nostek żyjących w jakimś społeczeństwie a prawdziwą strukturą i sposobem funkcjonowania tego społeczeństwa, na przekonaniu, iż istnieje stały rozdżwięk między samowiedzą jednostki i rzeczywistym sensem — celem, funkcją i rolą — jej działań społecznych. Idealizm „rozumiejących” nauk społecznych polega na tym, że traktują one historię jakby była ona wyłącznie historią idei, społeczeństwo redukują do kultury. Nawet gdy intersubiektywność bądź gra językowa zastępuje świadomość w jej funkcji nadawania sensu zachowaniom społecznym, nie udaje się przezwyciężyć owej jednostronności, ujawniającej się w pełni dopiero w’ówczas, gdy możemy operować takimi pojęciami teoretycznymi jak Marksowska fałszywa świadomość czy Freudowska nieświadomość. Dlatego też zdaniem Ha-bermasa socjologia rozumiejąca opiera się na trzech fikcyjnych założeniach: 1) przekonaniu o autonomii działającego podmiotu; 2) założeniu niezależności kultury od zewnętrznych determinacji; 3) przeświadczeniu o nieograniczonym zasięgu komunikacji.3
Cóż można odpowiedzieć na te argumenty? To mianowicie, że one same wynikają ze zbyt jednostronnej interpretacji myśli, które pojawiły się w debacie na temat rozumienia. Zarzuty te trafiają wprawdzie w słabe punkty niektórych z przedstawionych tu teorii, ale nie naruszają istoty rzeczy. Relatywizmu możemy uniknąć, gdyż filozoficzna hermeneutyka nauczyła nas. by rozumienie ujmować według modelu przekładu, rozmowy, a nie wedle modelu przeniesienia się w sytuację innego człowieka. Jeśli rozumienie nie jest po prostu odtworzeniem pierwotnego sensu, lecz procesem polegającym na włączeniu go w horyzont naszych własnych doświadczeń, to rozumienie i prawda zostają ze sobą powiązane. W samym rozumieniu tkwi zawsze element oceny prawdziwości tekstu lub wypowiedzi, etycznej słuszności postępowania itd. Nie musimy nawet przyjmować istnienia niezależnych od tradycji uniwersalnych i ponadhistorycznych kryteriów racjonalności, jak czyni to Habermas. Zarzut relatywizmu, choć w pewnej
* J. Habermas, Thcorte..., t. 2, s. 223—228.
mierze uzasadniony w odniesieniu do niektórych przedstawionych tu poglądów, nie jest zarzutem nie do odparcia.
Co do zarzutu drugiego możemy powiedzieć tyle, że gdy mówimy o rozumieniu, chodzi nam o ów typ nastawienia do świata, które w ogóle umożliwia pojawienie się w naszym polu widzenia ludzi jako działających osób, konwencji społecznych i instytucji. W perspektywie właściwej naukom przyrodniczym rzeczywistość społeczna znika. W tym sensie rozumienie jest niezbywalne dla każdej nauki społecznej i humanistycznej. Nie sądzę jednak, by wynikały z tego konsekwencje, o których pisze Habermas, nawet jeśli pozostaniemy w ramach socjologii rozumiejącej. Nie musimy bynajmniej przyjmować, iż podmiot jest całkowicie autonomiczny — oczywiście podlega on determinacjom, ich istota jest jednak inna niż determinacji w przyrodzie, nie musimy redukować społeczeństwa do kultury, gdyż Lebenswelt jest czymś więcej niż tylko kulturą.
Nie twierdziłem również, że działający ludzie zawsze, rozumieją sens własnych zachowań, przeciwnie — opierając się na wynikach, jakie przyniosły dociekania analizowanych przeze mnie autorów, pisałem o tym, że sens tego, co robimy z reguły wykracza poza naszą bezpośrednią świadomość. Ale totalna hermeneutyka podejrzenia może być słuszna jedynie w odniesieniu do niektórych zachowań, czynów i myśli; nie może się odnosić do wszystkich zachowań. Gdyby sens naszych zachowań był w ogóle nie związany z naszymi świadomymi motywami, pojęcie życia społecznego nie miałoby sensu. Tylko tam, gdzie istnieje możliwość wolności, można mówić o przymusie, tylko tam, gdzie możliwa jest świadomość, można mówić o fałszywej świadomości lub nieświadomości, tylko tam, gdzie w ogóle istnieje coś takiego jak zachowanie, może zachodzić rozbieżność między sensem zachowania a intencją. Żaden z filozofów, których poglądy przestawiałem w tej książce, nie był tak naiwny, by być „idealistą” w sensie przypisywanych mu przez krytyków.
Warto też zauważyć, że ci, którzy w swej krytyce rozumiejących nauk społecznych powołują się na psy-
235