kieby ten wezbrany, szumiący potok, więdła organiścina z wójtową, | za nimi przepychało się z rykiem całe rozjuszone stado”. (IV, 293—294)
Wymiar sprawiedliwości czy wybuch masowego obłędu? I -folk w tamtej scenie zbiorowa psychika wsi zamanifestowała swoją wzniosłość, heroizm i gotowość nadstawienia karku za U słuszną sprawę, tak w tej odsłoniła tkwiące w niej mroczne jEtoźa ciemnoty, zabobonu, zawiści i okrucieństwa. Tryumf H^Hpffeonta jako artysty, jako autora powieści o kulturowej 1 rzeczywistości wsi polskiej leży właśnie w tym, że pisarz nie icpHgaiył się żadnymi idealizacjami ani zacierającymi ostrość obrazu deformacjami* faktów. Z trzeźwym obiektywizmem jklpiwą rzeczowością przekazał nam całą, poznaną w osobistym doświadczeniu prawdę o polskim chłopie.
Niektórzy krytycy (jak np. Zygmunt Falkowskiokreślają chłopów Reymonta jako barbarzyńców. Jest to nieporozumienie wynikające z przeoczenia faktu wielości i- odrębności systemów kulturowych. Stosunkowo bliższe prawdy byłoby twierdzenie przeciwne, głoszące, że właśnie wieś Reymontowska jest bardziej kulturalna niż miasto. W mieście bo-wiem praca z-awo-dowa i życie kulturalne stanowią- dziedziny odrębne; na wsi zaś praca i kultura są związane ze sobą nierozdzielnie, przenikają się wzajemnie, wskutek czego życie chłopskie staje się całością zespoloną wewnętrznie. Wieś nie jest luźnym skupiskiem odrębnych jednostek. Stanowi ona silnie zespoloną jedL ność, kierującą się odwiecznymi rygorami własnych norm i obyczajów. Chłop żyje w kręgu kultury zamkniętej, poniekąd skostniałej w swym tradycjonalizmie i bardzo trudno, z wielu oporami przyswajającej wpływy pozawiejskie, ale jednocześnie — jak to zwykle bywa z kulturami zamkniętymi — bardzo wysublimowanej i rozbudowanej wewnętrznie, obejmującej swoimi wpływami i oddziaływaniami całość społecznego i duchowego życia wsi.
I Por. Z. Falkowski: Władysław Reymont, s. 52.
■
W tym leży siła owej kultury, ale zarazem i jej słabość. Otwarte kultury środowisk miejskich są w mniejszym stopniu zespolone, ale* za to nieporównanie bardziej chłonne, wszechstronne i dynamiczne. Nie dają jednostce tak pewnego i stałego punktu oparcia jak kultura wiejska, dają natomiast mnóstwo możliwości rozwojowych, nie zawieszają nad każdym „od-. mieńcem” groźby wyobcowania z życia zbiorowości. Reymont nie wskazuje wsi jako krainy, w której odnaleźlibyśmy „duszę anielską” Polski wyzwoloną ostatecznie z „czerepu rubasznego*'. Chłopi to nie Wiesław Brodzińskiego, nie Ballady i romanse, nie Cham, nie Placówka nawet. Chłopa się tutaj nie idealizuje. Akcent położony zostaje nie ma jakiejś rzekomej wyższości moralnej wieśniaka nad „zepsutymi** mieszkańcami miast, ale na jego sile oraz poczuciu roli zbiorowości i nieustannym wewnętrznym pogotowiu do bronienia jej interesów w sposób choćby najbardziej twardy i bezwzględny. Reymont kładzie nacisk nie na jakieś szczególnie wysublimowane wartości duchowe chłopstwa, ale na zdolną wytrzymać próbę najtrudniejszych doświadczeń sprawność życiową. Nie romantyczny ideał zespołu maj doskonalej rozwiniętych duchowo jednostek urzeka wyobraźnię pisarza, lecz siła, spoistość i przedsiębiorcza energia zbiorowości. Reymont nie przemilcza ujemnych rysów kultury wiejskiej, ale nie polemizuje z nimi, nie traktuje ich jako wychowawca czy pedagog. Przedstawia je po prostu jako artysta, który chce odtworzyć najwierniej to, co widzi. I dostrzega w nich nieuniknioną cenę, jaką kultura wsi musi płacić za swoją spoistość i praktyczną celowość swych urządzeń. Dlatego też nie bez racji Antoni Lange określa autora Chłopów jako najmniej egotycznego1 2 i najmniej romantycznego z naszych wielkich pisarzy *, Grzymała-Siedlecki zaś widzi w tym utworze powieść pozytywistyczną, w której walka o byt nie jest tendencją, „lecz staje się składową częścią uczuć, myśli, woli
95
Egoty czny (od lac. ego ‘ja’) — rozpatrujący wszystko pod • kątem widzenia własnej osoby.
a. Lange: Pochodnie to mroku, s. 64.