Ks Bogdan Kordu
W Krakowie stała się rzecz niesłychana. Sąd orzekł, że kat. Kościołowi nie wolno wybrać sobie jakiejś bogatej świeckiej organizacji, aby zabrać jej majątek! Wielebni uznali, że nie warto użerać się z lokalnymi kauzyperdami i załatwiają sprawę na szczeblu politycznym...
Postanowienie
3n» 3 S»X*T>
Sąe Om n-wo—ft' waataa w K-w-oi ■■
Wyozwt XI Ooapodanzr Kopnego twąmm Sąpotngo Pmmodacsącr S8B
Prcto-wttt*’. jtoortc*
porezpcztwrw na poewtnem ■»» awoy®
m en u 29KUOO*
■prawy i uczydz per, zo*M*a>» 9lww«zvvwr* Oom tioartor i A*cwd*ecsrr iczwio—m*) 0 wri-ngWnw Z <rWowtgc Genom* pn
[ioWwwwf
odrzucić poattnowkpN
KzafcowwiMt z ant* 1ł t0»07r mylne narwana apelacją od MJMtft.
Btny, o czym rozmawiano naprawdę. gŁ: - Oczywiście, nie obyło się bez ią-pd majątkowych, aczkolwiek nic dotyczyły bezpośrednio kasy państwo-Biskupom chodziło o „jakiś pomni IU sądy” utrudniające im fpcaąęac władzy nad organizacjami, laire uchodziły podobno kiedyś za Sośćadns a po 1989 roku reaktywo-fcah twoją działalność, rejestrując się ac jako Judoetoc". lecz Jcato-Jfckk’. co czyni je niezależnymi od *fcćry hierarchów . Problem polega h tym. że organizacje te odzyskały po wojnie dobra i nie | nani podzielić z biskupami, skazano konkretnie na przypadek aKhkfiecezji krakowskiej, gdzie kar* rhnai Dziwisz nie może przebić się yncz prawne zapory, a tamtejsze sąśt utrudniają mu przejęcie wie-IwilHinowTgri majątku stowarzy-stś. aznawanydb przez krakerasła Koral a swoje — odstania kulisy obiad star informator.
Dowkdaeliśray się ponadto, że pteym 2 owycb smakowitych kąsków lied^gdk się kardynałowi połknąć.
katolickie - ale też jak najbar-fc*? świeckie - Stowarzyszenie „Dom
Zbyszewskiego (1907 r.) organizacja działała dalej, ale różnorodne kłopoty sprawiły, że jej wierzące władze zapragnęły mieć za sobą wsparcie duchowe. Poprosiły samego księcia pana - ówczesnego metropolitę krakowskiego kard. Adama Sapiehę - o honorowy -protektorat" oraz -opiekę duchową", na cb Mętarnokrwisy purpurat wyraził w 1925 r. zgodę, a jego następcy ów stan rzeczy sdą tradycji podtrzymywaŁ Co okaże się współcześnie istotne; na tekście statutu Stow arzyszenia -protektor" umieścił dopisek, że zatwierdza przedłożony mu kwit, a -Domowi Rodzinnemu- „przystąpią wszelkie prawa i przywileje organizacji kośad-nej~. Jego Walne Zgromadzenie doznało jednak wówczas jakiegoś cudownego olśnienia i nie przyjęło tej deklaracji formalnie do wiadomości (podobnie zresztą, jak i władze państwowe), przez co Stowarzyszenie pozostało organizacją świecką.
Przetrwało okupację, ale Bolesława Bieruta - już nie W czerwcu 1949 roku „Dom Rodzinny” został rozwiązany, a jego Zakłady Szkolne im. św. Rodziny - upaństwowione. W 1989 r. byli członkowie zarządu reaktywowali Stowarzyszenie, które rok później - prawomocnym orzeczeniem Sądu Wojewódzkiego w Krakowie -uzyskało osobowość cywilnoprawną i wkrótce: cały, już kiitaidztesięriomUionowy majątek Stowarzyszenia. Na zasadzie: katolickie, czyli nasze. Jego władze stanęły jednak okoniem i pokazały wielebnym, gdzie się zgina dziób pingwina...
