160 Wstyd i przemoc
Nie mam zamiaru spekulować tu o tym, jaki był w tamtej chwili stan jego umysłu; wiemy, co zrobił w kilka dni po zwolnieniu. Gdybym powiedział po prostu, że był on zły, zgorzkniały i nieprzygotowany do życia w społeczeństwie oraz pozbawiony jakiegokolwiek wsparcia, które pomogłoby mu stwarzać mniejsze zagrożenie dla innych, to mogłoby to zabrzmieć jak próba „usprawiedliwienia” jego okropnej zbrodni, co nie leży absolutnie w moich intencjach.
Mimo to skupianie się na charakterze Lloyda A. czy nawet na popełnionej przez niego zbrodni odwodziłoby nas od tego, czego — jak sądzę — możemy nauczyć się z tej historii. Karanie kogoś w taki sposób nie chroni społeczeństwa przed przemocą, a jest jedynie podłożeniem „bomby ludzkiej” o opóźnionym zapłonie, która zaprogramowana została tak, że musi wybuchnąć przy pierwszym kontakcie z innymi ludźmi. Warunki jego pierwszego uwięzienia nie były jedynym powodem skaz w jego charakterze, które stały się przyczyną jego kłopotów, bowiem w takim przypadku nie znalazłby się w ogóle w więzieniu. Rzecz jednak w tym, że kiedy opuszczał więzienie, był bardziej agresywny i niebezpieczny niż wtedy, kiedy go tam przywieziono. Jeśli mówić o wpływie, jaki wywarła na niego kara, to polegał on na tym, że jednostka o skłonnościach przestępczych i aspołeczna, ale nieskora do stosowania przemocy, przekształcona została w mordercę, w dodatku takiego, który nie zadowala się zabiciem jednej osoby.
Wspominam o tym, ponieważ niektórzy politycy twierdzą obecnie, że tylko surowsze karanie przestępców i mniej „cackania się” z nimi nauczy ich czegoś i skłoni do wyrzeczenia się przemocy i właściwego zachowania. Jak ujął to ostatnio brytyjski premier, John Major, „Nadszedł czas, aby mniej rozumieć, a więcej potępiać”. Ale osoby, które głoszą takie poglądy, nie mają pojęcia o tym, co mówią, podobnie jak władze więzienia, które zwiedził Karol Dickens (czy też osoby odpowiedzialne za karanie człowieka, którego wyżej opisałem), nie miały pojęcia, co robią.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że musimy powstrzymywać agresywnych ludzi od ranienia innych, skoro sami nie chcą czy nie potrafią się przed tym powstrzymać. Wymaga to
pozbawienia ich wolności na tak długi czas, przez jaki stwarzają zagrożenie dla zdrowia i życia innych. Ale kara sama przez się
- - niczym nie uzasadnione zadawanie bólu i deprywacja wykraczająca poza to, co niezbędne i co z natury rzeczy mieści się w akcie powstrzymywania agresywnej osoby — nie zapobiega przemocy ani nie zniechęca do jej stosowania, wprost przeciwnie
— pobudza ją i wyzwala.
Wśród osób, które rozumieją, że zaostrzenie kar ponad to, co niezbędne, jest nie tylko działaniem jałowym, ale niebezpiecznym, są też co mądrzejsi i bardziej doświadczeni strażnicy więzienni. Jeden z nich, wyjaśniając, dlaczego Lloyda A. nie powinno się traktować w taki sposób, jak traktowano, powiedział: ..Możesz zamknąć psa na miesiąc w ciemnej komórce, ale nie chciałbym stać przy drzwiach tej komórki, kiedy go wypuszczą”.
Obwinianie strażników za warunki panujące w zakładach karnych nie miałoby sensu. Łatwo jest krytykować osoby, którym daliśmy — jako społeczeństwo — najniebezpieczniejsze i niezwykle uciążliwe zadanie chronienia naszego bezpieczeństwa, nie zapewniając im praktycznie żadnego wsparcia, szkolenia ani nadzoru i nie chcąc słuchać tego, co mają do powiedzenia o ludziach, z którymi codziennie pracują. Taka metoda „powstrzymywania przestępczości” jest w oczywisty sposób groźna zarówno dla strażników, jak i więźniów, a poza tym stwarza większą groźbę dla bezpieczeństwa publicznego niż bardziej ludzki system. Tymczasem strażnicy więzienni narażeni są stale na pogróżki, zaczepki i napaści, kończące się nieraz ich śmiercią, ze strony więźniów, którzy zostali tak zdegradowani i od-cżłowieczeni, że uważają, iż nie mają już nic do stracenia.
Wspomniałem wcześniej, że narządy płciowe i związane z nimi zachowania są potężnymi symbolami wstydu. Z tego powodu kastracja i gwałt są dwoma spośród najsilniej oddziałujących sposobów zhańbienia i poniżenia innej osoby. Rytuały dominacji