Witajcie łąki kaczeńcookie!
Wierzby płaczące nad nurtem czasu; Witaj jutrzenko w szkarłatnej szacie, Tkanej na krosnach łąk, pól i lasów.
Witajże siewco z rozpiętą dłonią,
Co idziesz z pługiem w poranek szary;
Witaj ma ziemio! Szeroka miła,
Co życiodajne przynosisz dary.
Witajcie sady! Kwieciste, miodne, Wiejskie zapłocia, bzy i jaśminy; Witaj kraino nadziei pełna W barwach koniczyn, gryk i łubinów.
Witaj Madonno na dróg rozstaju,
Co niesiesz uśmiech płaczącej Kasi;
Niechaj Ci śpiewa na Twoją chwałę W błękitnym chórze koncertmistrz ptasi.
Raz w leśnej głuszy, gdy zaszły zorze,
Ruch się rozpoczął wśród leśnych stworzeń. Zbiegły się dziki, sarny, daniele,
No i zajączków przybyło wiele.
Zjawił się jeleń z wielkim porożem I rudy lisek, co mieszka w norze. Nawet łoś stary z bagna przyczłapał I borsuk, co mu z brzucha łój kapał. Przyszły też jeże, wydry i kuny 1 innych zwierząt całe tabuny.
Przypełzły żmije i wąż eskulap,
Co sił ostatkiem skręcał się w bólach.
Jako ostatni zjawił się misio.
Wtem ryk potężny rozległ się w ciszy.
To miś oznajmił niedźwiedzim tonem, Że trzeba rychło tworzyć obronę.
Bo oto człowiek w zaborczym pędzie Niszczy i depcze przyrodę wszędzie.
Rzeki zatruwa, lasy wycina,
Więc cóż ma począć biedna zwierzyna.
Trzeba do sejmu, bo stan krytyczny,
A ów parlament demokratyczny.
Może tam mądre głowy obradzą I święty spokój zwierzynie dadzą.
By żyć wśród lasu jak w wolnym świecie,
Bo równe prawa dał Pan Bóg przecie.
Wtem ranek nastał, słońce się wzbiło,
A w leśnej głuszy znów smutno było.
Za płotem na warcie Już stoi bałwanek,
A dzieciom zakwitły Buziaki rumiane.
Zziębnięta ptaszyna Cichutko się żali Ni ziarnka już nie ma Ludziska nic dali.
Z komina dym bucha Pod niebem się snuje, Nad kuchnią matula Nam obiad gotuje.
W strumykach zaklęty Szept wiosny i lata.
Mkną sanie a dziadek Na wiwat tnie bata.