216
Gra1* z ukrytym znaczeniem słowa często tworzy figurę zwaną) di a fora/ (hib disłinctio), która polega na użyciu słów o identycznym brzmi en i u i pozornie identycznyntf znaczeniu, jak np. we fraszce Sienkiewicza:
Umarła guwernantka, jest w niebie.
Jak zwykle wziął ją pan do siebie.
Ta diafora spokrewniona jest z homogramem, ponieważ dwuznaczność domyślną w tekście wygłoszonym rozstrzyga lub może rozwiązać zapis: „wziął ją Pan” lub „wziął ją pan”.
Diafora może być użyta w dialogu jak skuteczny środek polemiczny; ta (- odmiana nazywa się nieraz ^ntanaklasis^ polega na użyciu tego samego słowa w replice, tj. na pozornej zgodzie z przeciwnikiem. Wedle tej zasady zbudowany jest wiersz Mickiewicza Zaloty, w którym mamy wprawdzie nie dialog, lecz takiego dialogu ślad i pamięć:
Póki córeczki opiewałem wdzięki,
Mamusia słucha, stryj czyta;
Lecz skórom westchnął do serca i ręki.
Ja słucham, cały dom pyta.
Mama o wioskach i o duszach gada.
Pan stryj o rangach, dochodach,
A pokojowa służącego bada
0 mych w kochaniu przygodach.
Mamo, stryjaszku! Jedną ja duszę
1 na Parnasie mam włości;
Dochodów piórem dorabiać muszę,
A ranga u potomności.
Czym dawniej kochał? Ciekawość jałowa!
Czy kochać mogę? Dowiodę;
Porzuć lokąja, kotko pokojowa,
Preydi w wieczór na mą gospodę.
[Antanakłasiśjpochodzi tu z dwuznaczności 1° słowa „ranga” (— stopień urzędnika oraz miejsce w pewnej nieformalnej hierarchii) i 2° słowa „dusza” (~ panszezyzniany chłop oraz niematerialna część ludzkiego indywiduum), i Pokrewną figurą jest polyptotott. który polega na powtórzeniu tego
samego słowa, o bardzo zbliżonym znaczeniu, w innej formie gramatycznej' — np. „człowiek człowiekowi wilkiem" czy „Wiosną niech wiosnę, nie Polskę zobaczę” (Lechoń).
Na skraju figur przez rozluźnienie znajdziemy figurę zwaną/paTecliesis; jest to powtórzenie w bliskim sąsiedztwie dwu słów o zupełnie innym' • znaczeniu, alepodobnym, całkiem zresztą przypadkowym,* brzmieniu — np. „urbi et orbi”, których współzestawienie jest jednak uzasadnione pozajęzyko-wymi okolicznościami.
Osobną grupę (A^), ale nie autonomiczną, przeciwnie — związaną z innymi
14 Pojęcie gry stów i pojęcie paronomazji nie pokrywają się, ale mają rozległy wspólny obszar rfuźący dowcipowi (zob. D. Buttler, Polski dowcip językowy. Warszawa 1968).
figurami, stanowi tzw. cottgeries czyli nagromadzenie (nieraz zwane accumula-tio), które polega na wielokrotnym j&vft$i7»niu tego samego słowa albo słów bliskoznacznych^ spełniających podobną funkcję lub podobnie brzmiących. Nagromadzenie trudno usystematyzować, ale nie dlatego, że nie da się w ten obszar wprowadzić niejakiego porządku, ale dlatego, że jest to obszar w gruncie rzeczy pograniczny; anafora, jeśli wystąpi więcej niż dwa — trzy razy, daje w efekcie congeries, podobnie khmaks, który nie musi ograniczać się do trzech tylko stopni.
Jeśli rozpatrujemy congeries osobno, to dlatego, że samo powtarzanie bez względu na porządek bywa celnym środkiem w polemice, stosowanym jako wyraz oburzenia, bardziej niż jako chłodny argument.
Przypisywany Franciszkowi Zabłockiemu, napisany w czasie obrad Sejmu Wielkiego i kolportowany jako pismo ulotne wiersz pt. Do Jezierskiego kasztelana, odgrażającego palcem na rękę piszącego paszkwile zbudowany jest na zasadzie wielokrotnego powtarzania słowa „błazen”, wkomponowanego w styl ody, skierowanej do „ręki” (piszącej paszkwile właśnie):
Ręko moja! stępione pióro twoje zatnij A błazna Jezierskiego dokończ rys ostatni.
Błaźnie! czy to nie w wolnym kraju żyjem, blaźnie,
Żeby ci prawdy mówić nie można wyraźnie?
I jak śmiesz, błaźnie, palcem ręce straszyć czyje.
Ody już naród na twoją wyrok pisze szyję?
Błaźnie! to ty żyć możesz pod plamą nieczystą.
Dla wszystkich ludzi oszust, sobie egoistą [...]?
Błaźnie! to tobie wolno (błażnieś wart kagańca)
Naszego, ty psie stary, kąsać pomazańca (...J?
To tobie wolno, błaźnie, błazna z błaznów plemię,
Bluźnić Bogu, lżyć króla, zdradzać swoją ziemię?
A ręce cnotliwego za uczciwe pióro Masz zuchwale odgrażać palem i torturą?
Hola, błaźnie! ta ręka. Bóg moja nadzieja.
Skoro nie twoja, zatem nie ręka złodzieja.
Wkrótce d taki, błaźnie, nagrobek napiszę:
„Jak żyłem, tak umieram, jak kradłem, tak wiszę’*1'’.
W całym wierszu liczącym 44 wersy słowo „błazen” powtarza się 16 razy, z czego 3 razy tworzy polyptoton („błaźnie, błazna z błaznów...”).
Jak figury przez adiekcję bliskie są pleonazmu, tak figury przez detrakcję spokrewnione są z jplipfgT którą można traktować jako zwykły błąd, jako zjawisko gramatycznie obligatoryjne i jako figurę (jedyną zresztą) działu „detrakcja przez zawieszenie” (suspendium). O błędzie jako zbyt oczywistym nie warto mówić, trzeba się jednak chwilę zatrzymać przy elipsie koniecznej. W zdaniu ,ja przyjdę we wtorek, a ty w piątek” w drugim członie zostało opuszczone orzeczenie, w czym nie tylko nie ma żadnego uchybienia, ale przeciwnie — powtórzenie czasownika (,Ja przyjdę we wtorek, a ty przyjdziesz
11 F. Zabłocki, Pisma, wyd. B. Erzcpki, Poznań 1907, s. 212—214.