Z Wisłą związanych było od wieków wiele zawodów
warszawiaków.
A więc przede wszystkim — rybacy. Zjawili się oni w Warszawie w zaraniu istnienia miasta. Jeszcze w okresie średniowiecza osiedlili się tuż za murami staromiejskimi i fosami nad samym brzegiem Wisły. Ulica, którą zabudowali drewnianymi domkami, nazywała się po łacinie Piscatoria (od wyrazu piscis — ryba) co spolszczono zrazu na Rybitwę, a potem na ulicę Rybaki. Najstarsze spisy ludności warszawskiej, zwane „ilustracjami**, mówią, że w roku 1569 było w niewielkiej wtedy Warszawie 86 rybaków. Cech rybaków był jednym z najstarszych cechów warszawskich. Miał swoje „przywileje**, a jego członków nazywano „braćmi — mistrzami”, Cech ten nosił nazwę konfraterni rybackiej.
Rybacy mieli nawet nazwiska takie jak: Dorsz, Wężyk, Czybłoto itp.
W czasach, gdy na Wiśle nie było jeszcze mostów, a nawet i potem, kiedy od roku 1573 Warszawa miała już swój pierwszy most wysokowodny, przeprawa rio prawy brzeg rzeki była możliwa tylko dzięki przewoźnikom. Przystań ich łodzi, zwanych wówczas „batami**, znajdowała się w tym miejscu, gdzie obecnie wchodzimy na most Poniatowskiego.
Przewoźnicy byli bardzo popularni w dawnej Warszawie. Nie zapomniał o nich i Jan Kochanowski i w cyklu jego fraszek „Na most warszawski**, napisanych po wzniesieniu pierwszego (oczywiście drewnianego) mostu na Wiśle, znajdujemy taką oto strofkę:
A ty śpij, przewoźniku, nie dbając na goście:
Byś i darmo chciał przewieźć, ja wolę po moście.
Prócz rybaków i przewoźników związani byli z Wisłą i skromniejsi od nich pracownicy — piaskarze. Zbierali oni na brzegach rzeki biały, czysty piasek, którym to. w dawnych czasach, gdy nie było jeszcze froterowanych posadzek, posypywano drewniane podłogi w mieszkaniach warszawskich.
Piaskarze roznosili ten piasek w workach po podwórkach kamienic, z okrzykiem:
— Piasku białego! Wiślanego!
Go! Go! Go!
Tych wszystkich ludzi żyjących z Wisły nazywała Warszawa „bracią nadwiślańską**.
Wisła dla wielu warszawiaków była źródłem różnych rozrywek i gier sportowych.
Jeszcze na początku wieku XIX, w krótkim okresie, gdy w Warszawie rządzili Prusacy, narodził się pierwszy związany z Wisłą klub, zwany z angielska Yacht Klub. Miał on swą siedzibę na prawym brzegu Wisły,.nie opodal Parku Praskiego i zajmował się wynajmowaniem łodzi na przejażdżki po rzece. Ow Yacht Klub przemienił się w sto lat później w roku 1905 w Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie.
Cała Warszawa podziwiała łodzie wypuszczane przez Towarzystwo na rzekę: członkowie załogi wiosłowali na łodzi o nazwie „Nimfa**, na sześciowiosło-wej „Mewie** i na wielu innych. Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie, mające w roku 1909 już 400 członków, urządzało regaty na Wiśle. Miało ono własną przystań, a w obrębie Warszawy własny dom przy ulicy Foksal nr 19. Dom ten spłonął w czasie powstania w roku 1944, ale go po wyzwoleniu odbudowano.
Wisła miała też wiele swoich świąt. Najważniejsze z nich, które utrzymało się po dziś dzień, to święto Wianków w czerwcową najkrótszą noc roku. W czasie tego śuńęta uczestnicy rzucają na wodę wianki z życzeniami: czyj wianek utrzyma się na powierzchni wody, tego życzenie będzie spełnione.
Do rozrywek związanych z Wisłą w lecie należały przejażdżki łodziami żaglowymi. Wyruszały one z przystani, znajdującej się u wylotu dzisiejszej alei Trzeciego Maja i udawały się na Saską Kępę, do Młocin, na Bielany, a także i dalej, na przykład do Płocka czy Puław.
Łodzie te miały na żaglach wypisane nazwy: „Sa-lamońska Extra (od nazwiska właściciela, którym był kierownik znanego wówczas w Warszawie cyrku — Salamoński), „Kurier Warszawski**, „Kurier Codzienny** (należące do wydawnictw tych dzienników), „Syrena**, „Kopernik** i inne.
Dopiero w połowie wieku XIX zjawiły się na Wiśle statki parowe. Do tego czasy, pływały po Wiśle, prócz wspomnianych statków żaglowych, lodzie, zwane ber-linkami, galarami, krypami, cyplami, a także tratwy.