XXXII KOMEDIA PRZYSŁÓW
gawędy opowiadane przy kominku przez ludzi, którzy pamiętają dawną Rzeczpospolitą. W modzie zaczyna być i przeszłość, i jej żywe pomniki.
Polska ,[...] miała [także] pewien wyłączny rodzaj poetów ustnych, tradycyjnych [...] który nigdzie indziej nie był tak właściwy obyczajom narodowym i nigdzie też tak nie kwitnął*4
— pisał ówczesny krytyk. A jego kolega po piórze nawoływał w innym czasopiśmie do spisywania ustnych relacji przekazywanych przez starców1 2. Ale i przed tymi apelami wielu ówczesnych pisarzy, jak na przykład Ignacy Chodźko, młody Krasiński, Mickiewicz, Wincenty Pol i Henryk Rzewuski, zwracało uwagę na staropolskich gawędziarzy, ludzi epoki, która bezpowrotnie przeminęła, a którą pragnęli wskrzesić chociażby na kartach literatury.
Takim właśnie gawędziarzem był i nasz pan Jowialsłd. Jako model tej postaci posłużył Fredrze żywy człowiek — „staruszek Grzymała, urodzony głęboko jeszcze w wieku XVIII, a teraz już przygięty wiekiem, jakby zabłąkany relikt tamtych czasów”3. Z tym, że kreśląc postać szanownego gawędziarza „jowialisty”4 kazał mu wypowiadać przede wszystkim przysłowia. W ten sposób, dzięki postaci tytułowego bohatera, cały utwór przekształcił się formalnie w „komedię przysłów”. Przekształcenia tego dokonał pisarz wzorując się na przykładzie znanych w pierwszej ćwierci XIX wieku i, być może, nawet oglądanych przez niego
w Paryżu spektakli z gatunku prouerbe dramatiąue: udra-matyzowanego przysłowia 28.
Nie ograniczając się do nakreślenia postaci gawędziarza, wprowadził Fredro jednocześnie postać pisarza Ludmira, który zgodnie z obyczajami epoki wybrał się „w teren” na poszukiwanie modelu dla swoich utworów. Ludmir spotkał na swojej drodze pana Jowialskiego i ku jego wielkiemu zachwytowi postanowił napisać o nim dzieło. Ale napisanie utworu o panu Jowialskim nie było ostatecznym celem pobytu pisarza w Pustakówce. Młody romantyk wkradł się ostatecznie w łaski staruszka i uzyskał rękę jego pięknej i romansowej wnuczki Heleny, wbrew przeszkodom’ ze strony jej ojca Szambelana, macochy Szambelanowej i bogatego konkurenta Janusza.
Bo jak w każdej komedii naszego pisarza, tak i w Panu Jowialskim literatura przeplatała się z życiem. Ośmies^ jąc konwencje literackie^ starał się Fredro jednocześnie ukajać konflikty realnej rzeczywistości. Ludmir był z zawodu pisarzem, z zainteresowań — romantykiem, Fredro ukazał, że istotnym celem jego życia było nie tyle napisanie ciekawego utworu, lecz... bogaty ożenek. W świetle takiej prawdy cała literackość młodego bohatera okazała się zwykłą pozą. I to pozą cyniczną — bo wyrachowany Ludmir, grając na snobizmie literackim dziadka oraz wnuczki, daleko za sobą pozostawił śmiesznego, ale szczerego komedianta, jakim był Karol z Nowego Don Kiszota.
Podobną komedię grało całe otoczenie bogatego staruszka. Szambelan i Szambelanowa zamieszkiwali zapadłą wieś tylko dlatego, że taka była wola pana Jowialskiego, który chciał mieć słuchaczy dla swoich opowiadań. Tym samym rodzina nie lubiła staruszka, ale znosiła wszelkie jego zachcianki, ponieważ^posiadał majątek^ _
** Por." K. W y k a, Sprawozdanie z podróży naukowej* op. cit., s. 22—23.
B. N. 1/32 (A. Fredro: Zemsta)
3
44 O poetach ustnych w Polszczę, «Rozmaitości» 1835, nr 19, | 145.
Por. A. Spasowski, Przymówienie się, «Tygodnik Petersburski* 1839,,nr 79, s. 453.
fl S. Pigoń, Dookoła jednego wywiadu, op: cit, s. 227.
Mianem „jowialisty” określano w owych czasach człowieka odznaczającego się dobrotliwym humorem. Jedno z po--pularnych czasopism ówczesnych, «Bałamut Petersburski*, nosiło podtytuł: Satyryk Jowialista.