35-59.
do socjologii
Mętniej m idzie -stych wyborów, swą jaźń” wgnęk
idardami, pustą stracić też zdotaść sobą taka nie reja że zdeindywkteł bodźce i podrien. i bodziec - reahji ictwo myśli md? Susi w sposób* tecznego, lecz i standardów, W*
co®
taakbynajt®*
it
rocesuc
yc
tak,**
Struktura socjometryczna: stuktura afektywno malej grupy 201
matnie się powstrzymują. Płaszczem ochronnym umożliwiającym to zachowanie jest właśnie grupa społeczna, która w innych warunkach tego typu działania wytłumiała. Ponieważ powstaje możliwość ujścia stłumionych pożądań, jednostka odczuwa tę sytuację jako nagradzającą. Drugi paradoks nie wiąże się z wolnością jednostki, lecz z naciskami strukturalnymi. To one właśnie w tak zwanej sytuacji normalnej tłumią ludzkie pożądania i zmuszają jednostki, by usunęły je do głębokich pokładów swojej osobowości. Ale przecież te same naciski strukturalne, w zmienionej sytuacji, nakłaniają jednostkę czy wręcz przymuszają do działań dotąd sankcjonowanych. Osiągnięcie totalnej wolności nie jest w ogóle możliwe do pomyślenia - człowiek poza układami społecznymi, poza granicami grup społecznych jest człowiekiem ze źle obmyślonej powieści science-fiction. Wolność osiąga się zawsze w granicach i w warunkach nacisków strukturalnych. Problem polega na tym, jaki typ nacisków strukturalnych sprzyja osiągnięciu optymalnej wolności. Deindywidualizacja z pewnego punktu widzenia jest przez samą jednostkę pożądana, jest czymś miłym i poszukiwanym. Równocześnie jednak, o czym pisałem, powołując się na badania Zimbardo, człowiek w stanie deindywidualizacji ma skłonność do zachowań irracjonalnych, destrukcyjnych, a nawet do zaburzeń wewnętrznych percepcji lub pamięci. Istnieją wszakże dane, które dowodzą, że ludzie dążą do tego, by być kimś niepowtarzalnym, indywidualnym i swoistym, czemu - jak wiadomo - sprzyjają grupy spójne na optymalnym lub wysokim poziomie (Fromkin, 1970). Nie sądzę, aby dane te były sprzeczne ze sobą w tym znaczeniu, iż tylko jedne z nich muszą okazać się trafne. Przypuszczalnie są one podobnie sprzecznie, jak sprzeczna jest sama rzeczywistość, w której w tej chwili próbujemy odnaleźć porządek.
6.4.8. Schizma wewnątrzgrupowa: przekroczenie bezpiecznej granicy podziałów. Szczegółowa analiza struktur socjometrycznych w małych grupach prowadzi do wniosku, że nigdy nie są one czymś jednolitym i krańcowo spójnym wewnętrznie - nawet jeśli mamy do czynienia z grupą, która przekroczyła pewną bezpieczną granicę spójności. Innymi słowy mówiąc, w grupie zawsze istnieją różnorodne podziały na kliki i podgrupy, jednakże jest to stan normalny i nieunikniony. Niekiedy jednak może dojść do sytuacji, w której polaryzacja i dychotomizacja struktury socjometrycznej grupy przekroczą pewną granicę, w wyniku czego w grupie pojawi się schizma.
Ogólnie rzecz biorąc, zjawisko schizmy w małej grupie polega na tym, że rozpada się ona na dwa opozycyjne, wzajemnie zwalczające się obozy, pomiędzy którymi występuje głęboka wrogość, głębokie przeciwieństwo norm i wartości przy braku jakichkolwiek powiązań socjometrycznych między członkami. Jednym z nielicznych w sensie strukturalnym czynników umożliwiających traktowanie tego tworu jako małej grupy społecznej jest fakt istnienia wspólnego przywódcy. Jednakże przywódca w takiej grupie często istnieje jedynie w sposób formalny, nie będąc zdolny do kierowania grupą jako całością. Jeśli obie przeciwstawne kliki (podgrupy) stają się wobec siebie nieprzejednane, dochodzi w rezultacie do destrukcji grupy lub w najlepszym razie do zakwestionowania zadania, jakie grupa pierwotnie miała rozwiązać (Gustafson, 1978).
Schizma wewnątrzgrupowa może być jednak rozmaicie rozumiana i interpretowana, podobnie rozmaicie wyjaśnia się przyczyny jej powstania. Wilfred R. Bion