Moi w\hitn\ poprzednik /askurhił sohic nieskończoną wdzięczność publiczności
b\ł dla mej wyiehnicnicm. jak oa/a dla wędrowca na pustyni. Jego dzieło !C'li w ogóle zaskakiwało, to t\lko w sposób łagodny i przyjemny, poprzez
sw i czając) kontrast. który jego wyważona maniera tworzyła dla ekspresyjnego hib pełnego zawiłości stylu. wypracowywanego przez ówczesną literaturę. Wyda.
wać się mogło, ze łatwość, jasność i prostota powróciły znowu na ziemię - a te boginie podobają się większości Natychmiast tez przypadł wszystkim do gustu ten ję^k. który można było smakować, nie zastanawiając się nad nim wiele uwod. cy pozorną naturalno^, ią. którego przejrzystość pozwalała czasemprze-śwityw ać jakiejś myśli ukrytej. ale me niezrozumiałej, przeciwnie, zawsze bardzo czytelnej i pokrzepiającej ł‘o mistrzowsku potrafił jedynie muskać najgłębsze idee i najbardziej zaw iłe problemy Nic ma w jego dziele mc. co za trzymałoby nasze spojrzenie, chyba ze ten cudowm brak jakiegokolwiek oporu10.
Trudno chyba gęściej usiać tekst przykrymi aluzjami i sugestia-mi. Dzieło France a jest u nim określane jako ..łagodne”, „przy. jemne”. ..odświeżające’ . ..wyważone”. „pełne prostoty”, a więc epitetami, których kryty ka liier.uk i nie uznaje za pochlebne. Co
gorszą
- i to jest najcięższy cios d/teło I rance a powinno się po
wszystkim
stu, gdyż wszelkie idee są w mm zaledwie ..muśnięte ’. Tę ostatnią pochwalę Yalery rozwija dalej:
Cóż może być wspanialszego mz to rozkoszne -tmlzrnie zrozumiałości,dzięki któremu mamy poczucie, zc stajemy się *r» >. a. na K*catsi lx-z najmniejsze go wysiłku. że oddajemy się przyjcmiKiści bez ocipu ma. zc rozumiemy, nie wy-siłając uwagi, że podziwiamy spektakl, nic /.ipl.um vzv za ('•ilct.
Błogosławieni pisarze, którzy zdejmują z nas >. czar my--lenia. którzy lekko i od niechcenia tkają migotliwą zasłonę przy ■-t.ini.ij.jt., «. .ile skomplikowanie świata .
Tekst Valery’ego w istocie nic jest wię«. hołdem, lecz zbiorem impertynencji. A wydaje się tym hardziej okrutny i niesprawiedliwy, żc jest bardzo niekonkretny, jak gdyby pisarz chciał wywołać wrażenie, iż nie zm/ył się do przeczytania książek France^ - byłoby to bowiem wbrew opinii, jaką ma na ich temat Nie tylko nic pada w całej mowic ani jeden konkretny tytuł, lecz także rozważania te w żadnym momencie nic stają się bardziej 1 2
rzeczowe i nic pojawia się nawet aluzja do jakiejkolwiek książki France’a.
Co więcej, Valery ani razu nie wymienia nazwiska tego, którego fotel w Akademii zamierza zająć. Mówi o nim, używając skomplikowanych omówień lub sugeruje, o kogo chodzi, posługując się grą homonimów, na przykład wspomina, że taki pisarz „mógłby zaistnieć tylko we Francji, od której wziął nawet nazwisko”3.
Usilne zabiegi Valery’ego, by nie powstał nawet cień podejrzenia, że mógł czytać cokolwiek France a, nie pozostają zapewne bez związku z głównym zarzutem, jaki wysuwał on pod adresem swojego poprzednika - Anatole France za dużo czytał. Valćry nazywa go „nieumiarkowanym czytaezem "1' (co w jego ustach brzmi jak obelga) i twierdzi, że bvl to człowiek, który -w przeciwieństwie do swego następcy w Akademii - zabłąkał się pośród książek:
Doprawdy, Panowie, nic wiem, jak można zachować odwagę w sercu na myśl o wielkiej obfitości piśmiennictw a, którego wciąż przybywa na całym święcie. Cóż jest dla umysłu ludzkiego bardziej zawrotne, cóż bardziej onieśmielające niż widok pokrytych miedzią i złotem ścian wielkiej biblioteki, cóż może być straszliwszego mz mysi o tych /w.tłach usypanych z tomów, o t\ch mieliznach wytworów ludzkiego ducha naw trstwlajacych się wzdluz brzegów rzeki, o t\ch milionach woluminów i bios/ui przycumowanych nad brzegami Sekwany, o tych intelektualnych odpadaih roi cuconych przez nurt czasu. któr\ nieustannie oczyszcza sic z nich i z naszych mvsliłV
W wyniku tego n;ul nu to u lektur 1 rance utracił oryginalność.
# w c
To właśnie, zdaniem \.dery ego, jest największe zagrożenie, takie niesie ze sobą dla pism/a e.Manie - czynność ta zmusza go do podporządkowania się innym:
Panowie, w waszym uczonym i wyr.thnow.inym koledze ta mnogość i obfitość mc budziła żadnego niepokoju IM naprawdę silny i mc musiał unikać czytania, by uchronić się przed mdłościami i stalystyc* n\m zawrotem Nkt crut s ę
: Tamże, ł 722.
Tamże.
12 Tamże. s. 72^
13 Tamże, s 727
14 Tamże, s 730