16
POLICJA
ciałem, własnym pogrzebem? To, co pan mówi, jest tylko potwierdzeniem przeczuwanego przeze mnie faktu, że w kraju panuje jak najszersza tolerancja, także w zakresie przekonań religijnych^! Naczelnik Policji — Teeek...
WIĘZIEŃ — A weźmy kulturę, sztukę. Ile to razy przechadzam się tam i z powrotem, raczej wzdłuż aniżeli wszerz, bo, jak pan wie, cela jest prostokątna — i entuzjazmuję się.
Naczelnik Policji — No tak, nie da się zaprzeczyć.^
Więzień — A widzi pan.
Naczelnik POLICJI — Jestem na służbie i nie mogę ułatwiać sobie zadania. To jest, nie mogę przyjąć waszego przełomu zbyt pochopnie. Przedtem muszę sumiennie zbadać, czy nie macie jeszcze jakichś wahań czy wątpliwości. Czy wy na wszystko nie patrzycie trochę przez różowe okulary? Nie można na przykład pomijać, w całokształcie życia gospodarczego, różnych specjalnych zjawisk, jak na przykład — kolejnictwo.
Więzień — Nawet najbardziej zagorzały wróg naszej struktury państwowej nie może zaprzeczyć, że kolej, jako zjawisko, u nas istnieje.
Pauza Naczelnik i Więzień patrzą na siebie. Naczelnik wstaje, wychodzi zza biurka i przechadza się w milczeniu. Kroki tam i z powrotem. Przystaje. Patrzy przez chwilę na portrety Infanta i Jego Wuja Regenta. Więzień patrzy wciąż za nim, jak na piłeczkę w ping-pongu.)
Naczelnik Policji — No, a od tej strony... (wskazuje portrety) Nigdy nie mieliście żadnych jakichś takich myśli... (zniecierpliwiony) No! Wiecie!
Więzień — Nie rozumiem, panie naczelniku.
Naczelnik Policji (zirytowany) — Doprawdy, kiedy rozmawia się z wami w tej chwili, ma się wrażenie, że rzuciliście obarzanek na generała, a nie bombę. Czy nigdy nie przyszło wam do głowy, źe (wstaje na baczność) nasz Regent, Wuj naszego Infanta (staje na spocznij) jest kretyn?
WIĘZIEŃ (wstając z oburzeniem) — Panie naczelniku!
NACZELNIK Policji <hamując się) — No dobrze, już dobrze! Oczywiście, źe nie jest, (chodzi dalej tam i z powrotem) To
POLICJA
17
byłoby, co się tyczy jego umysłu. Ale przyznacie, że nawet najtęższe głowy mogą mieć swoje słabostki — poniżej, to znaczy w sferze przyzwyczajeń, upodobań.
Staje, wpatruje się w Więźnia, mruga do niego. Więzień nie reaguje. Naczelnik podchodzi bliżej, mruga raz jeszcze, bardzo znacząco, podkreślająco, razem z ruchem całej głowy, a nawet szyi, jakby chciał w Więźnia rzucić okiem. Więzień ogląda się, jakby to mrugnięcie było skierowane nie do niego, ale do kogoś z tyłu. Pauza.
WIĘZIEŃ — Dlaczego pan mruga do mnie, panie naczelniku?
NACZELNIK POLICJI (gwałtownie rozpinając kołnierz munduru) — Wstydzilibyście się! Wy, stary spiskowiec, zadajecie mi takie pytania!
Więzień — Ależ to jest właśnie ten wychowawczy wpływ więzienia, o którym pan wspominał. Daję słowo, po prostu zapomniałem, co by mogło oznaczać takie mruganie. Czyżby jakieś aluzje? Czyżby coś zasmucającego w związku z osobą naszego Infanta i Jego Wuja Regenta? Mów pan, na litość boską!
Naczelnik Policji — A więc to nie wy myślicie, że nasz Wuj Regent to stary zboczeniec?
Więzień — On? Ten czysty starzec?!
Naczelnik Policji (znowu zaczyna chodzić po pokoju) — Dobrze więc, bardzo dobrze... (zatrzymuje się) W imieniu Komendy Głównej gratuluję wam rozwoju, (wyciąga rękę, którą Więzień przyjmuje) Ale nie poddawajmy się zbyt pochopnej radości z tego powodu. Dotyczy to zarówno was, w którym zachodzi przełom, miejmy nadzieję prawdziwy — jak i mnie, który nie powinienem zbyt nieostrożnie temu dowierzać. Więc powiadacie, że nie myślicie, że Wuj Regent to to, co rozumiecie. Ale psychologia uczy nas, że czasem człowiekowi wydaje się, że nie myśli, ale w rzeczywistości myśli. Co wy na to?
WIĘZIEŃ — Pan naczelnik ma rację. Ale otóż to właśnie. Czasem wydaje nam się, źe myślimy, że nie myślimy, ale myślimy — podczas gdy naprawdę to nie myślimy. Myśl to potęga, panie naczelniku.
NACZELNIK (sentencjonalnie, surowo, podejrzliwie i badawczo) — Ale tylko w służbie człowieka.