ływaó się do faktów w celu uzyskania potwierdzeń swych wyobrażeń czy też wniosków, jakie z owej analizy wynikają.
Ale fakty odgrywają tu rolę drugorzędną, będąc przykładami lub dowodami na poparcie wcześniej powziętych idei; nie one są przedmiotem nauki, idzie się bowiem nie od rzeczy do idei, lecz od idei do rzeczy.
Jasne jest, że ta metoda nie może dawać obiektywnych :Ą rezultatów. Owe wyobrażenia czy pojęcia, jakkolwiek zechcemy je nazywać, nie są prawowitymi zastępcami rzeczy. Będąc wytworami potocznego doświadczenia, mają na celu przede wszystkim zharmonizowanie naszych działań z otaczającym nas światem. Stworzone są przez praktykę i dla praktyki. Otóż przedstawienie może być w stanie grać z pożytkiem tę rolę, będąc teoretycznie fałszywe. ^Kopernik rozproszył przed wielu wiekami złudzenia naszych zmysłów 1 na temat ruchu gwiazd; wszelako podług tych złudzeń^ wciąż jeszcze dzielimy potocznie swój czas. Aby wywołać^ działania wymagane przez naturę rzeczy, idea nie musi wy- 1 rażać wiernie tej natury. Wystarczy, jeśli pozwala nam odczuć, co w danej rzeczy jest użyteczne, a co niekorzystne, w czym może nam ona służyć, w czym zaś szkodzić. Poza tym ukształtowane w ten sposób pojęcia mają za sobą ową praktyczną słuszność nie zawsze i nie w pełni. Ileż to razy są one równie niebezpieczne, jak nieadekwatne! Opracowując je — w jakikolwiek bądź sposób — nie dojdzie się nigdy do wykrycia praw rzeczywistości. Wprost przeciwnie, są one niczym zasłona oddzielająca nas od rzeczy; maskińe je ona tym skuteczniej, im mocniej wierzymy w jej przejrzystość.
Taka wiedza musi być nie tylko niedokładna; brakuje jej niezbędnego tworzywa. Znika wkrótce po swym zjawieniu eię i przekształca dę w sztukę. Sądzi się, te owe wyobrażę-
nia zawierają wszystko, co w rzeczywistości zasadnicze, ponieważ miesza się je z rzeczywistością. Tak więc zdają się one dawać wszystko, czego potrzeba, by umożliwić nam zarówno rozumienie tego, co jest, jak i określenie, a także osiągnięcie, tego, co być powinno. Dobre jest bowiem to, co zgodne z naturą rzeczy; to, co tej naturze przeciwne, jest złe. Środki osiągania jednego i unikania drugiego pochodzą od tej samej natury. Skoro tedy możemy ogarnąć ją jednym rzutem oka, badanie rzeczywistości teraźniejszej nie ma znaczenia praktycznego, a ponieważ to właśnie znaczenie jest tu jedyną racją bytu badań, stają się one całkowicie bezcelowe. Refleksja odwraca się tedy od tego,"] co jest przedmiotem nauki, mianowicie od teraźniejszości i przeszłości, aby rzucić się jednym skokiem w przyszłość. Zamiast próbować rozumieć zgromadzone fakty, bierze się { ona do tworzenia ich ,od nowa, dostosowując je do celów, j jakie stawiają sobie ludzie. Kiedy się wierzy, iż posiadło sięj wiedzę o istocie materii, zabiera się wkrótce do szukania kamienia filozoficznego. Tej przewadze sztuki nad nauką, » przeszkadzającej tej ostatniej się rozwijać, sprzyjają zresztą okoliczności, w jakich budzi się refleksja naukowa. Ponieważ rodzi się ona w tym jedynie celu, by zaspokajać potrzeby życiowe, nastawiona jest nieuchronnie na praktykę. Potrzeby, jakie ma zaspokajać, są zawsze naglące, toteż czynią ją niecierpliwą rezultatów; wymagają środków zaradczych, a nie wyjaśnień. ■
Y
Ten sposób postępowania tak bardzo odpowiada natura 1- J nej skłonności naszego umysłu, że można go odnaleźć na*/ wet u źródeł nauk fizycznych. On to właśnie różni alchemię od chemii, astrologię od astronomii. Ten sposób postępowania zwalczał Bacon, uważając go za charakterystyczny dla metody uczonych jego czasów. Wyobrażenia, o jakich
45