zwykle dość pobłażliwy w tej materii, nie zawsze zauważy tę powierzchowność. Ilustracją niech będzie relacja z Przylądka Kennedy’ego:
Nigdy dla nikogo zwiedzanie Centrum Załogowych Lotów Kosmicznych nie byio bardziej dramatyczne niż dla tych, którzy poszli obejrzeć ten obiekt w zeszłym miesiącu podczas niezapomnianej misji Apollo 13 [...] Na dziedzińcu przypominającym ogród, przed Biurem Informacyjnym mieszczącym się w Budynku nr 1, grupa turystów zwiedzających Centrum Załogowych Lotów Kosmicznych przez wielkie okno ze szkła taftowego patrzyła na pracujących korespondentów. Zwiedzający mogli usłyszeć gtos Kontroli Misji. Wysoki młody mężczyzna obejmujący blondynkę w spódniczce mini podsumował swoje wrażenia, mówiąc półgłosem: „Być tutaj to tak, jak uczestniczyć w tym”. „O, Boże | szepnęła z przejęciem jego dziewczyna - pozwól im bezpiecznie wrócić do domu”10.
Młodzieniec z tej notatki żywi przekonanie, że jego doznanie jest niemal autentyczne. Doświadczenia tego typu rodzą się dzięki uruchomieniu nowego rodząju przestrzeni społecznej I a pojawia się on powszechnie w naszym społeczeństwie. Jest to przestrzeń dla ludzi z zewnątrz, którym pozwala się ujrzeć szczegóły mechanizmu działania instytucji handlowych, usługowych, przemysłowych, publicznych czy też prywatnych domów. Jak widać, wejście w tę przestrzeń umożliwia dorosłym ludziom ponowne zaznanie wrażeń pierwszego odkrycia, dziecięcego odczucia połowicznego bycia w społeczeństwie, tkwienia z twarzą przylepioną do szyby. Niektórzy radykałowie polityczni i konserwatyści uważąją „masaż terapeutyczny”, „seks na ekranie”, „zamianę partnerów'’ za oznaki ogólnego rozluźnienia społecznych standardów moralnych. Tymczasem są to jedynie szczególne przypadki wystawiania na pokaz, przykłady orgazmu na oczach publiczności, do którego dochodzi w interesie solidarności społecznej.
/Innych przykładów inscenizowanej intymności - pod-f[3tv0wych w tym sensie, że dotyczą procesów bio-Mitznydi - dostarcza tendencja takiego aranżowania nsteuragi, by były czymś więcej niż miejscami, w któ-lych się jada:
Nąjnowsza jadłodajnia w Kopenhadze to „La Cuisine”, umiejscowiona strategicznie na Stroeget - głównej ulicy spacerowej miasta. Ludzie z nosami rozpłaszczonymi na szybie patrzą na czterech kucharzy. Aby dotrzeć do przytulnej, wyłożonej drewnianą boazerią restauracji na tyłach budynku, gość musi przejść przez kuchnię. Jeśli się spieszy, może zjeść w kuchni hamburgera lub coś w tym stylu.
W istocie, „kuchnia” zaprasza do wejścia, przyznąje Patrick McCurdy urodzony w Kanadzie, a wykształcony w Szwąjcarii, który ma pieczę nad stolikami i współ-zarządza jadłodąjnią. „Przypadkowych przechodniów fascynuje praca kucharzy, przygotowujących steki, kurczaki czy sałatꔳl.
I^ni, co pokazuje się turystom, nie jest instytucjonalna strefa k u 1 i s, w Goffmanowskim tego słowa znaczeniu. Są to raczej kulisy inscenizowane, rodząj żywego muzeum, dla którego brak analitycznego określenia.
Jeden ze studentów opowiadał mi, że w pewnym nowym apartamentowcu w Nowym Jorku urządzenia grzewcze i klimatyzacyjne są wystawione na pokaz: pomalowane na żywe podstawowe kolory, znąjdują się miejscu oddzielonym mosiężnymi balustradami, punktu widzenia instytucji, które w taki sposób
155