jest dobrze!...”— ileż razy by ci odpowiedziała: §f się myli!...’’ Tak samo Le Quesnoy®, którego przy{»^0 targał za ramię krzycząc* „Zatrzymaj sięl To, co le jest wrogiem tego, co dobrej zepsujesz wszystko!” odpowiadał, zdyszany, .oczarowanemu znawcy: JH dzisz, co zrobiłem, ale nie widzisz, co zamierzam i dń ■ czego dążę.”
Nie wątpię, że panna Clairon doświadcza rocki Quesnoya w czasie pierwszych prób, ale kiedy czyła się walka, kiedy raz wzniosła się na Wysokość swojej wizji, panuje nad sobą i powtarza się bez wzruszana. Jak to bywa czasami we śnie, głowa jej obłoków, ręce dotykają krańców horyzontu, jest duszą wielkiego manekina, w który weszła: po wielu próbach potrafiła go utrzymać. Leżąc wygodnie na szezlongu, ze skrzyżowanymi ramionami, przymknąwszy oczy, nieruchoma, może swój sen przywołać z pamięci: słyszeć się, widzieć, sądzić siebie i osądzać wrażenia, które budzi. W tych chwilach są w niej dwie osoby: mai a Clairom i wielka Agrypina. fk
DRUGI ROZMÓWCA
Twoim zdaniem nic nie przypomina tak aktora na scenie lub w czasie prób, jak dzieci, które nocą udają duchy na cmentarzach, podnosząc na tyczce ponad głowami wielkie białe prześcieradło 1 wydając spod niego ponure głosy, które przerażają przechodniów.
PIERWSZY ROZMÓWCA
Masz rację, ale z panną Cumesnil ’ jest już zupełnie Inaczej. Wchodzi na deski nie wiedząc, co powie: j>rze§' połową przedstawienia nie wie, oo mówi, ale 'lyyjgflg chwUe, kiedy jest wspaniała. I czemuż aktor miałby różnić slą od poety, malarza, mówcy, muzyka? [ Rysy
H
charakterystyczna nie noiawiaia aie w gorączce pierw- I szego szkicu, ale w chwilach spokoju i rozwagi, i w chwilach zupełnie nieoczekiwanych. Nie wiemy, skąd ' przychodzą, przynosi je natchnienie, kiedy artysta i uważnie przenosi wzrok ze szkicu na naturę i z natury na swój szkic. Rzadkie rysy piękności i szczęśliwe dary " natchnienia, które artysta niejednokrotnie ze zdumieniem odnajduje w swym dziele, nie powstają w pierwszym porywie. Zimna krew musi uśmierzać szaleństwa entuzjazmu.
Nie rządzi nami gwałtownik, którego ponoszą namiętności; jest to przywilejem człowieka panującego nad sobą. Wielcy poeci dramatyczni są wytrwałymi obser- | watorami wszystkiego, co się wokół nich dzieje w święcie fizycznym i moralnym.
DRUGI ROZMÓWCA
Który jest jednym i tym samym.
PIERWSZY ROZMÓWCA
Pamiętają wszystko, co zwróciło ich uwagę. Z tych wspomnień, które bezwiednie przechowała ich pamjęć, tak wiele rzadkich obserwacji przechodzi do ich dzieł. Ludzie zapalczywi, czuli i gwałtowni są na scenie; dsją widowisko, ale się nim nie rozkoszują. Z nich zdejmuje kopie artysta. Wielcy poeci, wielcy aktorzy, a może w ogóle wszyscy wielcy imltatorzy natury, obdarzeni bogatą wyobraźnią, wielkim rozumem, słusznym sądem 1 wytrawnym smakiem, są Istotami najmniej czułymi. Zbyt wszechstronnie są uzdolnieni, nazbyt zajęci oglądaniem, poznawaniem i naśladowaniem, żeby czymkolwiek mogli być do żywego dotknięci. Widzę Ich zawsze ze azkicownikiem na kolanach 1 z ołówkiem w ręee.
My czujemy, oni jedynie obserwują, uczą się I ma