24
wanych dwójkach, (rzadziej jedenastozgłoskowcemsię posługiwał. do ćwierć miljona wierszy, prze
ważnie długich, więc olbrzymią »m«chinę«, jak sam słusznie powiedział. W przeciwieństwie do spólczesnych, co, z wyjątkiem Twardowskiego i Kochowskiego, mało pisywali, był niesłychanej piodośei, Reja nią przeszedł znacznie. Z jego spuścizny dotąd nie wszystko drukowano. niejedno — najciekawsze, choć krótsze, leży w Petersburgu; wiele zaginęło, jeżeli nie uda się czego jeszcze odszukać po Miksturach, t. j. sylwach szlacheckich. Nawet olbrzymi Ogród Fraszek nie wyczerpał fraszek; było ich więcej, jak z Moraliów widzimy; nawet owe nietrefne Jouialitates, druk z roku 1747, wybór niby z Ogrodu, zawierają rzeczy, których w Ogrodzie nigdy nie była
Myliłby się jednak grubo, ktoby wedle tej niesłychanej płodności sądził poetę, że to niby z rękawa, bez trudu i pracy, wiersze wytrząsał. Przeciw nie, i on łamał się z nimi, jak sam to drastycznie opisał w wierszu p. t.: Zrazu jak po szydle, dalej jak po mydle:
I to też moim zdaniem ujdzie za przysłowie:
Jest chęć, jest materyja do pisania w głowie;
Papier, kałamarz, pióro na stole mię czeka.
Co usiędę, to wstanę. Godzina docieka,
5 Druga, trzecia, aż obiad, aż chłopiec z obrusem,
A zwłaszcza jeśli zimie, jeśli na dniu kusem.
Nagrodzę, cóm omieszkał rano, po obiedzie.
Myślę, skądby ją począć? Nic mi się nie wiedzie.
Co raz pióro orooczę, znowu go otrzepię.
10 Rychlej papier upluskam, niż słowo przylepię.
Aż wieczór, aż mrok pada. Świeca darmo gore,
Jak przy słońcu, tak przy niej wiersze mi nie spore.
Idę spać. Tyleż jutro, co i wczora zrobię.
Darmo trzewiki depcę, darmo głowę skrobię.
Zrzędzę; wszytko mi kwaśno; przeszkodzi leda co.
Od okna do drugiego błądząc a choć na co Niemasz, patrzę. I będzie tak długo tej przerwy,
Póki się nie doczekam życzliwej Minerwy.
Takie »przerwy« dzieli ze wszystkimi literatami; od spółczesnych odbiega! ezemś innem. Ci napisawszy, nie dbali o swe wiersze,
nowe pisać wolą
Co miesiąc, jako drobny królik rodzi dzieci,
Odszedszy starszych kotom leda kędy w śmieci.
On przeciwnie, »ocierał je z pleśnią, poprawiał je i piłował nieznużenie. Ogród i Moralia, przepisane na czysto przez »manualistę«, o tej wytężonej pracy już nie świadczą; bruljonów jego (prócz jednego) nie posiadamy, ale z tego, co przypadkiem ocalało, możemy sądzić o tym nheblowaniu<( dzieła raz napisanego. Nomy Zaciąg np. wydrukowano wedle rękopisu, wykończonego r. 1680; zachował się jednak odpis Zaciągu z roku 1679 i porównywając oba, dostrzegamy zmian znacznych, nie rzeczowych, lecz słownych. 1 tak zastąpi autor słowo łacińskie polskim, szyk słów odmieni, złagodzi wyrażenie zbyt obcesowe i zawsze uznajemy trafność wyboru, odmiany, dodatku. Poeci XVII w., z jedynym Samuela Twardowskiego wyjątkiem, nie byli poetami z zawołania, rzucali poezję na długie lala odłogiem, taki Szymonowie, filolog raczej. Kochowski, historyk, nie mówiąc o Morsztynach i innych, co tylko za młodu albo okolicznościowo za pióro chwytali, nowe wiersze pisząc, starych w szpargałach odbiegając. Potocki, jak