Język marksizmu—leninizmu stanowi stos pacierzowy nowomowy, w nim bowiem, dochodzą do głosu ze szczególną siłą czynniki ideologiczno--doktrynalne; oddziaływa on oczywiście na jej całość i w nim właśnie ujawniają się szczególnie charakterystyczne właściwości mówienia praktykowanego przez autorytarną władzę. Marksizm—leninizm, stanowiąc oficjalną doktrynę komunizmu, ukształtował swój język, język dzisiaj łatwo rozróżnialny^ spośród innych stylów społecznych, skonwencjonalizowany, ucukrowany, stabilny, język w wielu swych elementach skostniały, taki, co do którego można przypuszczać, iż wielokroć sam sposób wysłowienia stanowi — dla tych, co go praktykują — wartośjęvspecyficzną i pierwszoplanową. Język marksizmu—leninizmu jest w jakiejś mierze językiem akademickim,Językiem traktatów rozważających założenia doktryny lub uczenie przedstawiających z jej punktu widzenia jakieś wybrane problemy. Jednakże ta „akademicka” strona zjawiska nie będzie mnie zajmować, o wiele ważniejsze i bardziej interesujące wydaje mi się co innego: udział tego języka w komunikacji społecznej, jaka ukształtowała się w systemie realnego socjalizmu. Język ów, rozpoznawalny od razu jako język władzy, ingeruje we wszelkie możliwe sytuacje społeczne, dąży do zapewnienia sobie absolutnej wyłączności, a więc występuje nie tylko w tych komunikacyjnych układach, które jakby z góry zarezerwowane zostały dla mówienia stanowiącego przekaz doktryny.
Wyróżniałbym trzy funkcje języka marksizmu—leninizmu jako elementu sytuacji komunikacyjnych właściwych realnemu socjalizmowi, funkcje, jak mniemam, najważniejsze. Pierwszą określiłbym jako delimitacyjn^ • Zadaniem języka marksizmu jest wyróżnianie grupy rządzącej spośród pozostałych _ warstw społeczeństwa. Ma ona różnić się styfem życia, przywilejami, systemem wartości, atakże —językiem, który bynajmniej nie jest czynnikiem bagatelnym. Należy tu wskazać na dwie strony zjawiska. Po pierwsze, język marksizmu—leninizmu tworzy barierę między partią a resztą Polaków. Tworzy barierę z tej choćby racji, że owa reszta językiem tym nie mówi i go nie akceptuje, a jeśli przejmuje jakieś jego elementy, to przede wszystkim na mocy inercji, wskutek ulegania wciąż powtarzanym schematom słownym; gdy więc mu ulega, to jako zespołowi stereotypów, przed których działaniem trudno się uchronić. Wydaje się, że — wbrew pozorom — owo tworzenie bariery jest dla partii sprawą doniosłą, bo pozwala zachować inność, czy też — tak to się nazywa oficjalnie — tożsamość. Paradoks polega na tym, że im więcej komuniści mówią o dotarciu do społeczeństwa z marksistowsko- * -leninowską nauką, tym bardziej się od niego separują; ze społecznego
punktu widzenia język ten jest bowiem językiem obcym, stał się wręcz swoistą oznaką obcości, a więc sygnałem oficjałszczyzny, jej znakiem rozpoznawczym. Tym językiem partia ze społeczeństwem rozmawiać nie może, może tylko wznosić coraz wyższe bariery, a więc utwierdzać się w swej odrębności.
I tu właśnie ujawnia się druga strona tego zjawiska: język marksizmu—leninizmu stanowi jeden z czynników spoistości grupy, zyskał bowiem rangę swojego rodzaju języka wewnętrznego, podobnego, gdy rzecz się rozpatruje z tego punktu widzenia, do języka sekty. Odgrywa on ważną rolę wewnątrz grupy nie tylko jako podstawowy środek porozumiewania, także — jako oznaka przynależności do niej, wierności, prawomyślności itp. Ten, kto tym językiem mówi, jest swój, kto nim nie mówi — jest obcy. Na tę stronę zagadnienia zwracają uwagę zwłaszcza ci teoretycy nowomowy, którzy w swej biografii mieli epizod partyjny, z natury rzeczy bowiem ta właściwość tego języka ujawnia się najsilniej w takim mówieniu, które w niewielkim stopniu dociera na forum publiczne: w mówieniu wewnątrzpartyjnym. Kryterium językowe, pozwalające ustalić, kto jest swój a kto obcy, dotyczy, rzecz jasna, także tekstów pisanych, umożliwia ono stwierdzenie, czy dany publicysta jest publicystą partyjnym, czy też nim nie jest (na ten identyfikacyjny aspekt nowomowy zwracał uwagę Andrzej Bogusławski). Oglądany z tej perspektywy, język marksizmu-leninizmu staje się oznaką. Ten, kto się nim nie posługuje, posługuje niewprawnie lub z wyraźnie zaznaczonym dystanstem, przedstawia się uczestnikom procesu komunikacyjnego jako podmiot spoza nomenklatury. J Funkcję drugą określiłbym jako ńtomizacyjnąj Bronisław Łagowski w swej interesującej książce o Mochnackim1 "zwrócił uwagę, że w zaborze rosyjskim przez cały wiek XIX system oświatowy tak był pomyślany, by nieustannie atomizować społeczeństwo polskie i wiedzę, którą mogłoby ono dysponować, by nie dopuszczać do krystalizowania się jego świadomości.
I współcześnie podobne zjawisko ujawnia się ze szczególną dobitnością w szkolnictwie właśnie, o czym świadczą gwałtowne i nerwowe reakcje komunistów w latach 1980—1981 na wszelkie próby jego uwolnienia spod dominacji oficjalnej doktryny, czy też — w ostatnim czasie — ich przeciwstawianie się wszelkim formom jego uspołecznienia, ma jednakże zasięg bez porównania szerszy. Zakres zjawiska łatwo wytłumaczyć tym, że liczne sfery życia uległy upaństwowieniu, a więc nie tylko szkoła, ale także mass media i wszelkie instytucje kulturalne służyć mogą atomizowaniu. Atomizowaniu więzi społecznych i atomizowaniu społecznej świadomości, czyli po prostu myślenia, chodzi bowiem nie o to, by świat poznać, ale o to,
39
B. Łagowski Filozofia polityczna Maurycego Mochnackiego, Kraków 1981.