na wygaśnie do Tojlecjł. Czytelnik, nety j„ ni# towsrzyszy Iwanowi w jego awanturnic wyprawi#, czytelnik podróżuje tylko po ki t#ch zapisu Iwanowych przygód, bada owj zapisu Wlarogodność, tropi tożsamość auto i usiłuje dociec jego ukrytych intencji. Fraj manty tekstu Iwenowego, pisanego w Toltecj] obrastają komentarzami, glosami i dopiskami nl marginesie. Wylania się z nich Iwen przypomi nający charakterem, umysłowością i wreszcif losem Leptyneu, Chozroeaa, Stanisława; czlJ wiek żyjący w kwieci# stworzonym przez wlasl nq wybujałą wyobraźnię, owładnięty jedyną namiętnością, patrzący na kwiat poprzez własne złudzenia, wyhodowane z uraz, krzywd i zawiści będących udziałem bękarta. Osobisty! los Iwena jest tak jak i los Stanisława wpląta-| ny w wielkie sprawy możnych. Walka o za-1 władnięcie Toltecją jest grą o wielką stawkę, 1 to w perspektywie najhardziej doczesnej, ziemskiej — w wymiarze złota i władzy, w wymiarze ubóstwa i buntu. Nadszedł już bowiem czas historycznego odkrycia Ameryki: żeglarz Krzysztof Colon pokazał drogę, która odtąd będzie dostępna już nie tylko dla wtajemniczonych, ale dla każdego dość majętnego, by zakupić okręty i działa.
Znana z historiografii interpretacja ekonomicznych celów i efektów wypraw Kolumba, a następnie Corteza, oraz interpretacja politycznego charakteru konkwisty uzyskuje w powieści Parnickiego osobliwe zabarwienie dzięki
włączeniu tych faktów historycznych w dąg nowobaśnlowe] mitologii Atlantydy i poszukiwała Graala, w nowobaśniową dialektykę wal-y maluczkich z wielmożami. Historiozoficzna interpretacja odkrycia i podboju Ameryki, którą przynosi drugi tom Nowej bcM, streszcza fliq w wykładni zaczerpniętego z Biblii tytułu. Marzeniem mieszańców, nowochrzczeńców i I kartów — wszystkich wydziedziczonych i krzywdzonych przez los — jest dotarcie Atlantydy i założenie tam, wespół z Atlantami! (którzy staliby się wówczas także nowo-chrzczeńcami), wielkiego i szczęśliwego królestwa, niedostępnego wielmożom.
Trwa jeszcze czas siania nadziei na takie królestwo. Kiedy miałby nadejść czas zbierania? Iwen sądzi, że już — i że trzeba to uczynić choćby przemocą. Potrzebne mu są tylko okręty i działa. Ale wybór takiej drogi jest już zdradą sprawy maluczkich, bo to wielmoże chcą iść do Atlantów z mieczem, krzyż niosąc tylko na jego głowni. Dlatego Iwen nie dostanie od rodziny de Santa Maria ani dział, ani okrętów. Biskup Paweł de Santa Maria, nowochrzczrniec z rodziny żydowskiej, chciałby nawrócić Atlantów tylko krzyżem i „słowem ognistym”, ale Iwen wybucha śmiechem, czytając o tym naiwnym marzeniu. I syn biskupa Pawia, też nowochrzczeniec i też biskup, Alfons de Santa Maria, przyznaje Iwenowi rację, ale także nie da mu dział i okrętów. Ma inną odpowiedź: nie pora jeszcze jechać do Atlantów, za wrze-