traktując, jak pisarz traktuje opór języka, opór materiału.
W tym sensie właśnie to „życie” jest także „dziełem”: jest przecie świadomie tworzoną konstrukcją, której kształt ostateczny stanowi wypadkową przemyślanych zamiarów i wolnego wyboru z jednej strony, a z drugiej — narzuconych okoliczności zewnętrznych, niezależnych od woli jednostki i — równie niezależnych od tej woli, choć wewnętrznych, nacisków sfery nieświadomego. „Biografia pisarza polskiego, autora powieści historycznych”, jest w życiu Teodora Parnickiego tym tekstem kultury, który wymaga interpretacji tak samo jak jego teksty literackie i który tym się różni od wielu tekstów kultury jemu podobnych, że był tworzony, jak się wydaje, z wyjątkową świadomością i konsekwencją i, co może nawet ważniejsze, jest przez samego pisarza opowiadany z takim właśnie wyborem faktów.
Parnicki bowiem przedstawia czytelnikowi swoją biografię i genealogię, sięgającą co najmniej dwa pokolenia wstecz, nie tylko w powieściach. Szereg rozmów z pisarzem publikowanych w prasie literackiej podczas jego dwukrotnych wizyt w kraju, a zwłaszcza po powrocie na stałe, szkicuje tę właśnie wersję, którą próbowaliśmy zrekonstruować powyżej. Jest to jednak wersja zawierająca zaledwie połowę danych, dopóki nie dopiszemy do niej drugiego wątku: biografii i genealogii intelektualnej.
Parnicki wydaje się żyć znacznie bardziej w świecie książek niż w świecie ludzi.
Mówiąc paradoksalnie, to nie literatura istnieje po to, by opisywać świat, lecz świat istnieje po to, by literatura mogła go opisywać.
0 swoim stosunku do literatury, do książek Parnicki mówi właśnie w kategoriach biografii i genealogii. Ustala swój duchowy rodowód, „drzewo genealogiczne”, mówiąc o rodzicach
1 przodkach, o dziedzictwie. Zapytany o stosunek do tradycji gatunku literackiego, jaki uprawia, odpowiada:
„Ostatecznie wszyscy mamy rodziców, a nawet jeśli straciliśmy rodziców w bardzo wczesnym dzieciństwie, to mamy rodziców przybranych, czyli opiekunów. Gdy wyrastamy — pojęcia i poglądy [...], które w nas rodzice wpajają, nieraz jesteśmy skłonni — i wydaje mi się, że jest to rzecz słuszna i normalna — odrzucić, ale przecież kształtują nas właśnie rodzice lub opiekunowie. Wydaje mi się, że w tym tkwi cała sprawa mojego stosunku do dziedzictwa i do tradycji waltersoottowskiej, sienkiewiczowskiej i innych.”
A zapytany o źródła inspiracji:
„Są ludzie, którzy spędzają czas, gdy się starzeją, na studiowaniu dziejów swych przodków. Otóż mniej więcej w tym sensie ja lubię wracać do pierwszych angielskich powieściopisarzy XVIII wieku: do Richardsona, Fieldinga i Sternem — to są bardzo dalecy przodkowie, od których się odeszło, ale z wielkim sentymentem
17
2 Parnicki