XX SĘP SZARZYNSKI A KOCHANOWSKI
Przeto cię też Bóg na ziemi
(W. 13)
„Otóż — rzeką — on, co w złocie I co ufał
(W. 21—22)
A ja jako osobliwy W domu Pańskim krzak oliwy Kwitnąć będę
(w. 25—27)
A złych skaźca!
(W.. 30)
W pieśni następnej, w omówionym tylko co Lamencie Kościoła Powszechnego, zwrotka przedostatnia brzmi:
A zawsze Ciebie, o stróżu mojego Żywota, chwalić będę, ojczystego,
Rytmem zwyczajnym i, oswobodzony,
Dać nie omieszkam ofiary ślubionej.
(10, W. 41—44)
Jest to refleks zwrotki również przedostatniej następnego, LVI (LVII), Psalmu, w przekładzie Kochanowskiego brzmiącej:
Ciebie, Panie, po wszytkim świecie przed wszytkimi Narody sławić będę rymy swymi.
A wreszcie w Pieśni IV, tj. parafrazie Psalmu CXXX słychać wyraźne podźwięki lektury Psałterza Dawidowego w przekładzie czarnoleskim.
Szarzyński:
W grzechach srogich ponurzony, Ze wnętrzności serca mego Wołam, Boże niezmierzony!
(11, W. 1—3)
Będziesz li chciał nasze złości Ważyć [...]
(11, W. 8—9)
Kochanowski:
W troskach głębokich ponurzony,
Do Ciebie, Boże niezmierzony,
Wołam [...]
(w. 1—3)
Będziesz chciał użyć, jako złości Nasze są godne [...]
(w. 8—7)
Zestawienia te mają swą wymowę. Dowodzą one, że Sęp jako psalmista był jednak uczniem Kochanowskiego.
Akcenty przewijające się w psalmodiach wystąpiły'w zespole pięciu sonetów, wysuniętych — i słusznie — na czoło Rytmów. W sonetach tych bowiem postawa religijna Sępa otrzymała wyraz najpełniejszy i artystycznie najdoskonalszy. Patronują im cienie nie dostojnych psalmisty Pańskiego i mędrca Pańskiego, lecz nędzarza Pańskiego, jak nazwać by można Hioba, którego powiedzeniami „Z wstydem poczęty człowiek, urodzony z boleścią, krótko tu na świecie żywię” i „Pokój — szczęśliwość, ale bojowanie byt nasz podniebny” rozpoczynają się Sonety II i IV. Świat urządzony jest bardzo dziwacznie, bo Bóg „nieskończony, w sobie chwalebnie i w sobie szczęśliwie sam przez się żyjąc” żąda, by nędzny człowiek miłował go i chwalił, a tymczasem „on srogi ciemności hetman” i „świata łakome marności” zabiegają o jego „zepsowanie”, czemu sprzyja słaba natura ludzka, która sprawia, iż ciało zazdrosne o wyższość ducha wiedzie do upadku. Człowiek, „wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie”, pyta więc zrozpaczony: „Cóż będę czynił w tak straszliwym boju?”, bo nic innego mu nie pozostaje, jak tylko odwołać się do miłosierdzia