54 Wstyd i przemoc
wienie lub złagodzenie wyroku. W końcu spełniło się jego pragnienie — za cenę życia jedenastu innych osób.
Syn Sama
David Berkowitz, alias Syn Sama, również często mówił i pisał o swoim utożsamianiu się z każdą praktycznie odmianą żywych trupów — zombi, wampirami, diabłami, demonami, potworami i tak dalej. Opisywał samego siebie i otaczający go świat jako umarły lub umierający i twierdził, że nie jest już człowiekiem. Określanie najokrutniejszych przestępców (i zbrodniarzy wojennych) jako nieludzkich odzwierciedla być może naszą intuicyjną wiedzę o subiektywnych opiniach morderców o samym sobie. Syn Sama utrzymywał również, że stracił duszę, co jest innym jeszcze sposobem opisywania śmierci jaźni:
Jestem potworem. Jestem Synem Sama. Boję się, że (...) stanę się demonem, a może już jestem demonem (...) Boję się, że z utratą mojego człowieczeństwa stanę się jak zombi (...) Ludzie, którzy mnie przesłuchiwali, myśleli, że jestem pozbawiony emocji. To jest dokładnie to, co przytrafia się opętanym. Chcę odzyskać moją duszę! Chcę dostać z powrotem to, co mi zabrano! Mam prawo być człowiekiem (...) Chcę umrzeć, by mieć spokój. (...) Muszę zostać skazany na śmierć".
Przekonawszy się, że zabijanie innych nie przywraca ich samych do życia, wielu morderców stwierdza, że ponieważ nie są w stanie odczuwać żadnych emocji, jedynym sposobem na to, by poczuli, że żyją, jest zadanie sobie bólu fizycznego. Próbują więc wzbudzić w sobie takie uczucia, krojąc się, tnąc czy kalecząc w inny sposób swoje ciała.
Liczni więźniowie wolą czuć ból fizyczny, niż nie czuć nic. Osoby dokonujące samookaleczeń na ogół nie czują bólu w momencie ranienia się, lecz dopiero później, gdy rany zaczynają się goić. Mimo to, jak ujął to jeden z nich, pewną ulgę, ulotne wrażenie, że naprawdę żyje, odczuwał tylko w chwilach bezpośrednio po pocięciu się lub uszkodzeniu ciała w jakiś inny sposób. Innego młodego więźnia tylko widok jego własnej krwi upewniał, że
Jest żywą istotą, a nie robotem. Dopóki nie dokonał samouszkodzenia, miał wrażenie, że zamiast naczyń krwionośnych i nerwów ma tyłko sznurki i powrozy. (Matka tego mężczyzny oblała się na jego oczach benzyną i podpaliła. Uciekł potem z domu i utrzymywał się, zarabiając jako męska prostytutka.) Jego dylemat życiowy sprowadzał się do pytania: co jest gorsze — czuć czy nie czuć?
Wielu spośród najgwałtowniejszych więźniów uszkadza się i okalecza co najmniej tak okrutnie, jak okaleczali swoje ofiary, czyli bardzo okrutnie. Uważam, że działania takie są odpowiedzią na postawione wyżej pytanie. Gorzej jest nie czuć nic niż czuć coś, nawet jeśli tym czymś jest ból. Samookaleczenia są w świecie więzień o zaostrzonym rygorze czymś zwyczajnym, codziennym. Dzięki nim chirurdzy dyżurujący w więzieniach mają pełne ręce roboty, lecząc rany, które ci ludzie sami sobie zadają.
Najłagodniejszą formą samouszkodzenia są cięcia na przegubach rąk, przedramionach lub w innych okolicach ciała. Następnie ludzie ci przechodzą do połykania żyletek, śrub i innych niebezpiecznych przedmiotów; widziałem wiele zdjęć rentgenowskich żołądków wyglądających jak sklepy z towarami żelaznymi. Praktyka ta jest tak powszechna, że chirurdzy nie chcą usuwać operacyjnie tych przedmiotów, dopóki nie nazbiera się ich tyle, że grożą zaczopowaniem lub perforacją jelit. Jeśli połykanie nie wystarcza, wielu więźniów posuwa się do wielokrotnego wpychania sprężyn z łóżek, śrub lub długopisów do cewki moczowej, co powoduje jej zbliznowacenie i konieczność założenia na stałe cewnika, stającego się z kolei przyczyną zakażeń dróg moczowych, niewydolności nerek i zgonu. Ale nawet jeśli do tego nie dojdzie, to czasami same uszkodzenia są tak poważne, że urolodzy nie mają innego wyboru niż usunięcie całego penisa. Znałem też więźniów, którzy sami obcięli sobie penisa i jądra, powyrywali sobie paznokcie u stóp lub się oślepili.
Kiedy te różne formy samookaleczeń i znęcania się nad sobą przestają wywoływać jakiekolwiek doznania, więźniowie uświadamiają sobie, że jedynym sposobem na zabicie bólu duszy jest zabicie całego ciała. Śmierć za życia czy też życie w stanie podobnym do śmierci jest dla nich tak nieznośne — ni-