OBOJĘTNOŚĆ JOWIALSKIEGO WOBEC WNUCZKI XXI
Przypomnijmy sobie teraz problem zasygnalizowany przez przytoczone wyżej dwie sceny z aktu I: obojętność Jowialskiego w kwestii „postanowienia” wnuczki. Z tej obojętności robiono staruszkowi wielokrotnie poważny zarzut; dopiero Boy zwrócił uwagę, że sprawa i tu nie jest prosta. Wystarczy tylko przypomnieć sobie uświęconą przez dawny obyczaj tyranię rodziców i opiekunów wobec panien na wydaniu, by obojętność Jowialskiego okazała się budującą, wręcz wyjątkową na tle epoki tolerancją! Zdanie „Helusia nie dziecko, wie, co robi” można by wprawdzie — dodajmy od siebie — zinterpretować jako cyniczną a bezmyślną próbę pozbycia się odpowiedzialności, ale z oświadczeniem; „Od dawna zostawiłem Helusi zupełną wolą w wyborze męża” (akt IV, sc. 14) trudniej by już sobie przyszło radzić: wygląda ono na rezultat poważnych przemyśleń i brzmi rzeczywiście w sposób zdumiewająco nowoczesny.
Po tej samej linii krytycznej poszedł Pigoń, dorzucając do wywodów Żeleńskiego jeden jeszcze argument, który „aż dziw [że Boy pominął], bo tak jest wyraźny i tak wiele mówiący". Oto gdy. Ludmir ośmielił się napomknąć coś staruszkowi o zamiarze poślubienia Heleny, nie tając przy tym prawdy o swym ubóstwie i bardzo niepewnym pochodzeniu, „nad spodziewanie — jak mówi — nie znalazł w nim uprzedzeń tyczących się majątku i urodzenia". „Kilka jeszcze dni — oświadcza uszczęśliwiony — a śmiało o rękę Heleny będę mógł prosić" (akt IV, sc. 8).
Istotnie, zdumiewające! Do tego stopnia zdumiewające, że budzi się podejrzenie, iż Boy nie przypadkowo pominął ten argument; wyczuł, rasowy polemista, jego wyraźną obosieczność. No bo jakże?! Tolerancja tolerancją, brak przesądów brakiem przesądów,, ale oddawać wnuczkę człowiekowi właściwie nieznanemu, być może zwykłemu frantowi polującemu na sp8ry zapewne posag, wreszcie hoły-