swobodn
się ku końcowi, do którego dociera lub nie. Może też mieć rakter okrężny - czytelnik nie decyduje się na uporządkuj5
e wędruje po tekście, czasem zaczyń od końca. Żadna z tych metod nie oznacza bynajmniej den' cjonowania dzieła. Są to po prostu dwa spośród wielu różJ, rodzajów relacji, jakie mogą zachodzić między książką a c?,i nikiem, nie świadczące nijak o jego opinii na jej temat.
laka metoda obcowania z literaturą ma wiele zalet, z który najważniejsza dla naszych rozważań polega na tym, że rozbij,
• • • “ , J | TO
ona wyraźny podział na czytanie i nie-czytanie, a wlaśck
rozmywać
raźnie zakreślone kontury. Na przykład do jakiej kategoriizat czyć sytuację, w której jakaś osoba poświęciła ileś czasu książce
może nawet całe godziny, ale nie przeczytała jej od początkuj końca? Czy gdyby przyszło jej wypowiadać się o niej, możnatu uznać, że mówi o książce, której nic czytała? Identyczne pyta. nie nasuwa się, jeśli ktoś -jak bibliotekarz Musila — woli nieza-głębiąc się w poszczególne książki, lecz pozostawać napeiyfe. riach ich świata. Można się zastanawiać, kto jest lepszym czytelnikiem - ten, kto czyta książki dogłębnie, lecz nie potrafi icb usytuować, czy ten, kto w żadną nic daje się wciągnąć bez reszty, ale ma rozeznanie we wszystkich.
Jak widać, ciężko precyzyjnie ustalić, czym jest nie-czytanie,
zwi
rozwazan najczęściej, przynajmniej w wypadku książek, które stanowił trzon naszej kultury, zatrzymujemy się w przestrzeni pośredniej
zazw\ czaj bardzo trudno powiedzieć, czy czytaliśmy daną książkę,czj
me.
Valery, podobnie jak Musil, zachęca do myślenia raczej o wspólnej bibliotece niż o jej pojedynczych elementach. Dla prawdziwego czytelnika, który wiele rozmyśla nad literaturą, li-
czy się nie ta czy inna książka, ale one wszystkie jako całość. Skupienie całej uwagi na jednej z nich niesie ze sobą ryzyko utracenia z oczu tej całości oraz tego, co w pojedynczej książce stanowi część o wiele rozleglejszej struktury i pozwala pojąć jej głębię.
Valery chce, żebyśmy się posunęli nieco dalej i przyjęli taką postawę wobec każdej książki, żebyśmy starali się objąć ją spojrzeniem bardziej uogólniającym, a więc patrzyli na nią z tego miejsca, z którego rozpościera się widok na całość literatury. Wymaga to ogromnej czujności, trzeba bowiem nieustannie uważać, by nie stracić z oczu punktu, w którym przecinają się te dwie perspektywy, a więc nieustannie utrzymywać rozsądny dystans wobec książki - tylko to bowiem pozwoli pojąć jej prawdziwe znaczenie.