LXX KRYTYCZNE ZARZUTY WSPÓŁCZESNYCH
w artystycznych oraz ideowych zaletach poszczególnych epizodów-obrazów należy szukać walorów naszej powieści.
Życie Polski XVI w. w «Zygmuntowskich czasach». Współczesna Kraszewskiemu krytyka zarzucała Zy gmun-towskim czasom zubożenie obrazu życia w Polsce za panowania ostatniego z Jagiellonów. Nie podobało się przede wszystkim, że twórca unii Polski i Litwy przedstawiony został w powieści jako człowiek słaby, opanowany przez faworytów i faworytki, że w powieści nie oglądamy niczego, co by przypominało wielkość Jagiellońskiej epoki. W tym kierunku zmierzały zarzuty recenzji w „Bibliotece Warszawskiej” (1846, Ł IV), a przede wszystkim recenzji K W. Wójcickiego w „Dzwonie Literackim” (1846 — Oddział II), napastliwej, pozbawionej cienia obiektywizmu, wyraźnie zmierzającej do skompromitowania autora powieści. Krytyczne zarzuty współczesnych próbował osłabić A. Bar w rozprawie wstępnej do wydania powieści w „Bibliotece Narodowej” (1926, S. I, nr 91), ale ponieważ czynił to, przyjmując pole walki wyznaczone przez paszkwil Wójcickiego i przez krytyczny stosunek Chmielowskiego do całej omal twórczości Kraszewskiego jako autora powieści historycznych, nie zdołał sprawy należycie wyświetlić i obronić istotnych wartości utworu.
Sądzę, że zarzuty stawiane Zygmuntowslcim czasom należy oceniać na tle całości stosunku krytyki ówczesnej do powieści Kraszewskiego. Generalnie stawiano mu zarzuty przesadnego krytycyzmu w stosunku do przeszłości, zbytniego zamiłowania do scen i zjawisk „ujemnych”, pesymizm, skłonność do szukania plam i cieniów w historii. Podobnie osądzono w późniejszych latach jego cykl powieściowy z dziejów Polski, rozpoczęty w r. 1876 Starą baśnią, podobne meritum zarzutów można odczytać w ocenach pierwszych powieści społeczno-obyczajowych autora Poety i świata.
O co w istocie rzeczy chodziło? Bez obawy o przesadę można przyjąć, że krytyka miała za złe wydobywanie ciemnych stron fanatyzmu jezuickiego w powieściach Kościół Świeto-Miehalski w Wilnie i Rok ostatni panowania Zygmunta III (1833), a także w Ostatniej z łesiażąt Słudcich (1841), choć autor potępił w nich również fanatyzm róż-nowierczy W dwóch ostatnich powieściach, a także w dramatach Halszka (1838) i Teczyńscy (1844) odsłaniał pisarz istotnie „ciemne” strony życia możnowładców i mag-naterii, z upodobaniem zwłaszcza kreśląc niszczące skutki majątkowych i spadkowych zawiści między wielkimi rodami. Na tym samym motywie nienawiści, mającej swe źródło w uprzedzeniach rodowych i zachłanności majątkowej, oparta została przecież i nasza powieść. Nie pomogło więc, że w ocenie reformacji przeszedł Kraszewski na pozycje krytyczne i katolickie. Krytyka, której stopnia związków ideowych oraz zależności od szlacheckiego czytelnika trudno tu nie brać pod uwagę, formowała swoje sądy, kierując się tradycją literacką w obrazowaniu „czasów zygmuntowskich”, a więc tradycją Barbary Radziwiłłówny Felińskiego, czy też Jana z Tęczyna Niemcewicza, w których to dziełach można było znaleźć obrazy świetności i potęgi Polski Jagiellońskiej; świetność ta była dziełem nie tylko dynastii, ale i wielkich, rozumnych, czasem szlachetnych przedstawicieli możnowładztwa i szlachty polskiej. Tak mianowicie wyglądają sugestie ideologiczne powyższych dzieł. Tymczasem, jak mogliśmy się przekonać, inny był pogląd Kraszewskiego na historię, inny, chciałoby się powiedzieć, historyzm autora Zygmuntowskich czasów.
Stanowisko krytyki wobec obrazu stosunków w Polsce XVI w., zarysowanego w naszej powieści, zmierzało do wykazania zasadniczych braków w tym obrazie, niepełnym, zubożonym i mylącym w zestawieniu z tytułem
2 Zob. R. III niniejszego Wstępu.