bicji - nie mam dla niego wyrazu, który by był w użyciu - trzeba by go nazwać timokracją albo timarchią.! do tego rozpatrzymy o d p o w i e d ni typ ludzki. Potem weźmiemy oligarchię i typ oligarchiczny, a później obrócimy oczy na demokraci ę i b ę d z i e my oglądali typ demokraty, a na czwartym miejscu pójdziemy do państwa, gdzie panuje dyktatura, i zobaczywszy je, przyjrzymy się znowu duszy dyktatora. I w ten sposób będziemy próbowali stać się ukwalifi kowanym i sędziami tego, cośmy sobie wzięli za przedmiot rozważania?
- Tak - powiada - w ten sposób miałoby sens i oglądanie, i ocena.
- Więc proszę cię - powiedziałem - spróbujmy powiedzieć, w jaki sposób timokracją może się zrobić z arystokracji
3
. Czy może to jest rzecz prosta,
że przewrót każdego ustroju państwowego wychodzi właśnie od tego czyn-3
Platon wierzy, że ustroje państwowe wyradzają się j e d ne z drugich - coraz to gorsze z lepszych -jakby przez proces schorzenia i degeneracji, przez rozpad pewnego rodzaju. Zatem, jakże się potrafi rozpaść ta „idealna" arystokracja, którą nam wymalował tak dokładnie? Oczywiście przez
rozterki w łonie rządu. Platon jest w tej chwili tak humorystycznie usposobiony, myśląc już naprzód o licznych obrazach głupoty i złości ludzkiej, które zamierza narysować, że już tutaj zabawnie traktuje nawet ten temat, który mu się powinien przecież przedstawiać choćby trochę tragicznie. T y m c z a s em ten tragizm parska śmiechem. Sokrates pyta o koniec swego państwa Muz,
wspominając Homera Iliadę (księga XVI w. 112): „Powiedzcie mi. M u z y, jak to tam po raz
pierwszy wpadł ogień w okręty Achajów". I Muzy odpowiadają mu tragicznie. To znaczy ton em tajemniczym i strasznym, bo z nim żartują jak z dzieckiem i figle sobie stroją. Dlatego mówią to-n em komicznie poważnym i sztucznie podniosłym. Trze ba o tym pamiętać koniecznie, że Platon sam to mówi tutaj, i nie łamać sobie głowy nad tym, ile jednostek może wynosić groteskowa liczba, którą tu M u z y Sokratesowi podają w słowach zagadkowych, mętnych, hałamutn y ch i nie
mających mieć żadnego sensu poważnego. Przecież Muzy wyraźnie uprzedziły, że to będą żarty.
T y m c z a s em istnieje wielka literatura dotycząca obliczenia tej właśnie liczby. N i e winien jej Piaton. On tu był dość wyraźny.
N i kt właściwie nie będzie winien degeneracji państwa idealnego. P\ządzący dopuszczą do zapładniania i poczynania dzieci w niewłaściwym czasie - i stąd przyjdzie całe nieszczęście: nadmiar wyrodków. Ale trudno, żeby filozofowie umieli zgadnąć czy wyrachować potrzebną do obliczeń 254 Platon, Państwo 545 D
nika, który ma rządy w ręku, kiedy się w nim zaczną rozterki wewnętrzne.
A jak długo w nim panuje jedna myśl, to choćby go było bardzo mało, nic go nie potrafi ruszyć.
- Jest tak przecież.
- Więc w jaki to sposób, Glaukonie - powiedziałem - zacznie się nasze
p a ń s t wo ruszać w posadach, i jak się zaczną kłócić żołnierze i rządzący z sobą nawzajem i pomiędzy sobą? A może chcesz, to, tak jak Homer, pomódlmy się do Muz, niech one nam powiedzą, jak to się po raz pierwszy E zaczęła rozterka, i powiedzmy, że one tragicznie - bo one z nami żartują jak z dziećmi i figle sobie z nas stroją - więc niby to z powagą wielką i podniosłym tonem tak mówią:
-Jak?
545 - Tak jakoś: Trudno, żeby się w posadach ruszyło państwo tak zbudowa-