CV1 UWAGI O TŁUMACZENIU
przełożone wierszem (przy czym w miejsce ośmiozgłoskowe, przyjęłam częsty w polskiej poezji dziewięciozgłoskowiec zostat mm akcentem padającym na ósmą sylabę i średniówką zamień* nie 4+5 i 5+4).
Styl oryginału a styl tłumaczenia. Styl autorów XII-wiecz-nych — czy będzie to dość surowa i stosunkowo uboga w środki wyrazu narracja Beroula, czy bardziej wyszukana, nieco napuszona retoryka Thomasa — nie jest wolny od typowych dla średniowiecznego warsztatu pisarskiego formuł, za to całkowicie jest wolny od troski o uniknięcie powtórzeń (ciągłe „on mówi... a ona mówi...” czy też „ona powiedziała... on powiedział...”) i gramatyczną przejrzystość (beztroskie mieszanie w jednym zdaniu czasów, osób i zaimków względnych, które nie wiadomo do kogo i czego się odnoszą). W dokładnym tłumaczeniu tekst może wydać się miejscami chaotyczny i cokolwiek nużący. Bedier w swojej adaptacji znacznie go ubarwił, eliminując powtórzenia i wprowadzając liczne synonimy, dodając opisy czy porównania (które w oryginale występują rzadko i są na ogół stereotypowymi formułami), zaś Boy w swoim tłumaczeniu — podobnie jak w przypadku Pieśni o Rolandzie — poszedł jeszcze dalej w tym kierunku. Być może tekst literacko na tym zyskuje, ale trudno na tej podstawie wyrobić sobie wolne od fałszu wyobrażenie na temat średniowiecznej stylistyki (niejednokrotnie zresztą owe pozorne niezręczności pełnią ważną rolę, np. uporczywe powtarzanie jednego określenia często bywa nieprzypadkowe i stanowi klucz do interpretacji epizodu). Wydaje mi się więc, że tłumacząc oryginalne utwory, powinniśmy mimo wszystko starać się — w miarę możności —- dochować wierności oszczędnej (a czasami zawiłej) narracji średniowiecznego oryginału.
Język przekładu. Jeśli wybieramy „zwykłą”, a więc prozatorską formę przekładu, jako odpowiednik wierszowanej formy XII-wiecznej, być może powinniśmy również używać przy tłumaczeniu zwykłego tekstu — zwykłego, współczesnego języka? Zwłaszcza że nie istnieje literacka polszczyzna mogąca być od-
powiednikiem ówczesnej francuszczyzny. Jednocześnie jednak język współczesny, zanurzony w dzisiejszej kulturze, wydaje się zupełnie nie przystawać do mitycznej średniowiecznej historii (zwłaszcza jeśli decydujemy się zachować cokolwiek archaiczny styl narracji'). Stąd tyleż niedościgłym, co godnym naśladowania wzorem jest dla mnie mimo wszystko język Boya (z przekładów Pieśni o Rolandzie, poezji Villona, adaptacji Bediera), wspaniałe wyważający proporcję pomiędzy prostotą a delikatną patyną „niezobowiązującej” archaizacji. W moim przekładzie starałam się do tej stylistyki nawiązać (pomijając jednak pewne typowe dla Boya „sarmatyzmy”, które nie wydają mi się stosowne i które w celtyckiej legendzie dźwięczą fałszywym tonem); zdarzało mi się też parokrotnie „pożyczyć” celną frazę od Boya, w miejscach, gdzie tekst adaptacji Bediera pokrywał się z tekstem oryginału.