Nie zawsze nowomowa uzyskiwała w tej poezji postać tak krystalicznie czystą, niekiedy występowała w postaci lekko zatuszowanej, aczkolwiek i tu można dostrzec jej podstawowe schematy:
0 kraju. Ojczyźnie. Źe nic nie trwa wiecznie
1 tylko lud nie przeminie.
Że trzeba walczyć o czas swój i przestrzeń.
Budować, budować! Z kształtu, co zginie,
Nowe kiedyś powstanie naczynie.
Przytoczone fragmenty trzech wierszy1 można potraktować jako wzorcową wersję języka propagandy okresu stalinowskiego, jako wypowiedzi powtarzające najbardziej stereotypowe formuły: „żołdacki imperializm”, „walka o...”, „nowe zwyciężające stare” itp. Jednakże są one świetną demonstracją ówczesnego języka poetyckiego, bo taki właśnie miał on być, utożsamiając się z językiem propagandy. Właśnie języka poetyckiego — mimo że wchodzi on w konflikt z tym, co się normalnie przezeń rozumie. Poezja socrealistyczna stanowi bowiem swoisty koncentrat nowomowy, wolny od wszelkiego rodzaju elementów innorodnych. — a '1.07.
ów stan stężony przejawiał się nie tylko w słownictwie i we frazeologii, obejmował także retorykę, przypominającą tę, jaką występowała w oficjalnych fłęzemówieniach i w programowych artykułach! Powiada się, iż poezja zawsze stanowi stężenie języka, że należy to niejako do jej natury, w tym jednak wypadku była stężeniem języka przeniesionego, a nie — swojego.
1 będąc takim stężeniem, powtarzała obiegowe stereotypy, a także — jak się zdaje — miała wyrugować ten język czy raczej te języki, które dotychczas w poezji funkcjonowały. Inwazja nowomowy na teksty poetyckie ujawnia jej podstawowe cechy i zadania w latach socrealizmu: miała się ona stać mową zagarniającą wszystko, także rejony, które — jakby się wydawało —- mogłyby się przed nią uchronić, miała się stać mową totalną. Rozpatrywany z tego punktu widzenia przypadek poezji jest szczególnie drastyczny. Jest to przykład szczególnie dobitny, a zarazem jedyny, bo — w każdym razie w polskiej literaturze — stanowi zjawisko odosobnione. Nigdy już nowomowie nie dane było zagarniać pod swe panowanie obszarów tak szerokich. Literatura socrealistyczna, w pełni jej podporządkowana, była — z pewnego punktu widzenia — mało znaczącym epizodem, przerwą w normalnym procesie rozwojowym i nie upamiętniła się żadnym dziełem, które zachowałoby jakieś wartości. To prawda, ale tenże socrealizm, gdy się nań
patrzy z innej perspektywy, jest faktem o wielkim znaczeniu, faktem, który w ten czy inny sposób określił — choćby przez negację—ewolucję literatury polskiej, w tym — jej języka. Doświadczenia literatury, która tworzywem swym uczyniła nowomowę, rezygnując z wszelkiego wobec niej dystansu, z wszelkiego krytycyzmu, były doświadczeniem zbyt ważkim i — zarazem — zbyt żałosnym, by można było nad nim przejść do porządku i złożyć wśród zakurzonych szpargałów historii, do których nigdy się nie zagląda; były zbyt radykalną i zbyt brutalną próbą uczynienia z nowomowy języka literatury. Socrealizm stał się negatywnym punktem odniesienia.
Parodia jako wyzwolenie
Historycy literatury poddadzą z pewnością analizie różne formy reakcji na socrealizm w połowie lat pięćdziesiątych i w latach późniejszych. JsSe ulega wątpliwości, że sprawy nowomowy nie stanowią epifenomenu w tym procesie, znajdują się w samym jego centrum. W latach postalinowskiej odwilży szczególnej wartości nabierało to wszystko, co wychodziło poza nowomowę, tę oficjalną „pustkę wielkich słów” (formuła z Poematu dla dorosłych Adama Ważyka). Niekiedy mógł to być po prostu powrót do zwykłej mowy potocznej — o czym świadczą opowiadania Marka Hłaski, składające się na Pierwszy krok w chmurach. Ich niebywały sukces u szerokiej publiczności wynikał między innymi z tego, że pisarz przeszedł obok doświadczenia socrealistycznego, nie zważając w ogóle na ową „pustkę wielkich słów”. Doświadczenie to było jednak czymś zbyt ciążącym, by taka reakcja mogła być powszechna. Toteż ukształtowały się inne sposoby reakcji. Zwrócę uwagę na dwa tylko: refutację i parodię.
Przez jefutację rozumiem podejmowanie pewnych stereotypów charakterystycznych dla nowomowy jj| i sprowadzanie ich do absurdu. Techniką tą posłużył się np. Ważyk w jednym z fragmentów Poematu dla dorosłych:
Wyłowiono z Wisły topielca,
Znaleziono kartkę w kieszeni.
„Mój rękaw jest słuszny, mój guzik niesłuszny, mój kołnierz niesłuszny, ale patka słuszna”.
Pochowano go pod wierzbą.
Przeciwstawienie „słuszny — niesłuszny” szczególnie często pojawiało się w nowomowie-okresu stalinowskiego! U jej podstaw za wszeznajdo wały się wartościowania wyrażające się w podziałach dychotomicznycb, często jednak jakby ÓmTnie wystarczały, odwoływano się więc do bezpośrednich
49
Nie podaję nazwisk autorów, nie chodzi bowiem o to, by przypominać ten wstydliwy okres ich twórczości — tym bardziej, że losy literackie przynajmniej dwóch z nich daleko od tych punktów wyjścia odbiegły. Teksty te, wyzbyte cech własnych, są po prostu klinicznym przykładem socrealistycznej poezji.