I
się tu kwestią dopuszczalnej przed ogłoszeniem sta- . nowiska zespołu porcji „samokrytyki” i tym, kto na nią pozwala.) Ilustracje, można zaczerpnąć z pracy o urzędnikach państwowych:
„W takich komisjach (chodzi o posiedzenia Komisji Rady Ministrów) urzędnicy państwowi dzie-« lą się poglądami i swobodnie wyrażają w dyskusji własne opinie, nie pozostając jednak nigdy w jawnej opozycji do swego ministra. Możliwość wystąpienia takiej otwartej niezgody pojawia się bardzo rzadko, w istocie zaś nie powinna pojawić się w ogóle. W dziewięciu na dziesięć wypadków minister . i udający się z nim na posiedzenie komisji urzędnicy z góry godzą się co do stanowiska, jakie należy zająć, a ów dziesiąty, który nie zgadza się ze swym ministrem w jakiejś sprawie, nie uczestniczy w posiedzeniu, na którym omawia się ową kwestię.” 9
Kolejnej ilustracji dostarcza nowe studium na temat struktury władzy w małym mieście: f,.
„Kogoś, kto w jakimkolwiek stopniu jest zaan- " gażowany w działalność społeczności lokalnej, uderza raz po raz coś, co można byłoby nazwać ^zasadą jednomyślności*. Kiedy tylko przywódcy ustalą kierunki polityki, natychmiast zaczynają domagać się całkowitej zgodności opinii. Decyzje są na ogół podejmowane bez pośpiechu. Przed przystąpieniem do działania jest wystarczająco dużo czasu na przedyskutowanie, zwłaszcza przez przywódców, większości projektów. Tak jest z planami dotyczącymi spraw lokalnych. Po okresie dyskusji i ustaleniu «linii» przywołuje się zasadę jednomyślności. Na myślących inaczej wywiera się odpowiednie naciski i projekt wkracza w fazę realizacji.” 10
Jawna niezgoda w obliczu widzów wprowadza, jak zaznaczyłem, fałszywy ton. Łatwo zauważyć,
9 H. E. Dale, The Hlgher..., cyt. wyd., s. 141. ^
10 F. Hunter, Communlty Power Structure, Chapel Hlll > 1953, s. 181. Zob. także s. 118 1 s. 212.
że fałszowania w sensie dosłownym unika się z tych . samycłr powodów, co fałszywych tonów w sensie przenośnym; w obu wypadkach rzecz poleca na podtrzymywaniu definicji sytuacji. Ilustracje można zaczerpnąć z książeczki poświęconej problemom pracy zawodowego akompaniatora:
„Najbliższe ideału jest robienie podczas występu, zarówno przez śpiewaka, jak i akompaniatora, dokładnie tego, czego chce kompozytor, czasem jednak śpiewak będzie wymagał, by jego partner robił coś, co stoi w sprzeczności z zapisem kompozytora. Będzie on wymagać akcentu tam, gdzie go być nie powinno, będzie robić fermata tam gdzie nie potrzeba, będzie śpiewać rallentando, tam gdzie powinno'być tempo, będzie śpiewać forte, tam gdzie powinno być piano i będzie sentymentalny, podczas gdy nastrój wymaga nobilmente.
Lista możliwych różnic nie została, oczywiście, wyczerpana. Śpiewak będzie z ręką na sercu i łzami w oczach przysięgał, że jego celem jest zawsze wykonywać utwór dokładnie tak, jak go napisał kompozytor. Jest to bardzo niezręczna sytuacja. Jeśli będzie on śpiewać inaczej niż gra akompania-tor, powstanie chaos. Dyskusja może nie dać rezultatów. Co więc może zrobić akompaniator?
W czasie wykonywania utworu musi podążać za śpiewakiem, lecz po wykonaniu pozwólmy mu o tym zaponmieć...” 1
Wszelako jednomyślność często nie jest jedynym wymogiem zespołu. Wydaje się, że w powszechnym odczuciu najbardziej prawdziwymi i trwałymi rzeczami w życiu są te, co do których opisu jednostki ■ zgadzają się niezależnie od siebie. Jeżeli dwóch uczestników jakiegoś wydarzenia decyduje się być do końca uczciwymi w jego opisie, skłonni jesteśmy wierzyć, że stanowiska, jakie zajmą, będą
135
G. Moore, The UnashamcU Accompanłst, New York 1944, s. 60.