Naczelnik Policji — Po raz ostatni...
Adiutant — No? No?
Circa.
SIERŻANT (walczy ze sobą. Wreszcie z ciężkim westchnieniem wyrzeczenia) — Nie, nie mogę.
Odprężenie.
Naczelnik Policji — Chyba to wystarczy, panie generale.
GENERAŁ — Prawdę mówiąc, zaczynam się dziwić, dlaczego pan utrudnia śledztwo.
Naczelnik Policji — Ja utrudniam śledztwo? Ja? |
Generał — Tak mi się wydaje. Czy panu zależy na tym, żeby temu człowiekowi niczego nie udowodniono?
Naczelnik Policji — Ja protestuję...
Generał — Przecież wyraźnie przeszkadza pan adiutantowi w ostatecznym zdemaskowaniu przestępcy, w obnażeniu całej jego nikczemności. Ostrzegam, że czuję się w obowiązku porozmawiać o tym pańskim stanowisku z Regentem, Wujem naszego Infanta. (wstają)
Naczelnik Policji — A ja ze swej strony pragnę oświadczyć jego ekscelencji, że jako szef policji posiadam odpowiednie środki, aby wykazać jego ekscelencji nieopłacalność tego rodzaju wystąpień.
General — Pan mi grozi?
Naczelnik Policji — Nie ośmieliłbym się, panie generale. Stwierdzam jedynie, co najmniej urny wam ręce i nie będę ponosił odpowiedzialności za dalszy rozwój wypadków.
General — Ależ bardzo dobrze. Wracajmy do naszego przesłuchania.
Adiutant — Czy mogę prosić o oddalenie więźnia na chwilę?
Generał — Ależ oczywiście. Panie naczelniku...
Naczelnik Policji (dzwoni, wchodzi Policjant) — Zabierzcie go na korytarz. Przyprowadzicie go, kiedy zadzwonię.
Policjant wyprowadza Sierżanta.
ADIUTANT — Nadal podtrzymuję, że oskarżony winien jest w gruncie rzeczy zamachu bombowego na pana generała. Trudność polega tylko na tym, że jako jednostka prymitywna ma on za mało wyobraźni. Ale mam pewien plan.
Generał — Chętnie posłuchamy.
ADIUTANT — W biurku pana naczelnika znajduje się bomba, którą niegdyś rzuciłem na pana generała. Bomba jest zepsuta, czego najlepszym dowodem jest dzisiejsza obecność pana generała między nami. Proponuję, żeby zawezwać podejrzanego i dać mu tę bombę. Otworzymy drzwi, pan generał wyjdzie na korytarz i ręczę za to, że gdy będzie miał bombę w ręce i pana generała przed sobą naprzeciwko — obudzą się w nim wtedy do reszty instynkty wolnościowe, anarchistyczne. Nie będąc już w stanie dłużej się im opierać — rzuci. W ten sposób uzyskamy olśniewająco jaskrawy dowód jego najwyższej złej woli i zbrodni — w warunkach jak najbardziej zbliżonych do naturalnych.
Generał — Ależ to szaleństwo! Co pan o tym myśli, naczelniku?
Naczelnik Policji — Myślę, że pański adiutant, jako wyborny znawca zagadnienia i obiecujący oficer, mimo krótkiego stażu — ma rację. Nie powinien pan lekkomyślnie odrzucać tego eksperymentu, generale, utrudniać śledztwa.
Adiutant — Powtarzam, że bomba jest nieszkodliwa. Zapalnik nie kontaktował. Przynajmniej za ostatnim razem.
Generał — Więc pan myśli, poruczniku, że...
ADIUTANT — Spełniam swoją powinność i proponuję najbardziej skuteczny środek zdemaskowania antypaństwowej działalności. Dla dobra służby w imię (wstaje, wstają) Infanta i Jego Wuja Regenta. (siadają)
Generał — Pan jest jednak za bardzo zdolny, młody przyjacielu.
Naczelnik Policji — Ja również, jako pański przyjaciel, nie radzę panu zaniedbywać śledztwa. Zwierzam się panu poufnie, że w tajnych raportach, które wysyłam wprost do (wstają. potem siadają) Regenta, Wuja naszego Infanta, będę zmuszony opisać szczegółowo pańską postawę i stosunek do służby, w tym wy-