174 Wstyd i przemoc
A skąd o tym wiedział? Otóż stąd, że istnieje w jego więzieniu „galeria obserwacyjna”, z której można zajrzeć do każdej celi w trzykondygnacyjnym skrzydle, gdzie znajduje się oddział dla szczególnie niebezpiecznych przestępców, a więc strażnicy widzą — i wiedzą — co dzieje się w każdej z nich.
Ponieważ w tym więzieniu, jak w prawie każdym innym, nie pozwala się na „odwiedziny małżeńskie”, można spokojnie przyjąć, że dane te odzwierciedlają frustrację seksualną, która musi naturalnie i nieuchronnie towarzyszyć stanowi wymuszonej wstrzemięźliwości heteroseksualnej. Kiedy zacząłem zwiedzać te instytucje, zapytałem naiwnie, dlaczego więźniom nie pozwala się nawiązywać ze sobą nawzajem stosunków seksualnych na zasadzie obopólnej chęci i braku przymusu z którejkolwiek strony, skoro nie mają możliwości żadnych innych kontaktów seksualnych. Bardziej doświadczony kolega spojrzał na mnie ironicznie i odpowiedział pytaniem: „Czy w tym otoczeniu jakikolwiek związek może istnieć »bez przymusu«?” Nie chodziło mu bynajmniej o to, że nie ma w więzieniach mężczyzn, którzy z własnej woli poszukują kontaktów seksualnych z innymi mężczyznami; wśród więźniów, podobnie jak wśród osób wolnych, jest pewien procent homoseksualistów. Rzecz jednak w tym, że w zniewolonym świecie więzienia możliwość wszelkich wyborów, w tym wyboru rodzaju stosunków seksualnych, jest tak ograniczona, że terminy takie jak „swobodny” czy „bez przymusu” w ogóle nie odnoszą się do rzeczywistości. Ogromną większość związków seksualnych w zakładach karnych nawiązuje się pod przymusem — albo w wyniku użycia siły fizycznej czy zastosowania przemocy w innej postaci, albo pod wiarygodną groźbą użycia przemocy. Innymi słowy, większość stosunków seksualnych w więzieniach jest w istocie rzeczy najzwyklejszymi gwałtami. Fakt, że wiele takich związków to względnie stabilne „małżeństwa” partnerów dominujących z podporządkowanymi, znaczy tylko tyle, że są one jednym ciągiem gwałtów czy też stale powtarzającym się, „chronicznym gwałtem”.
A przecież gwałt uznaje się powszechnie za przestępstwo i nikt nie przyznaje otwarcie, że figuruje on na liście przewidzianych prawem i w majestacie prawa wymierzanych kar. Co za-tom skłania mnie do określenia go mianem kary — istotnego i powszechnie stosowanego elementu kar, które nasze władze wymierzają osobom zwanym „przestępcami”? Wiele powodów. Po pierwsze, odpowiednie władze tak zwanego wymiaru sprawiedliwości, od sędziów i prokuratorów, którzy posyłają ludzi do więzienia, poczynając, na administracji i strażnikach więziennych kończąc, zdają sobie doskonale sprawę z tego, że w więzieniach dochodzi do gwałtów i że są one niemal powszechne. Prawdę mówiąc, właśnie dlatego tak wielu sumiennych sędziów bardzo niechętnie orzeka wyroki pozbawienia wolności, jeśli nie zmusza ich do tego albo brutalność przestępstwa, albo — co dzieje się coraz częściej — nowe paragrafy czy poprawki obligujące do wymierzania takich kar nawet za drobne, popełnione bez użycia przemocy, przestępstwa, jak — na przykład — sprzedawanie czy choćby posiadanie narkotyków. Po drugie, organa sprawiedliwości świadomie i celowo narzucają społeczności więziennej warunki, które pobudzają poszczególnych jej członków do gwałtów (pozbawienie innych źródeł poczucia własnej wartości, szacunku, władzy i gratyfikacji seksualnej). Po trzecie, wszystkie te organa tolerują celowo i świadomie tę formę przemocy seksualnej, biernie przekazując dominującym i najbardziej agresywnym i skorym do przemocy więźniom władzę i upoważnienie do wymierzania tej kary bardziej uległym i mniej agresywnym skazanym, w wyniku czego gwałciciele działają jako zastępczy wykonawcy pewnej postaci kary, której system prawny nie wymierza formalnie ani bezpośrednio.
Przypadek Jeffreya L.
Po raz pierwszy zetknąłem się z gwałtem popełnionym w więzieniu i zdobyłem pewną wiedzę o tym, za pomocą jakich środków jedni więźniowie narzucają innym rolę niewolnika seksualnego, kiedy poproszono mnie o zbadanie młodego człowieka, niejakiego Jeffreya L. Zwrócono się z tym do mnie, ponieważ jego zachowanie stało się tak dziwne, że władze więzienia doszły do wniosku, że należy go przebadać psychiatrycznie. Bezpośrednią przyczyną skierowania owego więźnia do mnie stał się incydent, do którego doszło w sali widzeń, pomieszczeniu, w którym po jednej