nerwowymi. Niektórzy widzą rozwiązanie w twierdzeniu o niezupełności Godła (patrz rozdział „Twierdzenie Godła o niezupełności”), ale nie wszystkich to przekonuje.
Większość naukowców jest sceptycznie nastawiona do biblijnego mitu o stworzeniu. Ale ich na ogół przyjmowane wyjaśnienie, skąd się wzięło Niebo i Ziemia, jest z pozom również całkiem niewiarygodne. Pragnąc ośmieszyć to wyjaśnienie, angielski naukowiec Fred Hoyle, przeciwnik lansowanej przez astronomów teorii, nadał jej zabawną nazwę „Wielkie Bum” - po angielsku „Big Bang”, którą zaczęto posługiwać się w poważnych dyskusjach. Określana po polsku jako Wielki Wybuch teoria dotyczy czasu sprzed piętnastu miliardów lat, kiedy cała materia i energia Wszechświata - cały Wszechświat - były skoncentrowane w punkcie o zerowych wymiarach i nieskończonej gęstości. W jednej chwili, przed którą takie pojęcie jak „chwila” nie miało żadnego znaczenia, punkt ten eksplodował i rozwinął się w ciągu ułamka sekundy w przestrzeni i czasie, jakie znamy. Później Wszechświat dalej się rozszerzał i stygł, pozwalając ukształtować się najpierw atomom pierwiastków, a później większym ciałom. Rozszerzanie się Wszechświata trwa nadal.
Filozofia leżąca u podstaw teorii Wielkiego Wybuchu przypomina nieco filozofię dyskredytowanego obecnie „Pierwszego Poruszyciela” (patrz rozdział „Pierwszy Pomszyciel”). Historia teorii zaczyna się od Alberta Einsteina, którego ogólna teoria względności (1916) wymagała, aby Wszechświat albo się rozszerzał, albo kurczył. Z początku Einstein był skonsternowany swoją konkluzją, ponieważ zakładał, podobnie jak wszyscy astronomowie w tamtych czasach, że rozmiar i kształt Wszechświata są określone i stałe. A więc Einstein dorzucił do swojej teorii kosmetyczną poprawkę, czego później żałował.
Zaledwie rok po tym, jak Einstein opublikował ogólną teorię względności, amerykański astronom Vesto Slipher opublikował swoje dziwne odkrycie - mianowicie stwierdził, że prawie każdy odległy obiekt, który obserwował, wydaje się oddalać od Ziemi. Dowodziło tego przesunięcie ku czerwieni emitowanego przez te obiekty światła - ich kolor, obserwowany z Ziemi, wydaje się bardziej czerwony niż światło, które te obiekty powinny emitować. Przesunięcie ku czerwieni można wytłumaczyć analogią do przemieszczającej się syreny dźwiękowej. Każdy wie, że dźwięk syreny ambulansu wydaje się wyższy, kiedy pojazd się zbliża i niższy, gdy się oddala. (Wysokość dźwięku jest określona przez częstotliwość
133