142 Wstyd i przemoc
ci, zmianę obrazu „wymoczka”, dorosłego mężczyzny, który był w „rzeczywistości” małym, bezradnym chłopcem — na wizerunek, z którego mógł czerpać dumę.
Kiedy ów rodzaj bólu, który nazywam wstydem, staje się nie do zniesienia, to wiele, zbyt wiele osób ucieka się do takiej metody obrony, po jaką sięgnął Walter T. Ale czy istnieją jakieś inne dowody na to, że mężczyźni, którzy popełniają morderstwa, a zwłaszcza ci, którzy zabijają swoje żony, są od nich uzależnieni i niezwykle podatni na poczucie porzucenia czy odrzucenia? Myślę, że tak, a dostarcza ich równie dziwne i paradoksalne zjawisko.
W ostatnich dziesięciu mniej więcej latach osoby zaniepokojone rozmiarami przemocy wobec kobiet wprowadziły wiele nowych rozwiązań, które — w ich zamyśle — miały dostarczyć kobiecie alternatywy dla pozostawania w związku ze znęcającym się nad nią mężczyzną oraz wywrzeć na niego presję, aby zaniechał stosowania przemocy. Innowacje te mają różną formę: obejmują zmiany przepisów prawnych dla ułatwienia wszczęcia i przyspieszenia toku procesu rozwodowego, zmianę regulacji prawnych i nastawienia społecznego do praw kobiet, zapewnienie kobietom odpowiedniego zatrudnienia i dochodów, aby łatwiej było im żyć po odejściu od maltretujących je mężów. A ponad 1200 specjalnych schronjsk dla maltretowanych kobiet, z których korzysta ponad 300 tysięcy kobiet i dzieci rocznie, pozwala im na odejście od agresywnych i brutalnych mężów i zabranie ze sobą dzieci. A zatem setki tysięcy kobiet, które wcześniej zmuszone były do pozostawania ze znęcającymi się nad nimi i niejednokrotnie zagrażającymi ich życiu mężami, mogą teraz odejść od nich, a przynajmniej wiarygodnie zagrozić im odejściem.
Co zmieniło się od czasu wprowadzenia tych udogodnień? Przed ich wprowadzeniem liczba mężów, którzy zabijali żony, była prawie równa liczbie żon mordujących mężów6.
I oto nagle, kilka lat temu, liczba kobiet zabijanych przez mężów stała się dwukrotnie wyższa od liczby mężczyzn zabijanych przez żony. Fakt, że liczba zabójstw żon wzrosła w stosunku do liczby zabójstw mężów dwukrotnie akurat wtedy, kiedy po
raz pierwszy w naszych dziejach kobieta uzyskała realną możliwość odejścia od stosującego wobec niej przemoc męża, trudno wyjaśnić inaczej, niż przyjmując, że mężczyzna postrzega odejście żony jako zagrożenie, któremu musi zapobiec, a może to zrobić tylko w jeden sposób — zabijając ją. Ale co jest w odejściu żony aż tak groźnego? Czy możliwe, by u podłoża owego poczucia zagrożenia leżała skrywana zależność od niej? Podobnie jak Walter T., mężowie ci zachowują się tak, jakby uważali się za nieporadne niemowlęta, dla których porzucenie przez matkę oznacza wyrok śmierci.
Oto kolejny powód, aby uznać, że wielu mężczyzn tak bardzo wstydzi się swego pragnienia bycia kochanym i otoczonym opieką, co w ich własnych oczach równoznaczne jest z infantylnością, biernością i zależnością (jak gdyby istniał ktoś, bez względu na to, jak dojrzały, kto nie odczuwa potrzeby bycia kochanym i otoczonym opieką), że uczucie to skłania ich do wypierania go i przeciwstawiania się mu, często przez popadnięcie w przeciwną skrajność. Mężczyźni, którzy biją i(lub) zabijają żony, są właśnie tymi, którzy uważają, że są tak zależni od nich, iż trwanie we wspólnym związku jest kwestią życia lub śmierci, i odczuwają z tego powodu przytłaczający wstyd.
Są to, oczywiście, ci, którym najbardziej zagraża świeżo uzyskana przez ich żony niezależność, ponieważ jedynym sposobem ukrycia — zarówno przed samym sobą, jak i przed innymi — zależności od żony jest robienie wszystkiego, co tylko możliwe, by uzależnić żonę od siebie, tak by nie mogła odejść. Kiedy mimo wszystko żona zostawia takiego męża, wychodzi na jaw jego skrywana do tej pory zależność, co zmusza do przyznania się do tego i wzmaga uczucie wstydu prowadzące do nasilenia przemocy.
Zdaję sobie sprawę, że zgodnie z ogólnie przyjmowanym wyjaśnieniem, mężowie, którzy maltretują i zabijają żony (jak również gwałciciele), chcą „zapanować” nad kobietami będącymi ich ofiarami. Oczywiście to prawda, a wyjaśnienie to jest jednym z prawomocnych sposobów opisania pewnego aspektu ich motywacji. Moja analiza ich zachowań nie stoi z tym w sprzeczności. Kiedy jednak pojawia się pytanie dodatkowe: „Dlaczego chcą za-