462 PODSTAWY KOMUNIKACJI SPOŁECZNEJ
społecznej. Nic stanowi także środka wykorzystywanego w czasie spotkań z przełożonymi, urzędnikami miejskimi czy innymi obcymi zajmującymi wyższe miejsce w hierarchii. W sytuacjach przymusowych mężczyzna polega na osobistych związkach z wyżej stojącym pośrednikiem, który przedstawi dalej jego przypadek. Mowa jest zarezerwowana dla relacji symetrycznych z ludźmi w podobnym wieku, tej samej pici, pochodzenia etnicznego, statusu zawodowego i miejsca zamieszkania. Słowa płyną bez pizeszkód w obecności przyjaciół.
Retoryka. Philipsen używa pojęcia retoryka w podwójnym sensie „odkrycia prawdy” i „perswazji”. Oba pojęcia występują razem, kiedy młodzi i dorośli mężczyźni z Teamsterville mówią o kobietach. Podanie w wątpliwość osobistej higieny czy seksualnej czystości czyjejś żony, matki lub siostry oznacza atak na jego honor. Honor jest kodem, który gwarantuje jednostce poważanie dzięki przestrzeganiu wartości obowiązujących w społeczności. Język ulic w Tcamstcrville nie pozostawia złudzeń, że społeczna tożsamość mężczyzny w dużym stopniu zależy od kobiety, z którą wiążą go związki pokrewieństwa lub małżeńskie. „Jeśli cechuje ją permisy-wizrn seksualny, jeśli za dużo mówi lub jest ńicatrakcyjna, każda z tych cech bezpośrednio wpływa na mężczyznę, a tym samym, na jego honor”1.
Z drugiej strony badacz odkrył, że wśród Naciremanów niezmiernie ważny jest zwerbalizowany kod godności. Godność odnosi się do wartości, jaką ma jednostka dzięki temu, że jest człowiekiem.
„Dyskurs prowadzony przy użyciu kodu godności z góry narzuca rozmowie - i odbiorowi tej rozmowy - traktowanie jednostki jako kogoś, kogo »cechu je wrodzone człowieczeństwo odarte ze społecznic narzuconych reguł czy norm«”2. Kod godności nadaje osobistemu doświadczeniu większą wagę moralną niż stosowanie argumentów logicznych czy odwoływanie się do autorytetów. Komunikacja jest środkiem pozwalającym ugruntować wyjątkowość jednostki.
Twierdzenie 3: Wartość mówienia zależy od kodów mowy, jakimi posługują się nadawcy i słuchacze, tworząc i interpretując proces komunikacji.
Twierdzenie trzecie można postrzegać jako propozycję, by kod językowy Philipse-na nadał szerszy charakter maksymie I. A. Richardsa, że to nic słowa znaczą, lecz ludzie nadają im znaczenia (zob. rozdział trzeci). Jeśli mamy zrozumieć znaczenie najważniejszych nawyków mowy w danej kulturze, musimy wsłuchać się w sposób, w jaki ludzie o nim mówią i w jaki nań reagują. To ich obyczaj, to oni decydują o jego znaczeniu.
Najważniejszą praktyką obowiązującą w mowie Naciremanów jest sposób, w jaki posługują się pojęciem komunikacji. Philipsen i Tamar Katriel udowodnili, że Naciremanie stosują to pojęcie jako skrót oznaczający „bliską, otwartą, służącą wsparciem wypowiedź”3. Tc trzy wymia-
Philipsen, IW7, s. 140.
ry oddzielają komunikację od mowy odrzuconej przez rozmówców badaczy jako „zwyczajną komunikację”, „puste gadanie” czy „normalne pogaduszki”.
Bliskie związki stoją w opozycji do odległych więzi, w których innych trzyma się „na odległość”.
Otwarte związki, w których obie strony słuchają i wykazują pragnienie zmian, różnią się od zrutynizowanych więzi, w których ludzie popadają w stagnację.
Służące wsparciem związki, w których ludzie są całkowicie „dla” drugiej osoby, stoją w opozycji do neutralnych interakcji, w których pozytywna odpowiedź nie ma charakteru bezwarunkowego.
Być może czytelnicy zorientowali się, że dość bezceremonialnie przeszedłem od opisu komunikacji do omówienia związków międzyludzkich. Philipsen i Katricl twierdzą, że użytkownicy Nacire-my niemal wymiennie stosują oba te słowa. Mówiąc językiem Burke’a (zob. rozdział dwudziesty pierwszy), komunikacja i związek są „boskimi terminami” Nacircmy, pod warunkiem że nic ogranicza ich kwalifikator niezobowiązujący. Odniesienia do siebie mają ten sam uświęcony status.
Mimo iż ludzie z Teamsterville znają i okazjonalnie używają słowa komunikacja, brak mu tej siły oddziaływania, którą posiada w języku Nacircmy. Wręcz przeciwnie, w wypadku mężczyzny z Tcamste-rvillc, wchodzącego w relację z osobą o wyższym lub niższym statusie, komunikowanie się jest uznawane za czyn niemę-ski. Po raz pierwszy Philipsen rozpoznał ten element kodu mowy Tcamstcrvil!e w czasie pracy z nastolatkami w ośrodku kultury. Z żalem wspomina: „Kiedy zwracałem się do niesfornych chłopców, aby przywołać ich do porządku, osądzali moje zachowanie jako niemęskie, ponieważ w ogóle wypowiadałem się w takich okolicznościach”4. Chłopcy w „naturalny” sposób oczekiwali, że starszy od nich mężczyzna użyje władzy lub siły fizycznej, by przywołać ich do porządku. Zmieszało ich zachowanie Philipscna, postępującego zgodnie z zasadami kodu Nacircmy, nakazującego w takim wypadku usiąść z nimi i „obgadać całą sprawę”. Jedyne możliwe do przyjęcia wyjaśnienie wskazywało na homoseksualizm działacza młodzieżowego. Dopiero znacznie później zdał sobie z tego sprawę.
Twierdzenie 4: Pojęcia, reguły i założenia kodu językowego wiążą się nierozerwalnie z samym mówieniem.
Jak możemy poznać kod językowy obowiązujący w danej kulturze - czy to naszej, czy każdej innej? Odpowiedź daje analiza mowy jej rodzimych użytkowników.
Philipsen, 1992, s. 110.
Philipsen, 1992, s. 113, Philipsen cytuje z Berger. P„ Berger, B., Kcllncr, H. (1973). Tlić Homctcss Minii: Modenuzalion utul Consciousncss (s. 89). New York: Vintagc.
Philipsen, 1992, s. 76. Zoli. także Kalricl, Philipsen „Wliat we ncctl is communication”: Communicalion as eultural catcgory in sonie American speech (s. 308).