go przez Saifa”, Ouologuem oznajmia następnie, że „sztuka murzyńska znalazła sposób na szlachetność w folklorze merkantylnego intelektualizmu, oye, oye, oye” (BV. s. 94). Shrobenius, antropolog, apologeta „swojego” ludu; europejski czytelnik. który chłonie przyprawionego egzotyzmem Innego; afrykańscy handlarze i producenci sztuki afrykańskiej, którzy zdają sobie sprawę z konieczności utrzymania „tajemnicy" czyniącej ich produkt „egzotycznym”; tradycyjne i współczesne elito, sentymentalnie traktujące przeszłość, która ma sankcjonować ich obecną władzę: wszyscy oni zostają obnażeni w swoich wielorakich knowaniach.
Dajcie świadectwo świetności jej sztuki - prawdziwą twarzą Afryki są okazałe imperia średniowiecza, społeczeństwo naznaczone mądrością, pięknem, dobrobytem, porządkiem, brakiem przemocy i humanizmem, i mtaj musimy poszukiwać prawdziwej kolebki egipskiej cywilizacji. Rozpływając się w ten sposób, Shrobenius odniósł podwójną korzyść po powrocie do domu: z jednej strony zadziwił ludzi we własnym kraju, którzy w swoim entuzjazmie awansowali go na prestiżową katedrę na Sorbonie, z drugiej strony zaś wykorzystał sentymentalność czarnuchów, którym przyjemnie było słysześć z ust białego człowieka, że Afryka jest „łonem świata i kolebką cywilizacji” [BV, s. 94-95].
Nieco później Ouologuem ukazuje bardziej precyzyjnie powiązania między afiykanistycznymi mistyfikacjami a przemysłem turystycznym i produkcją, promocją oraz sprzedażą afrykańskich dzieł sztuki.
Narodziła się szkoła afrykanistyczna w oparach magiczno-religijnych kosmologicznego i mitycznego symbolizmu: skutkiem czego przez trzy lata ludzie tłumnie podążali do Nakem - i to jacy ludzie! - pośrednicy, poszukiwacze przygód, bankierzy na stażu, politycy, handlowcy, konspiratorzy 1 niby- naukowcy, lecz tak naprawdę zniewolona warta strzegąca „shrobe-musologicznego" pomnika murzyńskiego pseudosymbolizmu.
Już wtedy bardzo trudno było trafić na stare maski, ponieważ Shrobenius oraz misjonarze szczęśliwie zdołali przechwycić je wszystkie. Tak więc Saif - a praktyka taka wciąż się utrzymuje - przysypywał tandetne kopie cetnarem ziemi lub zanurzał je w stawach, jeziorach, bagnach i oczkach błota, aby je następnie ekshumować i sprzedać za niebotyczne ceny mepoóejrzewającym niczego poławiaczom perełek kolekcjonerskich. Owe trzyletnie maski reklamowano jako nasycone powagą czterech wieków cywilizacji [BV, s. 95-96].
Ouologuem przekonująco obnaża tutaj powiązania, które mogliśmy zaobserwować wcześniej w uwagach Rockefellera na temat międzynarodowego systemu handlu dziełami sztuki i międzynarodowego świata sztuki: widzimy tutaj, w jaki sposób ideologia bezstronnej wartości estetycznej - „chrzest murzyńskiej sztuki” jako „estetycznej” - zazębia się z międzynarodowym urynkowieniem afrykańskiej kultury ekspresywnęj, urynkowieniem, które wymaga, wedle logiki gestu oczyszczania pola, wytwarzania Inności. (Znaczący bonus tego procesu to fakt, że harmonizuje on także z wystrojem wnętrz współczesnych mieszkań). Shrobenius, ce marchand-confectionneur d'ideologie, etnograf w sojuszu z Saifem -reprezentantem „tradycyjnej” afrykańskiej kasty rządzącej - wymyślił Afrykę, przeciwstawioną Europie, jako instytucji jurysdykcyjnej, a Ouologuem ponagla nas energicznie, abyśmy nie zgodzili się na status Innego.
Sara Suleri napisała ostatnio, w Meatless Days, o traktowaniu jej jako „maszyny do wytwarzania Inności” - oraz jak bardzo ma tego dosyć33. Być może losem intelektualisty postkolonialnego jest po prostu to, że jako intelektualiści -kategoria wprowadzona w Czarnej Afryce przez kolonializm - zawsze w istocie spotykamy się z ryzykiem stania się takimi właśnie machinami Inności, których rolą jest z kolei wytwarzanie odmienności. Naszym jedynym wyróżnikiem w świecie tekstów, do którego weszliśmy spóźnieni, jest możliwość pośredniczenia w przekazywaniu go naszym rodakom. Jest to szczególnie prawdziwe w czasie, gdy postkolonializm spotyka się z postmodernizmem. To, czego czytelnik postmodernistyczny oczekuje od Afryki, bardzo blisko przypomina to, czego modernizm - w postaci postimpresjonistów - również od niej oczekiwał. Rolę, jaką Afryka, jak i reszta Trzeciego Świata, odgrywa dla euro-amerykańskiego postmodernizmu - podobnie jak jej dobrze już udokumentowane znaczenie dla sztuki modernistycznej - powinno się odróżnić od roli, jaką postmodernizm mógłby odegrać dla Trzeciego Świata. Myślę, że jest zbyt wcześnie, aby przewidzieć, jaka miałaby ona być. To, co się stanie, stanie się nie dlatego, że wypowiedzieliśmy się na ten temat w teorii, lecz na skutek zmieniających się form codziennego życia kulturalnego w Afryce.
Tymczasem w kulturach afrykańskich można znaleźć tych, którzy nie chcą dalej odgrywać roli Innego. Pomimo przytłaczającej rzeczywistości ekonomicznego upadku; pomimo niewyobrażalnej biedy; pomimo wojen, głodu, chorób i politycznej niestabilności, afrykańska kultura rośnie w szybkim tempie; popu-
33 Sara Suleri, Meatless Days, Chicago 1989, s. 105.
163