XXXIV ZWIĘZŁOŚĆ INWERSYJNA TEKSTU
bowiem lubuje się w układach asyndetycznych. W porównaniu człowieka do cienia przekładnia, uzasadniona wymaganiami rytmu: „Ginie, od słońca jak cień opuszczony1’ (3, w. 4), z miejsca nastręcza trudność, jedynie bowiem przecinek po wyrazie pierwszym ostrzega, iż odruchowe głośne czytanie „ginie od słońca'’ nie ma sensu, ale daleko pospolitsze są wypadki, gdy nadmiar łamańców lub niewłaściwa interpunkcja utrudnia albo nawet uniemożliwia rozumienie tekstu. Stąd w wydaniu krytycznym z r. 1928 przeważna ilość stronic dzieli się na dwie połowy: górną, wypełnioną tekstem wiersza, i dolną z objaśnieniami, w których pedantyczny komentator tekst poety przekłada na logiczną prozę, przy czym popełnia sporo omyłek. Klasycznym przykładem przeładowania wiersza inwersjami może być początek przemówienia Fridrusza: „Farbę Bugo-wej, widziałem, krew wody / Nasza zmieniła, prócz pohań-skiej szkody” (18, w. 13—14). Dwuwiersz ten logicznie można porządkować rozmaicie. Układ interpolowany: „widziałem, że nasza krew zmieniła farbę Bugowej wody” zastąpić można innym, zgodnym z brzmieniem oryginału^ w którym orzeczenie „widziałem” można ująć w nawias® równie możliwe jest rozpoczęcie zdania od czasownika z dwukropkiem, tj. „Widziałem:”. W każdym razie trzy . sposoby przebudowy zdania wskazują, na czym polega zwięzłość inwersyjna tekstu Szarzyńskiego i ile może budzić wątpliwości. Znacznie większe trudności nastręczaj rozumienie wiersza Janusa Vitalisa, humanisty włoskiego, pt. Epitafium Rzymowi w przekładzie Szarzyńskiego. Po opisie „rumu”, rumowiska pałaców i domów, czytamy: „Widzisz, jako miasta tak możnego / I trup szczęścia po-ważność wypuszcza pierwszego” (36, w. 5—6). W oryginale dwuwiersz ten brzmi:
Haec sunt Roma; viden velut ipsa cadavera tantae
Urbis adhuc spirant imperiosa minas.
Znaczy to: „One są Rzymem. Czyż nie widzisz, że nawet same władcze trupy dotąd tchną groźbami tak potężnego miasta”. Przekład Szarzyńskiego, zdaniem tak znakomitego filologa, jak Tadeusz Sinko, znaczy: „Trup miasta tak możnego wypuszcza (okazuje) poważność pierwszego (pierwotnego) szczęścia”. Czy to trafne, wolno wątpić, już choćby dlatego, że komentator nie dostrzegł, iż dziwaczne „i” w środku zdania zastępuje, jak to często bywa u Sępa, przysłówek „nawet”, który powinien stać przed wyrazem „miasta”. Równie kłopotliwa jest relacja o walkach Batorego z Turkami:
[...] On, nadzieją samą Z nieba pomocy, śmiał być nawałnościam tamą Pannońskim, przez rozliczne i spuszczając zdroje Ścierw przeciwnych, Dunaju, tuczył ryby twoje.
(20, w. 9—12)
— co oznacza: „On, mając tylko nadzieję pomocy z nieba, śmiał być tamą dla nawałności pannońskich i, spuszczając przez rozliczne zdroje ścierwa przeciwników, tuczył twoje, Dunaju, ryby”.
Podobne trudności nastręcza zawiła budowa okresów. Już w Sonecie II obraz Boga, wspaniałego władcy, przeciwstawionego nędzy człowieka na świecie, jest łamigłówką składniową, której klucz stanowi imiesłów „żyjąc”, użyty zamiast „żyjący” lub „gdy żyjesz”:
I od takiego (Boże nieskończony,
W sobie chwalebnie i w sobie szczęśliwie Sam przez się żyjąc) żądasz jakmiarz chciwie Być miłowany i chcesz być chwalony.
(3, W. 5—8)
Czytelnik szesnastowieczny, przyzwyczajony do imiesłowu nieodmiennego zamiast odmiennego, odgadywał bez trudu sens tej zwrotki. Niekiedy poprawnemu rozumieniu tekstu Sępowego przeszkadza wadliwa interpunkcja już