i przyczynami bogactwa narodów. Jako przykład podaje produkcję szpilek, z pozoru proste zadanie, mimo to wymagające dużo czasu i cierpliwości, jeśli wykonuje je jeden człowiek. Kiedy jednak proces ich wytwarzania rozdzielić pomiędzy dziesięciu-dwu-dziestu pracowników, z których każdy byłby doskonale przyuczony do wykonywania jednej operacji, staje się wtedy możliwe wytworzenie około 48 000 szpilek dziennie. Smith uważa to za fascynujące.
Pierwszym wnioskiem Smitha jest twierdzenie, że podział pracy pozwala każdemu z pracowników skupić się na jednym i tylko jednym zadaniu, które z czasem będzie wykonywał coraz sprawniej. Po drugie, oszczędza się czas, ponieważ pracownicy nie muszą zmieniać zadań. Po trzecie - i z perspektywy czasu najważniejsze -jeśli praca zostanie podzielona na ciąg ograniczonych i ściśle określonych zadań, jest możliwe przynajmniej częściowe jej zmechanizowanie, pozwalające jednemu człowiekowi na wykonanie pracy wielu ludzi.
Oczywiście podział pracy ma także swoją cenę i z niektórych kosztów Smith zdawał sobie sprawę. Ponieważ w jego czasach bezrobocie nie stanowiło poważnego problemu, nie mógł przewidywać, że kiedyś mechanizacja może odbierać ludziom pracę na skalę masową. Niepokoił się jednak, że wykonywanie przez pracowników dzień po dniu tych samych prostych czynności może być dla nich przygnębiające. „Człowiek, który spędza całe swoje życie, wykonując kilka prostych czyności, których skutki są być może zawsze takie same lub prawie takie same, nie ma okazji rozwinąć swej inteligencji ani też ćwiczyć pomysłowości, by wynaleźć sposoby pokonania trudności, które nigdy się nie zjawiają. Dlatego też człowiek taki odzwyczaja się z natury rzeczy od tego rodzaju wysiłku i staje się na ogół tak ograniczony i ciemny, jak tylko stać się może istota ludzka”1. Recepta Smitha brzmi: zapobiegać temu powinna darmowa i być może obowiązkowa edukacja.
Na pewno zastanawiałeś się kiedyś, gdy jakiś bibelot przyciągnął twój wzrok: „Jak takie byle co może aż tyle kosztować?”. Adam Smith zastanawiał się podobnie: dlaczego diamenty muszą być tak drogie, a woda tak tania, skoro te pierwsze są w zasadzie bezużyteczne, a ta ostatnia niezbędna do życia. Oczywiście diamentów jest mało, a wody jest mnóstwo, ale Smith zdał sobie sprawę, że podaż i popyt decydują tylko o cenie, a nie o wartości - dlaczego więc diament jest droższy?
To jest właśnie „paradoks wartości” Smitha. Jego odpowiedź brzmi, że diamenty są cenne dlatego, ponieważ ich wydobycie, pocięcie i oszlifowanie wymaga dużo pracy, podczas gdy wodę po prostu nabiera się wiadrem. Innymi słowy, wartość jest wynikiem ludzkiej pracy, dlatego więc ręcznie wykonany mebel jest bardziej „wartościowy” niż taki, który schodzi z taśmy produkcyjnej.
Oczywiście w pewnym sensie woda jest nadal bardziej „wartościowa” niż diamenty, ponieważ jest bardziej użyteczna - ma większą „wartość użytkową”, chociaż mniejszą „wartość wymienną”. To, co Smith ustalił w swojej teorii wiążącej wartość z pracą, to różnica pomiędzy tymi dwoma rodzajami wartości, z których ten drugi służy, wraz z popytem, do określenia ceny towaru.
Teoria Smitha doprowadziła go do wiary w wolny i otwarty rynek jako najlepszy ze wszystkich systemów ekonomicznych, ponieważ zmusza on producentów, poprzez konkurencję, do minimalizowania nakładów pracy i w ten sposób kosztów. Dość paradoksalne, że teoria wartości Smitha stałą się także podstawą teorii marksistowskiej. Z punktu widzenia Marksa, chociaż ludzka praca rzeczywiście tworzy wartość, chciwi kapitaliści będą, jeśli im się pozwoli, w sposób nieunikniony płacić swoim pracownikom mniej, niż jest warta ich praca, zgarniając resztę do kieszeni. Różnica pomiędzy kosztami produkcji wyrobu a jego ceną na rynku jest nazywana „wartością dodatkową”. Morał z tego wszystkiego płynie taki, że rozwiązaniem paradoksu wartości Smitha jest wymyślenie tylu różnych rodzajów wartości, ile jest potrzebne.
195
Adam Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, przet. A. Prejbisz.