niem na ekranie filmowym, że więc przysługuje mu trwanie (Dauer) i świadomość, wiem dzięki mojemu aktowi autointerpretacji moich własnych przeżyć dotyczących tego Ty.”*2 Nie może więc być żadnej bezpośredniości, skoro wszystko, co wiem, jest rezultatem autointerpretacji w refleksji.*3 Żyjąc, nic wiedzieć nie mogę ani też nie mogę doświadczać żadnego sensu, a więc nie mogę też doświadczać i rozumieć innego człowieka.
A jak według Schiitza rozumiemy działania innego człowieka? Przede wszystkim nigdy nie potrafimy stwierdzić, czy mamy do czynienia z zachowaniem, czy działaniem. Przecież dostęp mamy jedynie do przeżyć innego człowieka, a nie do sensu, jaki on im nadaje. Zachowania zaś i działania były zdefiniowane jako pewnego rodzaju refleksyjne odniesienie się do własnych przeżyć. Nie możemy więc wiedzieć, które z przeżyć alter ego mają dla niego charakter zachowań, a które działań itp.*4 Rozumienie przebiega w ten sposób, że najpierw dany jest pewien proces w świecie zewnętrznym (na przykład ruchy ciała), co do którego przyjmujemy, że jest on czynem. Na tej podstawie możemy zrekonstruować serię przeżyć, w jakich ukonstytuował się ten czyn dla działającego. Czynimy to przez przeniesienie się na miejsce działającego. „Projektujemy więc cel cudzego działania jako cel naszego własnego działania i wyobrażamy sobie przebieg naszego działania kierującego się tym projektem.”1'* Zachodzi coś w rodzaju „wymiany osób” (Personenvertauschung).
Oczywiście w takim ujęciu o żadnej bezpośredniości rozumienia nie ma mowy. Nigdy też nie ma pewności, że sens, który przypisaliśmy czyjemuś zachowaniu, choćby zbliża się do tego, który on sam mu nadał. Od
M Tamże, s. 149.
M Podobnie uważa M. Thcunissen: Der letzte von dialogischer Unmittelbarkeit im Fremdverstehen wird durch die voraus-gesetzte Feflexion auf die je eigenen F.rlebnisse vom alter ego ausgetrieben. Die „lebendige Intentionalitat’’ der umweltlich--sozialen Beziehung wird żur Intentionalitat der reflexiven Spiegelungen. M. Theunissen, Der Andcre, Berlin 1965, s. 412.
M Tamże, s. 148.
** .Tamże, 8. 158.
razu nasuwa się też pytanie, czym ta koncepcja miałaby się różnić od tych, jakie sformułowano w ramach logicznego pozytywizmu. Przecież mówi się tu niemal to samo — postrzegam tylko pewien proces w świecie „zewnętrznym”, natomiast „reszta”, „wewnętrzna strona” zachowania czy działania, jest przeniesieniem moich własnych przeżyć i „podsunięciem” ich pod obserwowane procesy, i to właśnie w pewnego rodzaju wnioskowaniu, a nie w akcie przedpredykatywnego doświadczenia, jak twierdził Schiitz powyżej.
A jednak różnica między teorią Schiitza a teoriami neopozytywistycznymi jest zasadnicza. Przede wszystkim jest on świadomy tego, iż sytuacja, którą tam uważa się za pierwotną i według której buduje się model rozumienia, jest jedynie granicznym, abstrakcyjnym przypadkiem. Jest to mianowicie sytuacja obserwacji innego człowieka bez uprzedniej wiedzy o nim oraz — co najważniejsze — bez porozumiewania się z nim.*4 Wtedy, i tylko wtedy, aby zrozumieć przeżycia i motywy obserwowanego człowieka, skazani jesteśmy na przeniesienie się w jego sytuację, bez możliwości jakiejkolwiek weryfikacji naszej interpretacji. Jeżeli nie porozumiewam się z drugim człowiekiem i „nic” o nim nie wiem, mogę o jego motywach wnioskować jedynie na podstawie rzeczywistego efektu jego działania. Czasami jednak dzięki swojemu poprzedniemu doświadczeniu dysponuję już gotową stałą zasadą określającą związek intencji i motywu (motywu „żeby” i motywu „ponieważ”, jak mówi Schiitz), którą mogę zastosować do obserwowanego zachowania. Przypadek ten odpowiada, z grubsza rzecz biorąc, temu, który opisuje Abel. Jeśli natomiast mam jakąś wiedzę na temat tego konkretnego alter ego, wiedzę, którą zdobyłem poprzednio, mogę z niej wyprowadzić motywy jego obecnych działań. Ale w każdym z tych przypadków bez komunikowania z drugim skazany jestem na swoje
•• Por. A. Schtitz, Der sinnhafie Aufbau..., s. 161—162.
137