196 Wstyd i przemoc
nimi zagrożenia. Im bardziej bowiem będziemy się niepokoić rozmiarami przestępczości i przemocy, tym skwapliwiej klasa średnia kierować będzie swoją złość ku biednym i członkom mniejszości (ponieważ większości aktów przemocy określanych mianem „przestępstw” dopuszczają się osoby należące do tych grup); nieskorzy do przemocy i nie parający się przestępstwem członkowie klasy najuboższej będą się złościć na tych, którzy popełniają przestępstwa i stosują przemoc; a obie te klasy będą zbyt pochłonięte gniewem na przestępców wywodzących się z klasy najniższej, aby spostrzec, że mają o wiele więcej powodów, by złościć się na najbogatszych i na partię, która reprezentuje ich interesy, niż na wszystkich agresywnych przestępców razem wziętych. Paradoksalnie, kiedy przestępczość osiąga maksymalny poziom, partia bogatych może nawet przedstawiać się jako zbawca społeczeństwa, obiecując „twarde stanowisko wobec przestępców”, wypowiadając „wojnę przestępczości” (która, jak napisałem wyżej, jest w istocie rzeczy wojną z biednymi, tą klasą społeczną, która — dzięki tej mistyfikacji — postrzegana jest jako wylęgarnia zbrodni i przemocy) i odwracając w ten sposób uwagę członków klas niższych od faktu, że podstawowym czy też pierwotnym źródłem większości przestępstw i aktów przemocy jest w rzeczywistości ona sama, a raczej system klasowy.
A zatem absolutnie nie dziwi — wręcz przeciwnie, należy się raczej tego spodziewać — że osoby, które utożsamiają się z interesami klasy rządzącej, realizują politykę prowadzącą do wzrostu wskaźnika czynów określanych przez prawo jako przestępcze oraz jako akty przemocy. Na politykę taką składają się następujące działania:
1) Coraz surowsze karanie coraz większej liczby osób (przestępców) za pomocą orzekania coraz dłuższych wyroków pozbawienia wolności, osadzania ich w coraz surowszych zakładach karnych, stosowania kary śmierci i tak dalej. Nic nie zwiększa przestępczości tak silnie i skutecznie jak kara (ponieważ wywołuje ona wstyd i zmniejsza poczucie winy, a wstyd z kolei wywołuje przemoc, zwłaszcza wtedy, gdy nie powstrzymuje przed sięgnięciem po nią poczucie winy).
2) Delegalizowanie substancji psychoaktywnych, które tłumią skłonność do stosowania przemocy, a zatem ograniczają ją (takich jak marihuana i heroina), przy jednoczesnym legalizowaniu i reklamowaniu takich, które pobudzają do przemocy i stają się przyczyną obrażeń fizycznych i zgonów (na przykład alkoholu i tytoniu) oraz penalizacji sprzedaży, posiadania i zażywania substancji psychoaktywnych, które nie mają żadnego widocznego (farmakologicznego) wpływu na zachowania agresywne (takich jak kokaina). Tym samym wydawanie milionów dolarów z kieszeni podatników na stymulowanie przestępczości i przemocy przez udzielanie subsydiów z kasy publicznej dla zorganizowanych grup przestępczych, które korzystają z faktu, że im mniejsza jest podaż tych narkotyków, tym wyższa ich cena, a potem dezinformowanie opinii publicznej o związkach między narkotykami (środkami psychoaktywnymi), przestępczością i przemocą, jakoby przestępczość i przemoc powodowały zabronione narkotyki (co nie jest prawdą), a nie legalnie sprzedawane i przynoszące ogromne zyski substancje psychoaktywne, takie jak alkohol (jedyny „narkotyk”, którego wpływ na szerzenie się przemocy udowodniono ponad wszelką wątpliwość). Wszystko to odwraca uwagę społeczeństwa od prawdziwych przyczyn przemocy. Prawdziwą przyczyną przemocy jest „wojna wypowiedziana narkotykom” (oraz nierówność społeczna i ekonomiczna, od której „wojna z narkotykami” ma odwrócić uwagę).
3) Manipulowanie prawem podatkowym i innymi narzędziami polityki ekonomicznej w celu zwiększenia różnic w dochodach między bogatymi i biednymi, ponieważ wyzwala to przestępczość i przemoc, potęgując odczuwany przez tych drugich wstyd, upokorzenie i poczucie niższości.
4) Pozbawianie biednych dostępu do edukacji (zwłaszcza gdy znajdują się oni w więzieniu), bo nic nie zmniejsza wskaźnika przestępczości i przemocy tak radykalnie i skutecznie jak wykształcenie. Wiemy, że czynnikiem, który najskuteczniej zmniejsza wskaźnik recydywy w więzieniach, jest edukacja, a mimo to właśnie ona likwidowana jest jako pierwsza, kiedy