© © ©
„Z dniem dzisiejszym zawieszam wszystkie władze i organy Stowarzy szenia -Dom Rodzinny i ustanawiam pełnomocnika w- osobie ks. kanonika Bogdana KorduIL który w moim imieniu przejściowo będzie wykonywał zarząd Stowarzyszenia'-czytamy w specjalnym dekrecie kardynała .protektora” Dziwisza z 21 czerwca 2006 r. Powód? „Działalność stowarzyszenia, a przynajmniej niektóre aspekty jego aktualnego funkcjonowania, mimo widu podejmowanych dotychczas prób uregulowania sytuacji, obracają się na szkodę dyscypliny koiddnej i powodują zgorszenie wiernych" - stwierdził zupełnie bezpodstawnie metropolita, żądając natychmiastowego wydania wszystkich kluczy do „Domu Rodzinnego” oraz zgromadzonych tam dokumentów.
Stowarzyszenie grzecznie odmówiło. zwracąjąc kardynałowi uwagę, żeby nieco miarkował się w zapędach, bo jego władza świeckiej (choć z nazwy katolickiej) organizacji nie obejmuje, na co;
© ks. Kordula, będący również. dyrektorem archidiecezjalnego Caritasu, zdołał nakłonić
Rodzinnego" poprzez wykreślenie go z Krajowego Rejestru Sądowego. „Stowarzyszenie, jako organizacja kościelna. nie może figurować w Rejestrze, bowiem nic zezwala na to ustawa o stosunku państwa do Kościoła katolickiego” - twierdzili ludzie kard. Dziwisza. Przekonywali, że wszystko. co działo się przed dniem 4 lutego 1925 r. jest nieważne, bo przecież kard. Sapieha dopiero wówczas wydał dekret o erygowaniu organizacji i nadaniu jej statusu „kościelnej". Nie przewidzieli, ze znajdzie się w sądzie człowiek na tyle odważny, by odwalić nadęte oświadczenia niepoparte żadnymi materialnymi dowodami: „Zdaniem Sądu, świeckiego charakteru stowarzyszenia, jakie miało ano od momentu powstania, nie mógł zmienić dekret doczesnego MesropaBzy Krukowskiego z 1925 r. Sie można bowiem przyjąć za wywołującą jakiekolwiek skutki prawne jednostronnej decyzji władz kościelnych, przy braku akceptacji ze strony organizacji świeckiej. Przyjęcie odmiennego stanowiska pmwadńloby do konkhzzji, że władze
ten kwit? — zapytał zdziwiony sąd „My go nic mamy, ale idziemy o zakład, że Stowarzyszenie gdzieś go za-bunkrowalo” - odparta kuria. „Dowody!" - zażądał sąd.
Dali pismo z taką oto pokrętną logiką: „ Wskazuje na to przede wszystkim treść protokołu Walnego Zgromadzana z 1 lipca 1924 r., podczas któ-r rego członkowie Stowarzyszenia •Dam Rodzinny« jednomyślnie opowtedzidi się za przyjęciem protektoratu Biskupa Krakowskiego, czym przyznaB mu możliwość daleko idącej ingerencji w sprawy Stowarzyszenia".
Posiedzenia w podobnych sprawach odbywają się w trybie niejawnym. I całe dla kard. Dziwisza szczęście. bo publiczność zapewne rżałaby ze śmiechu _na szkodę dyscypliny kościelnej i powodując zgorszenie”. Aby go umknąć, przerzucili temat na szczebel polityczny.
Idąc wszakże dziej tokiem kośdef-nego rozumowania, aż arach pomyśleć. czvm mogą w przyszłości skutkować jak— że modne dzisiaj „zawierzenia", „odda-
nawnniffce CZY OK JMTDBDSKJC _
ANNA TARCZYŃSKA