Dotyczy to również nowomowy. Jest ona tak ważnym składnikiem współczesnej sytuacji językowej, że nie można jej po prostu nie zauważać, czy przechodzić obok niej, nie biorąc pod uwagę, iż w tak wysokim stopniu wpływa na społeczny kształt języka. Nie sposób jej nie zauważać i wówczas, gdy się nie robi bezpośrednich do niej aluzji. Nie sposób choćby z tego względu, że pisarz nie może z góry przyjąć, iż jego dzieło będzie czytane poza sferą jej oddziaływania. W wielu wypadkach chodzi o świadome bądź nieświadome zaznaczenie odrębności — i to właśnie byłoby jednym z tych czynników, które decydują o różnego rodzaju językowych dziwnościach, grających tak ważną rolę we współczesnej literaturze, czynników, które sprawiają, że widoczność mowy staje się wartością szczególnie pielęgnowaną. Nowomowa jest jednak w wielu przypadkach czymś więcej niż tylko negatywną płaszczyzną odniesienia, przenika do literatury — przede wszystkim zaś do poezji — w inny sposób. Jest traktowana jako materiał, po który sięga się w tym celu, by go poddać zanegowaniu.
Nowomowa — zanegowany budulec poezji
W przypadku tym mamy do czynienia z czymś całkowicie przeciwnym poezji socrealistycznej. W je. obrębie chodziło o to, by nowojnowa traktowana była jako mowa własna i jedyna, wobec której pisarz nie zaznacza dystansu, z którą w pełni się identyfikuje. Tutaj zaś nowomowa funkcjonuje jako mowa cudza, taka, z którą pisarz nie może się utożsamiać, musi zaś demonstrować rezerwę — i nieustannie wskazywać, że operuje słowem pożyczonym. Znak wartości z plusowego w poezji socrealistycznej zmienia się jednoznacznie na minusowy. Jednakże gdy zestawiam z socrealizmem poezję operującą nowomową w sposób polemiczny, to nie po to, by wskazywać na pokrewieństwa (choćby w tym, co przeciwstawne), by ją z niego wywodzić — różnice mają inny charakter, a zjawiska te plasują się na pozycjach biegunowych. Socrealizm przestał już być punktem odniesienia, tak jak był nim jeszcze na przykład w parodiach Mrożka z drugiej połowy lat pięćdziesiątych, przestał choćby dlatego, że nie utrwalił się głębiej w społecznej pamięci. Nowomowa jednak, choć występuje dzisiaj w innej postaci niż w okresie stalinowskim, nie przestała być nowomową—i stanowi dla poety problem. Problem tym istotniejszy, że w istocie dopiero niedawno zdano sobie w pełni sprawę z jej społecznej roli. Nie jest ona jednak przedmiotem tematyzacji, mimo że często mówi się o niej bezpośrednio, nie jest też tylko tym społecznym stylem funkcjonalnym, jednym spośród wielu, po który sięga się jak po każdy inny. Jest po trosze wszystkim — i tematem poezji, w której do głosu dochodzą z dużą wyrazistością wątki metajęzykowe,
i jej budulcem Jest problemem i przedmiotem ujęcia satyrycznego, parodys-tycznego, groteskowego.
Żeby jednak uświadomić sobie, dlaczego tak właśnie jest, trzeba zastanowić się nad procesem, który wyraźnie zarysował się we współczesnej polskiej poezji3. Do powszechnie aprobowanych komunałów krytycznych należy wyróżnianie wśród jej rozmaitych kierunków tzw. poezji lingwistycznej. Jest niewątpliwe, że stanowi ona—wraz ze swymi świetnymi tradycjami —jedno ze zjawisk najdonioślejszych we współczesnej literaturze. Nie jest jednak kierunkiem jednorodnym, każdy bowiem z wybitniejszych poetów, którego twórczość da się w ten sposób scharakteryzować, wniósł w obręb tego typu poezji nowe elementy i inaczej rozłożył akcenty, podejmując grę językową w sposób sobie właściwy. Przyboś —jak wiadomo —jest konsekwentnym konstruktywistą, nie jest nim np. Białoszewski, którego fascynuje bezład mowy potocznej. Tymoteusza Karpowicza zajmowały przede wszystkim igraszki językowe, Zbigniew Bieńkowski zaś w Trzech poematach z gier mowy wydobywał wielkie wizje metafizyczne. Rozmaitość ogromna, dająca się sprowadzić do wspólnego mianownika tylko wówczas, gdy twórczość tych poetów rozpatruje się pod pewnym kątem widzenia. Taki wspólny mianownik bez wątpienia istnieje; nie tylko za sprawą samej widoczności języka (skoro charakteryzuje ona ogromną część współczesnej produkcji poetyckiej, a być może nawet — jej całość), ale przede wszystkim dzięki temu, że język jest nie tylko tworzywem, ale także poetyckim problemem, że gry językowe stają się w utworze poetyckim wyznacznikiem świata przedstawionego. Gry językowe, pojmowane szeroko, przyjmujące rozmaite postacie, równają się niekiedy czemuś w rodzaju gry słów. I właśnie tak pojmowana poezja lingwistyczna jest tą domeną liryki, w której obrębie nowomowa stała się tworzywem zanegowanym. Poezja owa była do tego szczególnie przygotowana, choć do pewnego momentu unikała jakichkolwiek związków z językiem propagandy, nie zauważając jakby jego istnienia (mimo że odwoływała się do różnych odmian współczesnej polszczyzny). Występujące w niej ujęcia poetyckie okazały się szczególnie przydatne wówczas, gdy poeta zaczął przemawiać językiem nie swoim nie po to, by go oswoić czy przyswoić, ale — przeciwnie — by ukazać jego obcość, polemizować z nim, kwestionować jego zasady.
Powtórzmy: „poezja lingwistyczna”, tak jak zwykle rozumie ją krytyka, stanowi tradycję zasadniczą, ale nie —jedyną. Zjawisko ma zasięg szerszy.
5 Szkic ten nie jest historią stosunku literatury polskiej do nowomowy — z tej racji materiał, jaki poddaję analizie, ma charakter przykładowy. Nie uwzględniono więc prozy, choć i w jej obrębie znaleźć można zjawiska ciekawe z tego punktu widzenia (np. twórczość Janusza Głowackiego).
55